Przyczynek do dziejów nauki
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Przyczynek do dziejów nauki |
Pochodzenie | Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891) |
Wydawca | G. Gebethner i Spółka, Br. Rymowicz |
Data wyd. | 1893 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Kraków – Petersburg |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała część II Cały zbiór |
Indeks stron |
Jeżeli badacz rozwoju ludzkości sięgnie myślą na kilka tysięcy lat przed naszą erą, to jego oko duchowe ujrzy na dostrzegalniach Babilonu, na wieżach tajemniczych świątyń Egiptu mężów, poświęcających całe swoje życie obserwacji nieba. Lazurowe sklepienie z miljonami jego świateł od zarania dziejów zwracało na siebie uwagę człowieka. Do niego zwracał się kapłan egipski, gdy mu chodziło o zwiastowanie chwili wylewu karmicielki rzeki; na niem wróżbita chaldejski odczytywał wyroki bogów; ku niemu zwracał wzrok swój mieszkaniec dalekiego Wschodu, czatując na strasznego smoka, wroga gwiazdy dziennej. Zawsze i wszędzie człowiek uważał niebo za symbol trwałości, za siedlisko bogów nieśmiertelnych.
Gdy z upływem czasu berło wiedzy przeszło do rąk Greków, badanie nieba przybrało inny zupełnie charakter. Długo wprawdzie w umyśle tłumów gromo-władny Jowisz panował na niebie, lecz filozof grecki bardzo wcześnie przestał się zajmować miłostkami lekkomyślnych bogów i bogiń, a natomiast żywo go zajmowała harmonja ruchów ciał niebieskich. Wielcy myśliciele Grecji badali przyczyny ciekawych ruchów sklepienia nieba i gwiazd błądzących, starali się wymierzyć odległości i wielkości planet, a nawet wyznaczyć położenie gwiazd stałych. Zawiłym był układ Ptolemeusza. Sfery, cykle i epicykle, jak dziś wiemy, nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, lecz pomimo to prace badaczy greckich stanowią podwalinę wspaniałego gmachu astronomji. Obserwacje Hipparcha i jego odkrycia stanowią świetną kartę w dziejach królowej nauk.
Kiedy w następstwie ślepy fanatyzm ogniem i mieczem wytępił wszystkie zdobycze ducha ludzkiego, wtedy wrodzona człowiekowi chęć poznania przyszłości na gruzach prawdziwej nauki wzniosła nowe świątynie, fałszywym wprawdzie bogom poświęcone, lecz pomimo to w nich przechowywała się iskra świętego ognia wiedzy, z której w następstwie wystrzelił jasny płomień prawdziwej nauki. Astrologja przekształciła się w astronomję. W epoce odrodzenia ludzkość nietylko odbudowała starożytną astonomję, lecz jeszcze dzięki gienjuszowi naszego nieśmiertelnego rodaka zrobiła niezmiernie ważny krok naprzód, poznawszy prawdziwą budowę świata. Kopernik rozpoczął szereg tych wielkich mężów, którzy ludzkość pchnęli na nowe tory. Wskazawszy prawdziwe stanowisko ziemi we wszechświecie, astronom polski uczynił wszystkie cykle i epicykle niepotrzebnemi. Zawiłe napozór biegi planet stały się prostemi.
Lecz chciwy wiedzy umysł ludzki i na tem wielkiem odkryciu się nie zatrzymał, poznawszy prawdziwy bieg ciał naszego układu, chciał jeszcze zbadać prawa rządzące tym biegiem. Gienjalny astronom Kepler, posiłkując się znakomitemi obserwacjami swego mistrza, Tychona Brahe, z nadludzką prawie cierpliwością próbując hypotezy po hypotezie, wykrył nakoniec prawa, rządzące ruchami planet i ich księżyców. Prawa Keplera, stanowiące najważniejszy krok do ustalenia nauki o panowaniu stałych praw w przyrodzie, można uważać za najważniejszy pomnik potęgi umysłowej człowieka.
I na tem wielkiem odkryciu umysł ludzki nie zatrzymał się w swoim zwycięzkim pochodzie ku zdobyciu prawdy. Już Kepler starał się zbadać przyczynę zmuszającą planety do krążenia około słońca, lecz, będąc z natury mistykiem, szukał jej w duchach, zamieszkujących słońce. Po nim i inni badacze tą kwestją się zajmowali, lecz dopiero gienjalnemu myślicielowi angielskiemu udało się podać hypotezę, która i po dziś dzień panuje w nauce. Tą hypotezą jest siła ciążenia powszechnego. Newton, obserwując spadanie ciał na naszej planecie, starał się rachunkiem wykazać, że ta sama siła, która przyciąga ku ziemi spadające jabłko, jest też przyczyną wiecznego krążenia księżyca około naszego globu. Udowodniwszy tę prawdę, Newton przyjął, że wszystkie ciała przyciągają się wzajemnie w stosunku prostym mas i odwrotnym kwadratów odległości i z tego prawa, drogą rachunku, wyprowadził prawa Keplera. Prawo Newtona nietylko daje nam możność wyznaczenia biegu planet i komet, odkrywania ciał niebieskich drogą czysto rachunkową, lecz jeszcze rządzi samowładnie w całym przestworze niebios. Na skinienie potężnej siły ciążenia wznosi się łono oceanu, krążą planety i komety, na jej rozkaz pląsają bliźniacze gwiazdy i zmienia się postać nieba gwiaździstego.
Olśniony blaskiem tego cudownego odkrycia umysł ludzki przez długi czas poczytywał je za prawo święte, za natchnienie boże, lecz gdy pierwsze upojenie minęło, krytyka na nowo rozpoczęła swoją syzyfową pracę. Z początku nieśmiało, lecz później coraz głośniej rozlegało się pytanie: w jaki sposób odbywa się przyciąganie pomiędzy ciałami odległemi i niczem ze sobą niezwiązanemi? Gdy widzimy dwa ciała działające na siebie z odległości, zawsze szukamy związku pomiędzy niemi, doświadczenie bowiem uczy nas, że w takich razach zawsze istnieją pręty, nitki lub inne jakieś ciała pośrednie, łączące ze sobą dane ciała. Gdy np. przeprowadzony dzwonek od jednego miejsca do drugiego, to łączność pomiędzy punktami odległemi utrzymuje albo drut, albo powietrze ściśnione, lub też prąd elektryczny. Otóż, opierając się na licznych obserwacjach, niektórzy uczeni, a liczba ich z każdym dniem wzrasta, twierdzą, że i w przypadku przyciągania się ciał z odległości zawsze istnieje jakiś środek dla oka niewidzialny, który dane ciała ze sobą łączy. Tym środkiem, o ile się zdaje, jest eter, roznoszący fale świetlne i elektryczne. Eter ten składa się z nieskończenie licznych cząstek biegnących z niezmierną szybkością i we wszystkich kierunkach. Jeśli śród tego gradu cząstek eteru wyobrazimy sobie dwa ciała materjalne, to możemy dowieść, że wypadkowa uderzeń na powierzchnie ciał od siebie odwrócone jest większą, niż wypadkowa ciśnień na powierzchnie ku sobie zwrócone, przez co ciała do siebie się zbliżają i tym sposobem przyciąganie wzajemne ciał, które według hypotezy Newtona jest jakiemś zjawiskiem tajemniczem, znajduje tłómaczenie mechaniczne.
Teorja elektryczna światła Maxwella czyni powyższe przypuszczenie bardzo prawdopodobnem, tak, że blizkim jest dzień, w którym badawczemu umysłowi człowieka uda się nakoniec rozjaśnić jedną z największych tajemnic przyrody: działanie z odległości.
Ta kartka z dziejów nauki najlepiej nam dowodzi bezzasadności twierdzenia, że człowiek nigdy nie będzie w stanie dotrzeć do prawdziwej przyczyny zjawisk. Epigonowie Hipparchów, Koperników, Keplerów, Newtonów, Galileuszów i Maxwellów, uzbrojeni w zdobycze długich wieków, odkryją nam prawdy, o których nie marzyła najbujniejsza fantazja.