<<< Dane tekstu >>>
Autor Owidiusz
Tytuł Przemiany
Pochodzenie Przemiany
Życie i poezja Owidjusza
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1933
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Bruno Kiciński
Tytuł orygin. Metamorphoseon, Libri Quindecim
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XXXVII. Pojedynek Acheloja z Herkulesem.

»Czemuż o innych mówię? — Ja nawet, młodzianie,
Mogę się wam w trojakiej pokazać przemianie:
To mam postawę bożka, to przechodzę w węża,
To jak buhaj, moc moja w rogach się wytęża,
W rogach, póki je miałem; ale ich połowę
Już straciłem«. — Westchnienie przerwało mu mowę.
I obrażenia czoła i westchnień przyczyny
Tezej pyta się bożka; ten, uwieńczon w trzciny,
Tak rzecze: »Twem pytaniem rozjątrzasz mą ranę;
Któż bowiem chętnie swoją wspomina przegranę?
Lecz opowiem ci wszystko, bo, rycerzu śmiały,
Mniej hańby mam, żem uległ, niż żem walczył, chwały;
Wielkość zwycięscy serce pociechą napawa.
Może kiedy cię doszła Dejaniry sława,
Najurodziwszej z dziewic? Więc jej siągać śmieją

Tysiączni zalotnicy zazdrosną nadzieją.
I jam wszedł w dom Eneja, chcąc być jego zięciem;
Po mnie z temże się ozwał Alcyd przedsięwzięciem.
Inni dwom ustąpili. Alcyd się nadyma,
Iż jego żona teściem Jowisza otrzyma,
Iż się wsławił spełnieniem macochy[1] poleceń.
Jam rzekł: »Królu, człowieka wyżej boga nie ceń!
— Jeszcze wtenczas Herkules nie był w bogów rzędzie —
Jam bóg rzeki, dzielącej twój kraj w bystrym pędzie.
Jeśli mnie oddasz córkę, w twej zostanie ziemi
Miast być obcą z przychodniem pomiędzy obcemi.
By ją zyskać, czyż trzeba obrażać Junonę
I mieć od niej za karę prace wyznaczone?
A ty, synu Alkmeny, tak z rodu chełpliwy,
Fałszywyś syn Jowisza lub zbrodnią prawdziwy;
Przyznając się do ojca, matki hańbę wznowisz;
Jeśli matka niewinna, ojcem nie jest Jowisz«.
To słysząc, już mnie Alcyd przemierzał oczyma,
A gdy wrzącego gniewu dłużej nie utrzyma,
Woła: »Lepszym do boju, niźli do wymowy;
Bylem cię siłą przemógł, ty mię zwycięż słowy«.
Już biegł; cofać przechwalstwa mając za ohydę,
Zrzucam szaty zielone i walczyć z nim idę.
Gdy ramiona wyprężę, pierś ręką zasłonię,
Wszystkie członki ku dzielnej sposobię obronie,
On garść prochu porywa i na mnie go sieje
I zaraz sam podobnież od piasku żółknieje.
Już mię za uda chwyta, już za kark prze z bliska

I ze wszystkich stron razem potężnie mię ściska.
Broni mię własny ciężar, jestem niezachwiany;
Tak skała, gdy w nią wzdęte szturmują bałwany,
Stoi na morzu, własnem bezpieczna brzemieniem.
Po przerwie idziem z nowem na bój uniesieniem.
Żaden kroku nie cofnie; z zajadłością srogą
Czoło z czołem, pierś z piersią, noga trze się z nogą.
Daremnie piersi moje trzykroć w tej potrzebie
Usiłował Herkules oderwać od siebie.
Ledwie w czwartym zawodzie wydobył ramiona
I gdy już ma być światu prawda objawiona,
Powalił mię na ziemię i usiadł na grzbiecie.
Wierzcie mi, bo czczej sławy nie szukam na świecie,
Rozumiałem, żem został górą przywalony.
Ledwie go spotniałemi objąłem ramiony,
Ledwie się ze srogiego wywinąłem splotu;
On dyszącego nękał, wzbraniał sił powrotu,
Gwałtem tłoczył za gardło, aż uczuwszy brzemię,
Kolanom zarył w piasek i musiał gryźć ziemię.
Słabszy męstwem, chcę własnym zbawić się fortelem:
Zmieniony w węża, pierzcham przed nieprzyjacielem,
A kiedy w łuk ogromny roztaczam pierścienie
I sykiem przeraźliwym napełniam przestrzenie,
Szydząc z moich zdrad, Alcyd nawet się nie zdumiał.
»Jam jeszcze — rzekł — w kolebce węże dławić umiał[2],
A choćby nawet z ciebie powstał smok niezmierny,

Jak małą byłbyś cząstką owej hydry z Lerny![3]
Jej rany były płodne, z jej stu głów odcięta,
Każda głowa cudownie tworzyła bliźnięta.
I lubo się w jaszczurcze gałęzie rozrosła,
Przecie ją przemoc moja zgromiła i zniosła.
I powiedz, co się z tobą, Acheloju, stanie
W jednego tylko węża grożący przemianie?
Czy aby umiesz walczyć pożyczoną bronią?«
To rzekł i szyję moją tak potężnie dłonią
Ścisnął, jak gdybym został ujęty w obcęgi,
I nie mogłem się wyrwać z pod przemocy tęgiej.
Trzecia mi zostawała przemiana w buhaja.
Biorę ją, a chęć zemsty siły me podwaja.
On, gdy moje mięsiste podgarle zakręci,
Natychmiast mię do siebie przyciąga wbrew chęci.
Wreszcie porwie za rogi rękoma silnemi,
W grunt je wbija i w końcu kładzie mię na ziemi.
Nie dość miał na tej zemście; róg mi jeszcze łamie
I wiecznego kalectwa zostawuje znamię.
Jabłka i wonne kwiaty mieszczą w nim boginie,
Odtąd mój róg za godło obfitości słynie«.
Rzekł; wtem nimfa, jak łowów bóstwo, ustrojona,
Spuściwszy gęste włosy na oba ramiona,
Przychodzi i na stoły z rogiem obfitości
Wszystkie skarby jesieni zastawia dla gości.

Nazajutrz, gdy świat znowu ujrzał uśmiech zorzy,
Nie czekając, aż rzeka bałwany ukorzy,
Aż znowu płynąć będzie w dawnem łożu swojem,
Rozstają się rycerze z bożkiem Achelojem.
Ten chrome swoje czoło zaraz kryje w wodzie.
Prócz tej skazy, wad innych nie miał w swej urodzie;
By jednak i tę ukryć, albo w rokiciny,
Albo przybiera skronie w gęsty wieniec trzciny.





  1. Junony.
  2. Niedługo po urodzeniu Herkulesa posłała Junona dwa węże, które go miały zgubić; on jednak zdusił na śmierć napastników.
  3. Stugłową Hydrę, żyjącą w jeziorze Lerne na południe od Argos, wypłoszył H. z legowiska ognistemi strzałami i odciął jej wszystkie głowy; ale ponieważ w miejsce jednej odciętej wyrastały zawsze dwie świeże głowy, przeto gorejącemi głowniami wypalał miejsca na szyi po odciętych głowach, zapobiegając tym sposobem wyrastaniu głów nowych.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Owidiusz i tłumacza: Bruno Kiciński.