Przykładne dziewczątka/XXVI
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Przykładne dziewczątka |
Podtytuł | Zajmująca powieść dla panienek |
Pochodzenie | Przykładne dziewczątka |
Wydawca | Księgarnia Ch. I. Rosenweina |
Data wyd. | 1928 |
Druk | Drukarnia „Siła” |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Jerzy Orwicz |
Ilustrator | Marian Strojnowski |
Tytuł orygin. | Les Petites filles modeles |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst Cała książka |
Indeks stron |
Pewnego dnia Kamilka uskarżała się na ból głowy. Jej twarzyczka pobladła zaniepokoiła panią Marję, która kazała jej położyć się do łóżka, a widząc że mała ma gorączkę, posłała wnet po doktora. Okazało się, że Kamilka ma ospę i natychmiast odłączono ją od reszty dziewczątek, w obawie aby się nie zaraziły. Tylko matka i poczciwa Eliza czuwały nad chorą. Madzia, Zosia i Stokrotka przesyłały jej różne wycinanki, rysowały widoczki, plotły koszyczki dla niej, chcąc okazać swe przywiązanie i współczucie. Choroba Kamusi rozwijała się prawidłowo i przebieg jej był nie zbyt ciężki, krosty przygasły, po przejściu gorączki lekarz pozwolił wstać z łóżka, ale nie mogła jeszcze niczem się zająć, ani też czytać, gdyż oczy miała zapuchnięte. Od ośmiu dni siadywała już ubrana, ale nie wolno jej było wychodzić ze swego pokoju. Razu pewnego spojrzawszy na Elizę przeraziła się, widząc ją ogromnie zmienioną.
— Co ci jest? zawołała Kamilka — wyglądasz jakbyś miała gorączkę.
— Nie spałam w nocy i głowa mię strasznie boli — odrzekła Eliza — ale to nic wielkiego, przejdzie!
Mówiąc to zachwiała się, widać było cierpienie wyryte na jej twarzy. Kamilka zwróciła uwagę matki na służącą, która widocznie jest chora i stara się ukrywać to przed swą panią. Pani Marja posłała po lekarza. Istotnie Eliza dostała ciężkiej ospy i musiała przebyć staranną kurację na zupełnem odosobnieniu. Kamilka przejęta była myślą, że to czuwając przy niej zaraziła się poczciwa Eliza i że powinna teraz odwdzięczyć jej za okazywaną troskliwość i narażania własnego życia.
Po kilku dniach gorączka spadła i doktór był bardzo ze stanu pacjentki swej zadowolony.
Kamilka przez ten czas zupełnie wyzdrowiała i już mogła wychodzić do ogrodu. Matka pozwoliła jej nawet rozmawiać z Madzią i małemi przyjaciółkami, byle się do nich nie zbliżać.
Dzieci miały sobie dużo do opowiadania, wszystkie były też przejęte chorobą Elizy i ogromnie ucieszyły się, gdy mogły zobaczyć ją przez szybę okienną.
Kamilka wychwalała jej dobroć i pieczołowitość, której doznała przebywając ospę. Eliza wzruszona oznakami radości dzieci patrzących na nią z ogrodu, dawała im znaki podziękowania, wreszcie przyłożywszy chustkę do oczu poczęła płakać na myśl, że musi jeszcze być czas jakiś w oddaleniu od kochanych dziewczątek, te również rozpłakały się na dobre. Na tę chwilę nadeszły mamusie i pytały zdziwione co by znaczyć miało.
— Eliza ukazała się nam w oknie — odrzekła Madzia.
Panie podniosły oczy w górę i dojrzały szlochającą Elizę. Wnet zrozumiały dlaczego dzieci są tak przejęte żalem...
— Przestańcie już rozczulać się, moje drogie, dajcie możność Elizie położyć się i wypoczywać, gdyż jest jeszcze bardzo osłabiona. Chodźcie teraz z nami obmyślimy obchód na cześć jej powrotu do zdrowia i długoletnich zasług.
W ten sposób pani Rosburgowa zwróciła myśl dziewczątek na weselsze tory.
— Obchód! Obchód! wołały wszystkie cztery, co za świetny pomysł! Urządzimy święto Elizy.
Pośpieszyły z radością na wezwanie i układały przeróżne plany mające na celu zabawę i pożytek.