Przygody czterech kobiet i jednej papugi/Tom VI/X
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Przygody czterech kobiet i jednej papugi |
Wydawca | Alexander Matuszewski |
Data wyd. | 1849 |
Druk | Jan Jaworski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | Les Aventures de quatre femmes et d’un perroquet |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Willem, po przyjeździe swoim do Brukselli, gdzie już zaczął się zajmować interasami z domem Düniel, przekonał się, że przed trzema tygodniami, niepodobna mu będzie wrócić do domu; wtém odebrał dwa listy.
Na jednéj kopcicie poznał rękę Tristana, na drugiéj zaś pismo Eufrozyny. Najpierwéj odpieczętował ostatni; ale, chociaż bardzo kochał przyjaciela, więcéj jeszcze zawsze kochał panią Van-Dick, zachował więc najlepszy przysmaczek na zakąskę, jak to mówią, tém bardziéj, że list był grubości niepospolitéj, a wziął się do listu od Tristana, aby przejść z jednéj rozkoszy w drugą, już najzupełniejszą.
Willem zamknął okna, aby gwar z ulicy nie przerywał mu najprzyjemniejszego czytania, z uniesieniem pocałował list na potém do czytania; odłożony, rozciągnął się z niedbałością na dużym fotelu i czytał:
„Nie możesz sobie wystawić mój drogi Willemie, ile mnie twój wyjazd robi nieszczęśliwym. Nie wiem czegobym nie dał żebyś tu był teraz. Z twojéj strony, pewny jestem, że ten żal podzielasz; wątpię tylko ażeby żale nasze z jednéj pochodziły przyczyny.
„Nic się względem ciebie w domu nie zmieniło; moje położenie tylko zdaje się zachmurzać. Przeczuwam, że będę zmuszonym porzucić pana Van-Dicka, dla szczególnych okoliczności; które ci późniéj wytłumaczę, w niczém, cokolwiek przedsięwezmę nie jestem szczęśliwym, a gdybym jeszcze czasami nie znalazł pociechy w przyjaźni, jaką jest twoja, zdaje mi się, że z rozpaczy porzuciłbym życie.
„Ja i pani Van-Dick, rozmawialiśmy tylko o tobie. Pozwalam sobie ją wymienić, bo wiem żeś rozsądny chłopiec i nie porzucisz byle gdzie listu mego: Nie ukrywała mi myśli swoich, względem ciebie, i sądzę, że winiem rozumieniu podzięki żale ze mną po twoim odjeździe.
„Wczoraj, bardzo uważnie patrzyłem się na nią, w czasie kiedy o tobie mówiła. Zdawała mi się bardzo wzruszoną: znasz jak myślę przyczynę tego wzruszenia, i nie mam potrzeby ci ją opisywać bo się najpewniéj jéj domyślasz. Bądź szczęśliwy, zasługujesz na to, a wśród smutku mego, który szczególne i niespodziwane okoliczności zrodziły, pysznię się prawie, że mi jesteś winien twoją, teraźniejszą i przyszłą pociechę.
„Zdaje mi się, że możesz mi jeszcze odpisać do domu nad książęcym kanałem; może nie odjadę nim twój odpis przyjdzie, a zresztą, zostawię ci mój adres, bo zawsze, chociaż porzucę pana Van-Dick, to nie porzucę miasta.
„Bądź zdrów mój przyjacielu; pojadę może do Brukselii, zawiozę c1 trochę radości i pocieszę się tą, którą ci nadam. Cokolwiek się stanie, nie wątp o mojéj przyjaźni, ani o mojém poświęceniu dla ciebie.
— To dziwna rzecz! po przeczytaniu listu zawołał Willem, jak też ten cały list Tristana jest tajemniczy i pełen smutku. Dla czego też on porzuca dom państwa Van-Dick? dla czego nie opisuje mi przyczyny, dla któréj zdaje się jakby się poróżnił z niemi? biedny chłopiec! co u djabła spadło na niego?
I Willem prawie zapomniał o liście który trzymał w lewéj ręce.
Ja to muszę jeszcze odczytać, pomyślał sobie, kładąc list Tristana na kominie, i z radosném drżeniem otworzył list od Eufrozyny.
„Nie możesz sobie wystawić, ile twój odjazd boleści narobił twojéj Eufrozynie; w okrutnym smutku, wciąż jestem pogrążona, a ty? ty pewnie także smutnym jesteś, przekonana jestem o tém. Ah! jakże miłość jest okrutném uczuciem, w ten czas kiedy, musimy się z ulubionym przedmiotem rozłączać! kiedy mówię że jesteś smutny, może się mylę? może o mnie zapomniałeś? może mnie zwodzisz? może zdradzasz? Ty wiesz jak jestem zazdrosną; drżę z obawy, abyś innéj nie pokochał. Gdyby to nastąpić miało. Willemie! umarłabym!”
— Jak ona mnie kocha! powiedział Willem do siebie; i ze łzami radości w oczach czytał daléj:
„Jestem bardzo smutna: wiesz, wczoraj zostawiłam na noc okno od mego pokoju otwarte, tak jak gdybym na ciebie jeszcze oczekiwała. Niestety! tyś nie mógł przybyć! oka nie mogłam przez całą noc zamknąć. Dla roztargnienia, usiadłam do fortepianu o drogiéj po północy. Przymuszony był pan Van-Dick powiedzieć mi, że nikomu spać nie daję w całym domu Ja, tak zapomniałam o czasie i godzinie, że nie mogłam na nic zważać, o niczém pamiętać, tylko o tobie jednym. Zdawało mi się, że ta muzyka przez ciebie usłyszaną będzie; że ci powtórzy imię téj Eufrozyny, jak ona twoje tylko powtarza bezustannie.
„Tyś szczęśliwszy! ty masz portret mój, a twój tylko w sercu mojém się odbija. Pan Tristan powiedział mi, że dopełnił mego polecenia? i że oddał ci mój portret, który kazałam skrycie przed tobą zrobić i jako niespodziankę ci gotowałam. Czy ci się podobał? czyś szczęśliwy z niego? Oh! napisz do mnie jak najprędzéj mój ubóstwiany Willemie; powtarzaj mi często, że mnie kochasz. Ach! to słowo, tak mile brzmi w uszach kobiety, która nigdy, nigdy nie kochała, a która nareszcie czuje że teraz kocha! Jednakże, pomimo całéj mojéj dla ciebie miłości, muszę cię zmartwić. Długo pasowałam się z sobą, czy ci mam donieść lub nie to, co ci późniéj opisze, lecz zdawałoby mi się, że niegodną byłabym ciebie, gdybym cokolwiek miała przed tobą skrytego.
„Ty, tak jesteś dobrym, że złego nawet przewidzieć nie możesz, i nie jesteś w stanie pojąć aby cię zdradzić można było. Życie, pełne jest zawodów mój przyjacielu! może tylko nas dwoje na całym święcie, którzy się kochamy bez ukrytéj myśli, i którzy szczęśliwi jesteśmy naszą miłością. Poznałam, żem wpadła w ten sam błąd w który ty wpadłeś, i bardzo mi było boleśnie, żem się zawiodła na człowieku, o którym myśleliśmy, że jest naszym przyjacielem:“
Co to się ma znaczyć? pomruknął Willem.
I czytał daléj:
„Ty wiesz ileśmy byli zawsze dobrzy dla pana Tristana; jakeśmy mu zaufali. Ja sama, co sobie nawet teraz wyrzucam, byłam tyle nieroztropną żem mu powierzyła miłość naszą, bo on robił mój portret i on go miał tobie oddać. No! patrzajże, jakeśmy pobłądzili oboje, pokładając zaufanie nasze w takim człowieku.
„Wczoraj w wieczór, bardzo w niewinnéj myśli, przyjęłam rękę, którą mi podał dla przejścia się po ogrodzie i mówienia o tobie. Z początku prowadziliśmy rozmowę jak się należy; potém, potrochu, co raz mniéj mówił, a za to ściskał mi rękę, postrzegłszy to, chciałam rękę usunąć, lecz on mi ją zatrzymał. Natenczas usiadłam: on także przy mnie usiadł; i chociaż niepowiedział mi wyraźnie tego słowa, kocham cię, lecz wszelkiemi sposobemi dawał mi to do zrozumienia: położenie moje stawało się co chwila przykrzejszém, gdy szczęściem, Athenais przyszła zawołała mnie do słabego Edwarda.
„Znajdowałam tego młodego człowieka bardzo grzecznym i przyjemnym, lecz nigdy nie mogłam się zdobyć na posądzenie go o szczególną dla mnie przychylność, chociaż w kilku okolicznościach, zdawało mi się postrzegać w nim coś podobnego, o czém zda mi się mówiłam ci nawet; spędzałam tłomaczenie słów jego, na skłonność ku tobie moją: na myśl ciągle miłością twoją zajętą, nareszcie na właściwą wszystkiém kobietom zalotność. To też przyrzekłam sobie, że ci nawet mówić o tém nie będę; lecz teraz rzecz ta wzięła na siebie tak poważy charakter, że zdaje mi się powinnością moją o wszystkiém cię uwiadomić.“
Oh! to strasznie! to szkaradnie! zawołał Willem, i czytał daléj:
„Wysław sobie, mój najdroższy, że dzisiejszego poranka byłam smutną; zbytkowną byłoby rzeczą powtarzać ci, dla czego taką byłam. Pan Van-Dick tyle mi przykrości narobił, żem się aż rozpłakała. Wątp teraz o mojéj dla ciebie miłości! otóż potém, schroniłam się do mego pokoju, i tam już, bez przeszkody, najszczerzéj się wypłakałam, sądząc że mi przynajmniéj nikt przez cały dzień myśli moich o tobie nie przerwie: gdy tym czasem pan Van-Dick wyszedł z domu a pan Tristan wszedł do mnie.
„Nie mogłam inaczéj postąpić, tylko musiałam po przyjąć, i myślałam, że przyszedł wytłumaczyć się i niejako przeprosić za postępowanie wczorajsze. Tym czasem, nie powiem ci co się tu działo, rumieniłabym się powtarzając ci to wszystko co mi powiedział; wiedz tylko, że takich sobie pozwolił wyrażeń, żem znów ze wstydu płakała, i że wypchnąwszy go za drzwi, oznajmiłam mu, że powinien na zawsze dom pana Van-Dicka porzucić W chwili, gdy ci to piszę, cała jeszcze jesieni zburzona i wzruszona tą przykrą sceną, jednakże nie chciałam poczynać listu opisywaniem podobnych rzeczy, aby pierwsze, które odemnie czytać będziesz słowa, nie były dla ciebie przykremi.
„Pojmujesz pewnie powody, dla których ci to wszystko donoszę: Ty, bardzo lubisz tego człowieka, a że on jest nadzwyczaj przebiegły, mógłby, nadużywając daru dowcipu, nazmyślać, przed tobą dziwnych na mnie rzeczy, i tym sposobem pozbawić mnie twojéj miłości i twego szacunku, dwóch uczuć, o które najwięcéj dbam na całym świecie.
„Zresztą, nie pisz do niego, nie czyń mu najmniejszego wyrzutu za to co się stało: wszak on dom nasz porzuci; a nim to nastąpi, nie czyń mu téj pociechy, aby mógł uwierzyć że ci dokuczył.
„To bardzo zły człowiek. Prędko mi odpisz, czy ci portret mój oddał; bo chociaż mnie o tém zapewniał, drżę cała, czy go nie zatrzymał, i czy ztąd wyjechawszy, nie zamyśla pokazywać go jak jakie trofea.
„Bądź zdrów, mój najdroższy! pisuj do mnie często, zmieniając pismo na kopercie, aby służący nie poznali pisma twego. Raz jeszcze, bądź zdrów! najczuléj, najserdeczniéj cię całuję, i kocham.”
Trudno bardzo było Eufrozynie ten list napisać, lecz go wreszcie wymęczyła.
Co do Willema, kiedy go przeczytał, zdawało się przemienionym w posąg marmurowy został.