Rok dziewięćdziesiąty trzeci/Część trzecia/Księga siódma/IV

<<< Dane tekstu >>>
Autor Wiktor Hugo
Tytuł Rok dziewięćdziesiąty trzeci
Wydawca Bibljoteka Dzieł Wyborowych
Data wyd. 1898
Druk Granowski i Sikorski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Anonimowy
Tytuł orygin. Quatrevingt-treize
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


IV.
Po Cimourdain’ie sędzim Cimourdain pan życia i śmierci.

Obóz to istne gniazdo os. Szczególniej w czasach rewolucyjnych. Żądło obywatelskie, tkwiące w żołnierzu, chętnie i szybko wychodzi i po wypędzeniu nieprzyjaciela, bez ceremonii kole dowódcę. Pośród dzielnego wojska, które zdobyło wieżę Tourgue, rozlegały się różne szemrania — najprzód przeciw komendantowi Gauvain, gdy się dowiedziano o ucieczce Lantenaca. Gdy jednak z więzienia, w ktorem miał siedzieć Lantenac, wyszedł Gauvain, sprawiło to wstrząśnienie elektryczne i w niespełna minutę cały korpus był o tem zawiadomiony. Zaraz wszczęły się szmery w całej armii i mówiono: — Mają niby sądzić Gauvaina; ale to tylko dla pozoru. Ktoby tam ufał byłej szlachcie i klechom. Widzieliśmy, ze wicehrabia ocalił margrabiego, a teraz zobaczymy, że ksiądz rozgrzeszy szlachcica! — Gdy się jednak dowiedziano o skazaniu Gauvaina na śmierć, rozległy się inne szemrania: — A to dopiero! Skazywać naszego wrodzą, naszego dzielnego wodza, naszego młodego komendanta, bohatera. Jest wicehrabią i cóż ztąd? temci większą ma zasługę, że został republikaninem! Co znowu! Karać go śmiercią, jego, oswobodziciela z Pontorson, z Villedieu, z Pont au-Beau! zwycięzcę w Dol i Tourgue! jego, dzięki któremu jesteśmy zwycięzcami! jego, który jest szpadą rzeczypospolitej w Wandei! jego, który od pięciu miesięcy stawia czoło szuanom i naprawia wszystkie głupstwa Lechelle’a i innych! I ten Cimourdain śmie skazywać go na śmierć! I za co? że ocalił życie starcowi, który wyratował troje dzieci! Ksiądz poważa się zabijać żołnierza!
Tak szemrał obóz zwycięzki a niezadowolony. Ponury gniew otaczał Cimourdaina. Cztery tysiące ludzi przeciw jednemu, zdaje się to być siłą, a jednak nie jest. Te cztery tysiące ludzi były tłumem, a Cimourdain był wolą. Wiedziano, że Cimourdain łatwo marszczył brwi, a nie trzeba było nic więcej, żeby trzymać armię w respekcie. W owych czasach surowych sam cień Komitetu ocalenia publicznego, padający za człowiekiem, wystarczał, by człowiek ten stał się strasznym i żeby przekleństwa przemieniały się w szepty, a szepty w milczenie. Przed szemraniami i później Cimourdain był panem losu Gauvaina i wszystkich. Wiedziano, że nie można nic od niego żądać i że posłusznym był tylko swemu sumieniu, nadludzkiemu głosowi, który sam jeden słyszał. Wszystko od niego zależało. Co zrobił jako sędzia wojenny, to samo mógł przerobić jako delegowany cywilny. On jeden mógł ułaskawić. Miał pełnomocnictwo nieograniczone; jednem skinieniem mógł uwolnić Gauvaina; był panem życia i śmierci; rozkazywał gilotynie. W tej tragicznej chwili był on człowiekiem wszechwładnym.
Należało tylko czekać.
Noc zapadła.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Victor Hugo i tłumacza: anonimowy.