Róża i Blanka/Część druga/XXIV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Róża i Blanka |
Podtytuł | Powieść |
Data wyd. | 1896 |
Druk | S. Orgelbranda Synowie |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | La mendiante de Saint-Sulpice |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Rząd wersalski, pragnąc położyć koniec gwałtom Komuny wydał po porozumieniu się z generałami, rozkaz wzięcia szturmem stolicy, od dwóch miesięcy wydanej na pastwę „rewolucyi.“
Bombardowanie rozpoczęło się od bramy Auteuil.
Opór powstańców był tak rozpaczliwym, iż wkrótce zrozumiano, że jeżeli nie uda się wejść do Paryża podstępem, to przyjdzie się zamienić go w stos gruzów, by zmusić Komunę do poddania się.
Merlin, który namówił Duplata do wydania wojsku wersalskiemu bramy św. Gerwazego, był jednym z wielu szpiegów, pozostającym na żołdzie generała Valentin, w którego rękach była skoncentrowana cała policya bezpieczeństwa publicznego. Oni to w dniu 22 maja wydali bramę Auteuil wojsku wersalskiemu.
Sądzono z początku, że będzie to dostatecznem, lecz zawiedziono się.
Wiadomość o wejściu doprowadziła do wściekłości członków Komuny, Komitetu centralnego i Komitetu ocalenia publicznego, którzy zamiast złożyć broń wobec grożącego niebezpieczeństwa i prędzej lub później nieuniknionego upadku, z tem większą zaciekłością rzucili się do obrony.
W całej stolicy powystawiano czerwone chorągwie, straszny, bezustanny huk dział mieszał się ze śpiewem Marsylianki. Powołano pospolite ruszenie, rozdawano broń kobietom i dzieciom.
Ale gdy jedna część rozegzaltowanej ludności gotowa była bronić się do ostatniego tchu, inni, niezdecydowani, rządzący się jeszcze odrobiną zdrowego rozsądku, zamyślali o rzuceniu broni do kanału i spaleniu mundurów.
Na każdej ulicy bębny były pobudką, wszystkie dzwony wzywały ludność do broni.
Pozamykano sklepy, wznoszono barykady i zataczano na nie działa.
Dnia 23-go wojska wersalskie obozowały już na Polu Marsowem, na przedmieściu St-Germain, na Muette i wokoło Łuku Tryumfalnego a ich przednie straże zajmowały stacye Montparnasse, Batignolles i zagrażały ulicy Pepiniére i nowej Operze.
Rewolucjoniści ufortyfikowali ulice: Auber, Cbaussée d‘Antin Drouot, Chateaudeau, Męczenników i Montmartre, nadto wszystkie place i wzgórza najeżone były armatami.
Na głównych arteryach komunikacyjnych gromadzono kamienie z bruku, beczki, wory przewrócone i wszelkie znajdujące się pod ręką przeszkody, w celu utrudnienia pochodu wojsk wersalskich.
I po drugiej stronie Sekwany organizowano obronę z równą zaciekłością; przygotowywano się do walki francuzów z francuzami, walki potwornej, bratobójczej, do wytaczania potoków krwi własnej.
Dnia 25 została wydaną brama Ornanas, jak poprzednio Auteuil.
Generał Valentin wysłał Merlina do Paryża, gdyż dopiero po opanowaniu bramy św. Gerwazego można było Komunie zadać cios stanowczy.
Merlin z największą ostrożnością przedostał się przez barykady i dnia 26-go rano dotarł do merostwa jedenastego okręgu.
Miał nadzieję znaleźć tam Serwacego Duplat.
Z 57-go batalionu pozostała zaledwie połowa, reszta ukryła się, lub uciekła.
Były furyer dowodził kompanią złożoną z najrozmaitszych żywiołów, z których część miała bronić merostwa.
W siedzibie rządu rewolucyjnego Merlin zapytał o kapitana Duplata.
— Kapitan — odpowiedziano mu — został wraz z plutonem wysłany na służbę do więzienia Roquette z rozkazem rozstrzelania zakładników.
Merlin, nie żądając więcej objaśnień, pośpiesznie udał się do więzienia, w którem przesiadywali arcybiskup Darboy, ksiądz Deguerry i senator Bonjeau.
Gdy przybył na ulicę Servan, usłyszał huk strzałów.
Zatrzymał się i spojrzawszy po nad mur otaczający więzienie, spostrzegł unoszące się w powietrze kłęby białego dymu.
Postąpił kilka kroków, zatrzymał się znowu i czekał,
Wkrótce brama więzienna otworzyła się i dwunastu ludzi pijanych po dokonaniu strasznej zbrodni pod dowództwem Duplata, wyszło z więzienia.
Zielona bladość pokrywała wstrętną twarz kapitana.
Spostrzegłszy Merlina, kazał sierżantowi odprowadzić żołnierzy do ratusza, poczem podszedł do swego wspólnika.
— Coś ty uczynił, nieszczęśliwy! — zawołał Merlin, drżąc z przestrachu.
— Gdybym był odmówił posłuszeństwa, rozstrzelanoby mnie!
— Ależ to zbrodnia!
— Cóż miałem robić? Chodziło o moją głowę.
— Musisz teraz odkupić tę zbrodnię — rzekł Merlin po cichu.
— W jaki sposób?
— Wydaniem bramy św. Gerwazego.
— Dziś nie można.
— Więc kiedy?
— Jutro, gdy pójdę na zmianę garnizonu.
— O której godzinie będziesz mógł otworzyć bramę?
— O dziewiątej wieczorem.
— Czy mogę liczyć na ciebie?
— Możesz; dość mam już tej komuny! A pieniądze?
— Oto masz — rzekł Merlin, wtykając mu w rękę pięć biletów tysiąc-frankowych.
— Kiedy będzie reszta?
— Jutro... ale pamiętaj — dodał Merlin tonem pogróżki — jeżeli zobowiązania swego nie wypełnisz sumiennie, lub oszukasz, to choćbyś się ukrył pod ziemię, znajdą cię i rozstrzelają tak, jak tyś rozstrzelał zakładników.
Kapitan uczuł dreszcz przechodzący po ciele.
— Nie lękaj się, dotrzymam słowa. Jutro o godzinie dziewiątej brama św. Gerwazego będzie otwartą.
— Więc do widzenia! Merlin udał się na Pere Lachaise, gdy tymczasem Duplat pospieszył do merostwa jedenastego okręgu dla zdania raportu o dokonanej egzekucji.
— Tegoż dnia wieczorem generał Dąbrowski wyznaczył na dzień następny stanowiska i kompanie, przeznaczone do strzeżenia ich.
Były to ostatnie rozkazy tego wodza, który w kilka godzin później poległ od kuli na barykadach na ulicy Myrrha.