Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy/Część druga/XV

<<< Dane tekstu >>>
Autor Miguel de Cervantes y Saavedra
Tytuł Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy
Wydawca Wydawnictwo J. Mortkowicza
Data wyd. 1937
Druk Drukarnia Naukowa Tow. Wydawn.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Edward Boyé
Tytuł orygin. El ingenioso hidalgo Don Quijote de la Mancha
Źródło Skany na Commons
Inne Cała powieść
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


KAPITULUM XV
KTÓRE OPISUJE, KIM BYŁ RYCERZ ZWIERCIADEŁ I JEGO GIERMEK

Don Kichot odjechał niepomiernie rozradowan, chełpliwy i pyszny, z odniesionego zwycięstwa nad Rycerzem Zwierciadeł, który, według jego mniemania, był najdzielniejszym na świecie rycerzem. Dowierzając jego słowu przyrzeczonemu, oczekiwał wiadomości o księżniczce Dulcynei, jeżeliby jej omamienie jeszcze trwało. Musiał przecie powrócić, pod grozą wyklęcia z zakonu rycerskiego i zdać mu szczegółową relację ze spotkania z panią Dulcyneą. Ale Don Kichot myślał jedno, Rycerz Zwierciadeł drugie, chocia na ten czas tylko to miał na pieczy, aby najrychlej plastrami się obłożyć, tak, jakżeśmy już namieniali. Dziejopis powiada, że bakałarz Samson Karrasco poradził Don Kichotowi powrócić na szlak rycerskich przygód, złożywszy wprzód walną naradę z plebanem i balwierzem, jakiby był sposób najlepszy na przytrzymanie Don Kichota spokojnie w domu, bez tego, aby swój umysł zadręczał szukaniem nieszczęsnych przygód. Wszyscy jednomyślnie na to się zgodzili, za namową Karrasca, że trzeba Don Kichotowi dać wolność w świat wyruszenia, jakoże żadną miarą i tak zatrzymać go nie było można. Samson Karrasco miał mu zajechać drogę, przebrany za rycerza błędnego, znaleźć pobudkę do wyzwania go na orężną rozprawę i zwyciężyć go (co im się rzeczą łatwą być wydawało) — przed bitką zaś mieli pospołu ustanowić, że zwyciężony woli zwycięscy na wszem podlegać będzie; zatem Karrasco, korzystając ze swojej wygranej, przywiedzie go do domu i rozkaże mu przez dwa lata stamtąd się nie wydalać, wpóki nowego jakiegoś rozkazania nie otrzyma. Wszyscy mieli to za rzecz pewną, że zwyciężony Don Kichot, wypełni co do joty ten rozkaz, aby niwczem nie uchybić ustawom rycerstwa błędnego. Można też się było spodziewać, że w przeciągu tego czasu, który w swoim domu spędzi, zapomni o swych szaleńczych przywidzeniach, albo, że jakieś remedium na to szaleństwo wynalezione zostanie.
Karrasco podjął się tej przysługi i wziął sobie za giermka Tomasza Ceciala, kmotra i sąsiada Sanczo Pansy, człeka nie w ciemię bitego, rezolutnego i wesołego kompana. Samson uzbroił się tak, jakeśmy to już namienili, zaś Tomasz Cecial przysądził sobie fałszywy nos do nosa, co mu go natura dała, aby nie być poznany od swego kmotra, przy wzajemnem spotkaniu. Poszli w tropy Don Kichota i mało nie dostawało, aby nie byli przytomni przygodzie z Wozem Śmierci. Napotkali go wreszcie w boru, gdzie się przytrafiło to, o czem już czytaliśmy. Gdyby nie uprzedzenia dziwackie Don Kichota, które mu kazały utrzymywać, że bakałarz nie jest bakałarzem, pan bakałarz byłby się stał na wieki niesposobny dostąpienia stopnia licencjata, bowiem prawdziwie w piętkę mierząc, w łeb uderzył. Tomasz Cecial, ujrzawszy, że ich zamysł na niczem spełzł i że ich wyprawa tak smutny obrót wzięła, rzekł do bakałarza:
— Wierę, panie Samsonie Karrasco, mamy to, nacośmy zasłużyli. Łatwo jest porywać się na jakieś przedsięwzięcie, ale wyjść z niego później trudno. Don Kichot jest głupi, my mądrzy, odjechał zdrów i śmiejący się, my zaś strapieni i obici tu zostajemy. Obaczmy teraz, kto jest bardziej szalony? Czy ten, co jest nim w istocie, nie mogąc się od tego uchronić, czyli też ten, co nim być pragnie z wolnej woli?
Samson odparł na to:
— Różność między tymi dwoma szaleńcami taka jest, że ten, co jest nim w istocie, musi już takim na wiek pozostać, zaś tamten, co tylko na czas zmyśla nim być, przestanie, kiedy zechce.
— Skoro tak jest — rzekł Tomasz Cecial — ja uczyniłem się po dobrej woli głupcem, przemknąwszy na służbę, do WPana, jako giermek — teraz zaś równie z dobrej woli pragnę przestać być bezrozumnym i do domu powrócić.
— Uczynisz, jak zechcesz — odparł Samson. — Co do mnie, to próżno się spodziewać, abym powrócił do domu, wpóki Don Kichotowi tęgo boków nie obiję. Już teraz nie mam zamysłu przywrócenia go do rozumu; zemsta będzie jedyną moich poczynań pobudką. Wielki ból, który w żebrach odczuwam, nie zwala, abym się litością miał powodować.
Taką bawiąc się rozmową, przybyli do wsi, gdzie trafunkiem, na swoje szczęście, napotkali cyrulika, w rzemiośle swym zawołanego, który nad bakałarzem pieczę roztoczył. Tomasz Cecial odjechał Karrasca, przemyślającego o sposobach zemszczenia się. Historja powie nam o nim w swoim czasie, nie chcąc teraz Don Kichota zaniedbywać.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Miguel de Cervantes y Saavedra i tłumacza: Edward Boyé.