<<< Dane tekstu >>>
Autor Erazm Majewski
Tytuł Profesor Przedpotopowicz
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1898
Druk P. Laskauer i W. Babicki
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XXXIII.
Dwadzieścia dwa wieki temu. — Nowy król ziemi, syn Zeusa.
W

W tym samym czasie, gdy dumny ród Kaina, niby Tydeusz, kąsał wściekle Menelipa głowę[1], gdy reszta ludzkości, nie wyłączając europejskiej, żyła jeszcze w kulturze kamienia gładzonego, spokojne plemię Aryjskie rozmnażało się w borach i rozchodziło zwolna po Europie, sięgając aż do Azyi.

Część jego wyemigrowała na południo­‑wschód i pod nazwą Indusów opanowała odwieczne siedziby Malajów, druga pozostała czas jakiś w ojczyźnie, a gdy nastąpiło przeludnienie, rozlała się szeroką ławą po Europie i Azyi mniejszej, dając tu początek późniejszym celtom, grekom, italom, oraz wszystkim do dziś obecnym na niej ludom[2].
W Iranie pień aryjski dał początek medom i wielkiemu narodowi persów, który podbił w krótkim czasie pół świata i zasłynął bitnością, despotyzmem i bogactwami.
Wśród wszystkich dzieci tego rodu, bez względu na stan ich uspołecznienia, nieustawały boje. Zupełnie, jakby wbrew dotychczasowym prawom natury, przeznaczeniem gatunku było mordowanie się wzajemne. Dawniej walczyły przeciw sobie zwykle odmienne gatunki; one tylko niszczyły się zajadle. Teraz jeden sprzysiągł się na własną zagładę i, gdyby tylko miał siły po temu, z pewnością wytępiłby się do szczętu. Ośm wieków upłynęło od czynów Tuklat­‑Pal­‑Asara, ośm wieków wypełnionych bratobójstwem i czynami mniejszych lub zupełnie małych Tuklat­‑Pal­‑Asarów i geologowi sądzonem było ocknąć się w pełni blasku i działalności nowego geniuszu wojny i nowego anioła zniszczenia.
Wstąpił na widownię ziemi ambitny Macedończyk i jednostka wstrząsnęła niemal całą ówczesną ludzkością. Na wzór Faraonów i władców Assyryjskich, uznał się grek synem Zeusa i marzył o czynach godnych bogów.
Jak meteor, jak niszczący piorun przeleciał «Wielki» Aleksander po świecie i jak piorun zostawił po sobie niezatarte ślady. Wzbił się wysoko, jeśli będziemy mierzyć na potęgę zbrojnego ramienia, marzył już o podbiciu świata całego, gdy przedwczesna śmierć zaskoczyła go w Babilonie.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Dziwnemi zaiste drogami ludzkość do postępu kroczy. Trudno obliczyć, ile milionów ludzi utraciło przez krwawego Aleksandra życie, ale to pewna, że nigdy jeszcze cywilizacya podobnie szybkiego postępu nie uczyniła.


Wspaniała posadzka mozajkowa z Casa del Fauno z Pompei, złożona z półtora miliona kostek; przedstawia bitwę Aleksandra pod Issos, w której pobił on Daryusza.

Dokonał on w istocie więcej, niż kiedykolwiek przed nim jednostka ludzka dokonać zdołała na ziemi. Zniszczył wiele, to prawda, ale i odświeżył ludzkość.
Za sprawą jednego osobnika ognisko dziejowego życia przeniosło się ze starego Oryentu, z Azyi i Afryki do Europy. Upadł brutalny absolutyzm azyatycki, a to, co nazywamy oświatą grecką, przeniknęło do dalekich krańców Azyi. Na zapomnianych zgliszczach zajaśniały nowe kwiaty, dojrzały wspaniałe owoce.
Wzmógł się na ziemi ruch naukowy, zakwitła nieznana lub odrodzona sztuka, handel i przemysł. Uruchomiły się niezmierne skarby, drzemiące od wieków w skarbcach lub mocy królów perskich.
Wkrótce wzniesiona przez Macedończyka Aleksandrya, dzięki greckim królom Egiptu (Ptolomeuszom), zajaśniała pełnym blaskiem.
Milionowy gród nad Nilem stał się królową oświaty, zbiegowiskiem uczonych, pierwowzorem dotąd nieprześcignionym! Słynne Muzeion, gdzie nauczali mędrcy, gdzie zgromadzono z czterech stron świata 700,000 rękopisów, zawarło całą mądrość, jaka była po owe czasy dorobkiem całej ludzkości. A nie były to wcale wątłe iskierki, za jakie my je najczęściej uznajemy, zarozumiałe dzieci najnowszej cywilizacyi.
Najrzadsze rękopisy nieznanych nawet z nazwiska uczonych i filozofów zgromadziły się tu w odpisach, przekładach lub unikatach. Na koszt monarchy setki podróżników badało odległe kraje, i nieznane z imienia ludy. Przywozili nieocenione zbiory naukowe, nad któremi znów pracowały legiony uczonych, hojnie płatnych ze szkatuły królewskiej.
Tu mędrcy nauczali spragnionych wiedzy słuchaczów, a tłumy ich przybywały ze wszystkich stron świata.
Krótko mówiąc, Aleksandrya była pierwszym i jedynym skarbcem dorobku umysłowego ówczesnej ludzkości.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

I co z niej zostało?

Przeminęła jak cień, jak tyle już wspaniałości ziemskich, jak mamuty, których kości gdzieniegdzie wykopujemy, a o których prostaczkowie naiwnie dziś pytają: czy naprawdę mogły żyć niegdyś tak wielkie zwierzęta?... A jednak żyły, tylko pamięć o nich zaginęła.
W tych skarbach umysłowych, zatraconych po większej części bez śladu, których bezdusznemi szczątkami całe średniowiecze się karmiło, było i musiało być mnóstwo takich zdobyczy, które, powtórnie wykrzesawszy z głów swoich, uważamy niesłusznie za zupełnie nowy i oryginalny dorobek.







  1. Boska komedya, pieśń 32.
  2. Prócz Węgrów jedynie i garstki Basków.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Erazm Majewski.