<<< Dane tekstu >>>
Autor Jerzy Żuławski
Tytuł Rabi Tharfen Dzieciobójca
Podtytuł Z Talmudu
Pochodzenie Poezje
Wydawca Księgarnia H. Altenberga
Data wyd. 1908
Druk Drukarnia Narodowa
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały utwór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom III
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
II

Rabi Tharfen na przyźbie siadł i córkę wzywa,
a na krasę jej patrząc, zwolna głową kiwa.

»Rachel! — rzecze — dościgłaś jako szczep jabłoni
i jak owoc granatu lico twe się płoni.

»Jak jabłonki, co nęci złodzieja widokiem,
pilnie-m strzegł cię w ogrodzie mym przed ludzkiem okiem.

— „Lecz dziś ty się już możesz meżowi przygodzić:
znój mu z czoła ocierać i potomków rodzić.

»Oto Józef, z mych uczni mnie najwięcej drogi,
dziewosłęby śle, chcąc cię żoną wwieść w swe progi.

»Zwołaj tedy służebne i dziergaj zasłonę,
co zakryje w noc ślubną lica twe spłonione.


»Jabłka w sadzie doźrały, a w murze są szpary...
czas już nadszedł. Potrzeba ci stróża. Jam stary«.

Skończył. Dziewczę skraśniało, jak w słońcu jagoda:
»Nie, nie! ojcze! Zaczekaj! Jam jeszcze tak młoda!«

Nadal tedy dziewicze zaplatała kosy,
woniejące od drogiej z ziół tłoczonej rosy.

I co wieczór, gdy z pól już schodzą robotnicy,
drżały kwiaty w ogrodzie pod stopą dziewicy.

A w pobliżu jej zwykłej wśród lilij ścieżyny
stawał Józef pod murem sadu u szczeliny...

Śpiew Racheli co wieczór płynął przez powietrze;
co wieczora Józefa lico było bledsze.

Odkąd bowiem ukradkiem zoczył włos jej złoty,
rozgorzawszy miłością, marł z próżnej tęsknoty.

Ksiąg mądrości porzucił mleczną pierś matczyną
dla tej, której pierś biała słodsza jest nad wino.

Lecz daremnie błagalne wznosił ku niej dłonie
i zawodząc o głazy muru krwawił skronie.


Śpiew dziewczęcia co wieczór w dal spokojny płynął,
gdy on jęczał i wił się i z rozpaczy ginął.

Rabi Tharfen na przyźbie siadł i córkę wzywa,
i na krasę jej patrząc, smutno głową kiwa.

»Rachel, — rzecze — twe oko z pod bezwstydnych powiek
zły blask rzuca. Przez ciebie cierpi mądry człowiek.

»Jam uczynił — Pan mówi — z Adamowej kości
»kobietę, by mężczyzna zaznał z niej słodkości.

Jam ku jego uciesze rozlśnił jej źrenice
»i nad lilje i róże uczynił jej lice.

»Jam rozkoszy w jej członki nalał, jak w kruż wina,
»by z nich czerpał. A imię-m jej nazwał: mężyna.

»Gdyż podlegać ma ona mężowi na wieki,
»wiatrem będąc mu cichym wśród życiowej spieki.

»Zasię jeśli by miała sprawiać mu męczarnie
»miast radości: niech zginie, jak szczep suchy, marnie!«


»Tak Pan mówi...« — rzekł rabi Rachel słucha zdjęta
trwogą, a ojciec podniósł rękę: »Bądź przeklęta!«

I zabłysnął nóż ostry w ojcowskiej prawicy
i jak piorun spadł, godząc w białą pierś dziewicy.

I z pośpiechem grabarze w noc wynieśli ciało;
rabi zasię spokojnie rzekł: »Słusznie się stało«...




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jerzy Żuławski.