<<< Dane tekstu >>>
Autor Sophie de Ségur
Tytuł Przykładne dziewczątka
Podtytuł Zajmująca powieść dla panienek
Pochodzenie Przykładne dziewczątka
Wydawca Księgarnia Ch. I. Rosenweina
Data wyd. 1928
Druk Drukarnia „Siła”
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Jerzy Orwicz
Ilustrator Marian Strojnowski
Tytuł orygin. Les Petites filles modeles
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cała książka
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
X.
Zmoknięta lalka.

Nabawiwszy się doskonale, zjadłszy ciastka i lody Zosia odjechała ze swą macochą, a Kamilka, Madzia i Stokrotka poszły spać do dziecinnego pokoju.
Pani Marja ucałowała serdecznie Kamilkę, dowiedziawszy się jak zachowała się przykładnie w sprawie zerwanych ukradkiem gruszek, a pani Fiszini nie podejrzewała, że chodziło o Zosię. Stokrotka była zachwycona swą lalką i jej wytwornemi strojami, bo i czegoż tam nie znalazło się w tych szufladach komody! Lalka miała letnie i zimowe sukienki, bieliznę, przybory do umywania i czesania, jednem słowem nic nie brakło tej ślicznej lalusi, którą można było ubierać, i rozbierać, nakładać pończoszki i trzewiczki i bawić się nią bez końca zrana, w dzień i wieczorem.
Pewnego dnia mamusia powiedziała dziewczynkom, że pójdą z nią na daleki spacer. Wielka zapanowała radość z tego powodu. Stokrotka, nie chcąc rozstać się ze swą lalką, postanowiła zabrać ją z sobą, pomimo, że jej bardzo ciężyła.
— Wybrudzisz ją, jeśli będziesz ciągnęła za ręką — mówiła Madzia.
— Będę ją niosła — upierała się Stokrotka.
— Niech robi jak chce, wtrąciła Kamilka, przekona się sama, że lalka przeszkadza w bieganiu.
Ale Stokrotka nie chciała za nic zostawić lalki w domu i za chwilę wszystkie trzy dziewczynki biegły w podskokach około pani Marji, która oznajmiła, że udadzą się do młyna w lesie. Stokrotka trochę miała skrzywioną minkę, dowiedziawszy się o celu przechadzki, gdyż duża lalka ciężyła jej na ręku i nie mogła swobodnie się ruszać.
Przebywszy prawie pół drogi do młyna, pani Marja w obawie, żeby dzieci nie zanadto się zmęczyły, zachęciła je do odpoczynku pod cienistem drzewem, a sama zajęła się czytaniem książki, którą wzięła z sobą. Stokrotka przykucnęła u jej nóg, podczas gdy Kamilka z Madzią rwały kwiaty i poziomki na łące.
— Stokrotko! Stokrotko! chodź tu do nas, zawołała Kamilka. Co tu poziomek! A jakie dojrzałe!
Stokrotka nie mogła się oprzeć pokusie i pośpieszyła do swych przyjaciółek, które składały uzbierane jagody na dużych liściach, i ona również chciała zbierać poziomki, ale lalka przeszkadzała jej w robocie, jedną rączkę mając wolną, nie mogła dać sobie rady.
— Co zrobić z tą lalką? zapytywała siebie cichutko, może najlepiej będzie posadzić ją na mchu pod dużym dębem.
Umieściła więc lalusię w bezpiecznem miejscu i aż podskoczyła z radości, gdyż nic już jej nie przeszkadzało zrywać poziomki i swobodnie się poruszać.
W jakiś kwadrans potem pani Marja zauważyła, że niebo zasuwa się chmurami, złożyła więc książkę i zawołała na dzieci, aby wracały do domu.
— Spieszcie się — mówiła matka — burza nadchodzi, starajmy dostać się z powrotem, zanim deszcz lunie.
Dziewczynki pośpieszyły na wezwanie, niosąc uzbierane poziomki i ofiarując je matce na rozłożystych liściach.
— Niema już czasu na raczenie się poziomkami — rzekła pani Marja powstając pośpiesznie — czy widzicie jak zasępiło się niebo? Zaczyna grzmieć, chodźmy prędzej.
— Ach, jak ja się boję! zawołała Stokrotka przerażona.
— Czego się boisz?
— Piorunów. Boję się, żeby we mnie nie uderzył.
— Przedewszystkiem mogę cię zapewnić, że piorun uderza zazwyczaj w wysokie drzewa lub kominy, a przytem jesteś zabezpieczona, mając chustkę jedwabną na sobie i takież wstążki na kapeluszu.
— Ach, jak to dobrze, że wiem o tem. Nie będę już lękać się piorunów — zawołała Stokrotka radośnie.
— Wiatr silny się zrywa, za dziesięć minut najwyżej deszcz będzie lał jak z wiadra — rzekła pani Marja — biegnijcie co prędzej do domu.
Pomimo pośpiesznego powrotu, nie udało się uniknąć burzy. Wielkie krople deszczu spadały coraz gęściej, wiatr szumiał straszliwie. Dziewczynki sukienkami przykryły głowy i śmiały się, biegnąc szybko, nie odpoczywając ani na chwilę. Dochodziły już do ganku, gdy deszcz z gradem zmieszany bił je po twarzy i zmoczył doszczętnie.
— Zmieńcie zaraz pantofelki, pończoszki — rozkazała matka, sama też poszła do swego pokoju, by przebrać się całkowicie.
Niepodobna było wyjść z domu przez cały wieczór, deszcz nie ustawał, więc dziewczynki bawiły się w ciuciubabkę, a mamusie przyglądały się z przyjemnością ich zabawie; tak minął czas niepostrzeżenie do ósmej godziny, poczem Stokrotka poszła spać, a starsze znużone grą ruchliwą, zasiadły do czytania, gdyż miały dużo nowych i zajmujących książek.
Nagle wpadła Stokrotka bosa, w jednej koszulinie, płacząc rzewnie.
Wszyscy rzucili się ku maleńkiej dziewczynce, chcąc dowiedzieć się o powodach strapienia, ale łkanie nie pozwalało jej wymówić ani słowa.
— Moja la... la... lalka!... Moja lalka! jęknęła Stokrotka. Została tam pod drzewem!.. Moja śliczna lalusia!...
Znowu zalała się łzami i szlochała coraz głośniej.
— Twoja nowa lalka jest w lesie? W jaki sposób tam się dostała? pytała matka Stokrotki, nie wiedziała bowiem.
— Zabrałam ją z sobą na spacer, a potem posadziłam pod dużem drzewem, gdy zbierałyśmy poziomki. A potem grzmiało i ja się bałam piorunów.... Uciekałyśmy od burzy i zapomniałam o lalce....
— Być może drzewo ochroniło ją od zmoczenia, ale po co ją zabrałaś z sobą? Mówiłam ci już tyle razy, że nie należy brać lalek na długą przechadzkę, bo stanowią przeszkodę w zabawie.
Stokrotka słuchała w pokorze strofowań matki, uznając swą winę.
— Kamilka i Madzia odradzały mi również, szepnęła, ale nie chciałam rozstać się z moją śliczną lalusią!
— Jesteś ukaraną za swój upor; do jutra będziesz niepokoiła się myślą, czy nie przytrafiło się lalce co złego, czy nie popsuła się na deszczu, a może jakie zwierzęta leśne poszarpały ją lub kto z przechodzących zabrał....
— Ach, mamusiu droga! zawołała Stokrotka składając rączki błagalnie, niech mamusia poszle służącego do lasu. Opowiem mu w jakim miejscu posadziłam lalkę pod drzewem i może ją zaraz przyniesie.
— Jakto? Chciałabyś wysłać kogoś w taką pogodę podczas ciemnej nocy do lasu? odrzekła pani Rosburgowa. Mogłyby go wilki napaść. Nie poznaję zupełnie mojej córuchny!
— Ale moja lalka, moja biedna opuszczona lalusia! Mój Boże! co się z nią stanie!...
— Bardzo współczuję tobie, moje dziecko, ale nie widzę innej rady, jak czekać cierpliwie do jutra, a jeżeli się wypogodzi, pójdziemy razem na poszukiwania.
Stokrotka spuściła główkę ze smutkiem i powróciła do sypialni, mówiąc sobie, że oka nie zmruży aż do rana. Nie chciała nawet położyć się do łóżeczka, ale służąca namówiła ją, aby spróbowała zasnąć. Mała, spłakana, jeszcze szlochała trochę, poczem sen ją zmożył i obudziła się dopiero nazajutrz.
Ranek był prześliczny. Stokrotka wyskoczyła z łóżeczka, chcąc ubrać się jaknajspieszniej i biec na poszukiwanie lalki do lasu.
Kamilka i Madzia były już gotowe towarzyszyć jej w wyprawie, mamusie również poszły z niemi. Dziewczynki biegły w milczeniu tą samą drogą, którą uciekały wczoraj przed burzą.
— Widzę już ten dąb, pod którym ją posadziłam, wołała Stokrotka z przejęciem.
W kilka minut zatrzymały się wszystkie trzy przy drzewie, ale nie było lalki, ani żadnych śladów świadczących że tam ją zostawiono. Dziewczynki spojrzały po sobie z niedowierzaniem.
— Czy jesteś pewną, że ją tu posadziłaś? pytała matka Stokrotki.
— Jestem pewną — mamusiu — jestem pewną — odparła malutka z przekonaniem.
— Niestety, mamy dowód niezbity — rzekła Madzia, podniósłszy niebieski pantofelek, leżący w trawie.
Stokrotka, ujrzawszy pantofelek, rozpłakała się rzewnie. Ponieważ wszystkie poszukiwania okazały się nadaremne, powracano w milczeniu ku domowi. Dzieci zastanawiały się nad tem, co się stało z lalką? Przecież nie mogła rozmoknąć zupełnie na deszczu. Wilki nie zjadają lalek, a więc to nie wilk ją porwał, jednak zaszło coś niezwykłego.
Tak rozmyślając, przyszły do domu mocno zafrasowane. Stokrotka, wszedłszy do dziecinnego pokoju, zasiadła przy lalczynej komódce i układała starannie do szufladek cały dobytek zgubionej lalki, poczem zamknąwszy na klucz, zaniosła go Kamilce, mówiąc:
— Schowaj proszę cię ten kluczyk do swego biureczka. Jeśli zbiorę dość pieniędzy na kupienie nowej, takiej samej zupełnie lalki, to cała bielizna i suknie przydadzą się jeszcze.
Kamilka ucałowała Stokrotkę w milczeniu, wzięła kluczyk z jej ręki i chowając go do jednej z szufladek, westchnęła, szepnąwszy: „Biedna Stokrotka!...“
Madzia cierpiała również z powodu zmartwienia małej przyjaciółki i myślała wciąż nad tem jak ją pocieszyć. Nagle oczy jej zabłysły radością, zerwała się pośpiesznie ze swego koszyczka do roboty i wyciągnęła woreczek z pieniędzmi.[1] Podając go Stokrotce, zawołała:
— Oto masz na kupno nowej lalki. Uzbierałam sobie trzydzieści pięć złotych, aby kupić książki, które nie są mi koniecznie potrzebne. Niezmiernie się cieszę, że tobie przydadzą się te pieniądze i że będziesz mieć taką samą lalkę, jak tamta.
— O, dziękuję tobie serdecznie, Madziulko kochana, odrzekła Stokrotka, zapłoniona z wielkiego uradowania; poproszę zaraz mamusię, żeby mi kazała kupić taką samą!
Pobiegła do matki, która przyrzekła, że przy pierwszej okazji wyjazdu do dużego miasta lalkę sprowadzi.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Sophie de Ségur i tłumacza: Natalia Dzierżkówna.
  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; jedna z możliwych prawidłowych wersji tego zdania to Nagle oczy jej zabłysły radością, zerwała się pośpiesznie, ze swego koszyczka do roboty wyciągnęła woreczek z pieniędzmi. Inna możliwa wersja to Nagle oczy jej zabłysły radością, zerwała się pośpiesznie i ze swego koszyczka do roboty wyciągnęła woreczek z pieniędzmi.