Romeo i Julia (Shakespeare, tłum. Ulrich, 1895)/Przedmowa

<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Romeo i Julia
Pochodzenie Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare (Szekspira) w dwunastu tomach. Tom V
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1895
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROMEO I JULIA.

K

Któż ze zwiedzających Weronę nie dał się przewodnikowi wprowadzić dla obejrzenia starego sarkofagu z czerwonego marmuru, obitego i zniszczonego wiekami, stojącego dziś wśród winnicy, która niegdyś była cmentarzem, nieopodal od klasztoru Franciszkanów? W tej rozbitej trumnie kamiennej z wezgłowiem twardem, Br. Laurenty miał przed laty złożyć ciało uśpionej, pięknej Julii Kapulet. Nad pustą dziś, wiją się latorośle winne i świergocą ptaszki. Przylgnęła do tej bryły miłosna historya, którą długo wprzódy powtarzano, nim pod piórem wielkiego mistrza stała się onym cudnym poematem miłości, obrazem życia dziwnie splecionym z przędzy ideału złotej i czarnych nici najpowszedniejszej rzeczywistości.

Historya sama tego dramatu niezmiernie jest zajmująca. Sięga ona trzynastego wieku, i niewątpliwie, z tem co tu dodała fantazya ludu i poety, snuje się z jakiegoś rzeczywistego wypadku i podania. Pierwszy Luigi (Luidżi) da Porto, wojskowy w służbie weneckiej, spisał ją z opowiadania żołnierza ze szczegółami, których wiele własna jego wyobraźnia dopełnić musiała. Zaród i cała osnowa dramatu już się znajdują w tem opowiadaniu łucznika Peregrino, spisanem w powieści La Giulietta, (Dżiulieta) wydanej w Wenecyi w r. 1535.
W ośmnaście lat później, powieściopisarz swojego czasu bardzo ulubiony i chętnie czytany, mnich Dominikanin Mateo Bandello, historyjkę oficera przerobił i parafrazował na nowo, drukując w zbiorku różnych podobnych osobliwych przygód, po większej części miłosnych, w r. 1553.
Fantastyczna jej osnowa, tragiczny koniec kochanków, szczegóły żywo zajmujące, trzeciego nareszcie nowelistę Francuza Piotra Boisteau zachęciły do nowego przerobienia tego materyału, z dodatkami (nawet osób). Podanie weroneńskie nie wiele na tem zyskało, tło zresztą nienaruszonem zostało. Z Francyi powieść przeszła do Anglii.
Z Piotra Boisteau, (Boasto) niejaki Artur Brooke, (Bruk), przerobił powieść na poemat, około 4000 wierszy zawierający, drukowany w roku 1562, pod szumnym tytułem: „Tragiczna historya Romeusa i Juliety, zawierająca w sobie rzadki przykład stałości, jakoteż subtelne rady i praktyki starego mnicha i fatalne ich skutki“[1].
Oprócz tego poematu, w pięć lat potem William Paynter, herold królowej Elżbiety, wydał proste już tłómaczenie powieści Boisteau i dołączył je do zbiorku różnych, niewielkiej wartości historyjek, wydanego pod tytułem: Pałac rozkoszy w r. 1567. Była to popularna książczyna przeznaczona dla pospolitych czytelników, gwoli rozrywce ich i zaspokojeniu ciekawości[2].
Z tej to treści naostatek, Szekspir, (jak wnoszą ze wspomnienia o trzęsieniu ziemi), około r. 1591 stworzył pierwszy zarys swej tragedyi, która była drukowaną w r. 1597 pod tytułem: „Tragedya doskonale wymyślona Romea i Julii, tak jak bywała częstokroć grywaną, przy wielkich aplauzach publiczności, przez sługi czcigodnego lorda Hunsdon“.
Jest to pierwszy zarys tylko, bo w r. 1599 wykończoną, przerobioną, udoskonaloną, Szekspir wydał pod nieco zmienionym tytułem:
„Wielce doskonała i żałośliwa tragedya Romeo i Julii, teraz na nowo poprawiona, powiększona, przerobiona, tak jak była grywaną wielekroć publicznie przez sługi wielce czcigodnego lorda Kanclerza“.
Pomiędzy pierwszym zarysem z r. 1591 (wyd. 1597), a wykończoną tragedyą 1599 r. różnice są bardzo znaczne, jako studyum dla badającego sposób, w jaki poeta pracował ulepszał swe utwory — niezmiernie nauczające. Powrócimy do nich jeszcze.
Zajmującem jest i ten fakt, że prawie w tej samej chwili, gdy Szekspir podanie włoskie przenosił na angielską scenę, tworząc z niego tragedyę — Lpez de Vega, w inny zupełnie sposób zużytkował je w Hiszpanii, tworząc z niego rodzaj komedyi, pod tytułem: Kastelvini i Montesi. Nim rzucimy okiem na jedno z arcydzieł angielskiego poety, obaczmy, jak się z osnową tą obszedł Lopez de Vega.
Przy pierwszej odsłonie, jesteśmy na publicznym placu w Weronie. W głębi widać piękny pałac starego Antonio, głowy i wodza stronnictwa Kastelvinów. Antonio daje właśnie bal, słychać zdala muzykę; na scenie, Roselo, młodzieniec z przeciwnego obozu Montesich, rozmawia z przyjacielem Anzelmem i przyznaje mu się, że miałby wielką ochotę być na zabawie w pałacu Antonia. Anzelm mu to odradza — następuje spór, Roselo się upiera, zapala i powodowany jakby przeczuciem jakiemś, któremu się oprzeć nie może, skłania przyjaciela, aby mu towarzyszył. Maskują się i wchodzą, a za nimi nieodstępny gracioso Marin, którego okrutny strach rozśmiesza widzów.
Zmiana dekoracyi — jesteśmy w ogrodzie Kastelvinów, wśród zabawiających się wesoło sproszonych gości. Młody Oktawio, syn Teobalda, Kastelvin, prawi słodycze pięknej Julii, córce Antonia, swej narzeczonej, która je dosyć zimno przyjmuje. Wtem wchodzi zamaskowany Roselo, postrzega Julię, i uderzony nadzwyczajną jej pięknością, straciwszy głowę, zrzuca maskę. Antonio go poznaje i wpada w gniew na zuchwalca — chcąc się nań rzucić z mieczem. Szczęściem, Teobald go wstrzymuje, przypominając mu prawa gościnności. Roselo więc bezkarnie napawa się wdziękami Julii. Ta ujrzawszy go, zarówno się czuje pociągnioną ku niemu; wśród tłumu i zamieszania zbliżają się do siebie, Roselo oświadcza jej swą miłość (w teatrze hiszpańskim idzie wszystko nadzwyczaj szybko), a Julia ukradkiem daje mu pierścionek i naznacza w nocy schadzkę. O zmierzchu kończy się zabawa, rozchodzą wszyscy, Julia zostaje sama ze swą towarzyszką Celią, której wyznaje uczucia swe dla nieznajomego. Ta jej dopiero objawia, że Roselo należy do wrogów rodziny i domu, zaklinając, ażeby starała się zwyciężyć swą miłość. Próżne są rady i postrachy, Julia postanowiła czekać w ogrodzie i nocą schodzi się w alei z Roselo, sama jedna... zrazu tylko po to, ażeby mu oświadczyć, iż między nimi, jako dziećmi rodzin zwaśnionych, miłość jest niemożliwą. — Każe mu odejść natychmiast. Roselo opiera się, klęka, gotów jest umrzeć z jej ręki... Wtem zdala słychać wrzawę, ojciec nadchodzi, Julia obawia się o życie kochanka, który nie daje się odpędzić i postanawia czekać śmierci — ratując go, przyrzeka mu rękę swoją. Na tem się kończy dzień pierwszy.
Dzień drugi, jesteśmy na placu w Weronie, Roselo wyznaje przyjacielowi Anzelmowi, iż został połączony z córką Antonia; ojciec Aurelio dał mu z nią ślub potajemnie. Wtem, gdy rozmawiają, od drzwi katedralnego kościoła słychać szczęk broni, wypadają z nich dwie rozwścieczone gromady ludzi, Kastelvini i Montesi, wyzywając się do boju. Roselo usiłuje ich powstrzymać i przejednać. Spór się wszczął o rzecz bardzo błahą. Słudzy jednej z pań Montesich śmieli poruszyć podnóżek, na którym spoczywały nogi pani Doroty Kastelvinowej. Roselo ofiaruje się sam podnóżek przysunąć i zachęca do zgody rodziny, wnosząc, aby się z sobą połączyły małżeństwami Oktawiusza z Donną Andreą, i jego z Julią. Narzeczony Julii, kochający się w niej, oburzony wpada na Rosela, który zmuszony jest do pojedynku. Oktawiusz zabity... Roselo uchodzi. Na wrzawę tę nadbiega książę, władca Werony, rozpytuje się o przyczyny wypadku; wszyscy świadczą, iż Roselo zmuszony był się bronić, ale książę nie chcąc Kastelvinów sobie narazić, skazuje go na wygnanie.
Zmiana sceny, noc, jesteśmy w ogrodzie znowu, w którym się poznali kochankowie. Roselo, mając opuścić Weronę, żegna się z Julią. Scena czuła, wśród której kochankowie tragiczni znikają w altanie, a subretka i gracioso odegrywają parodyę komiczną, scenę dwojga zabawnych kochanków. Roselo jeszcze jest w ogrodzie, gdy ojciec Julii, usłyszawszy hałas, nadciąga z pochodniami i zastaje córkę we łzach. Łzy te przypisuje żalowi po zabitym narzeczonym i, jako dobry ojciec, natychmiast przyrzeka ją wydać za hr. Parysa — pewien, że ją tem ukonsoluje skutecznie. Dalej już Lopez de Vega treść coraz swobodniej zastosowuje do trybów i zwyczajów hiszpańskiego teatru. Roselo w drodze na wygnaniu wpada w zasadzkę Kastelvinów, i już ma paść pod ich ciosami, gdy zjawia się hr. Parys, oswobadza go i daje mu schronienie w sąsiedniej willi swojej. Tu, wobec Rosela, odbiera list od ojca Julii, ofiarujący mu jej rękę... i pokazuje gościowi. Roselo, sądząc się zdradzonym przez żonę, natychmiast wybiera się pomścić na niej.
Dzień trzeci. Ojciec zmusza Julię do wyjścia za mąż za Parysa; ta pisze list do ojca Aurelego, który ślub jej dawał, iż woli umrzeć, niż raz drugi ślubować. Subretka Celia niesie to pismo i powraca z flaszeczką lekarstwa, które ma Julię od tych męczarni uwolnić. Z pełną wiarą w skutek tego zbawczego leku, wypija Julia przysłany napój — lecz doznaje od niego okropnych boleści i pewną jest, że o. Aurelio przez pomyłkę przysłał jej truciznę. Celia wyprowadza ją na pół omdlałą.
Zmiana; ulica w Ferrarze. Roselo wytwornie ustrojony pod balkonem donny Sylwii, sławnej zalotnicy — miłość jej swą gorącą oświadcza. Wśród tej sceny Anzelm przybywa wracający z pogrzebu Julii, od niego dowiaduje się o jej losach Roselo. Chce się zabić, gdy przyjaciel oświadcza mu, że to nie była trucizna, ale napój usypiający, że Julia się następującej nocy przebudzi. Roselo powinien śpieszyć do niej. Lecą tedy z nieodstępnym gracioso do Werony. Zmiana. Jesteśmy w grobach Kastelvinów, wśród trumien i kości. Julia właśnie się przebudziła, ujrzała otaczające ją szkielety, nie wie, co się z nią dzieje — obejmuje ją trwoga, ale Roselo i Marin nadchodzą w porę... Roselo potyka się u wnijścia, pada, światło gaśnie, jednakże kochankowie się poznają i wychodzą co najprędzej ukryć się w blizkim domu, który Antonio posiada w okolicy. Tu znajdujemy ich na wsi, razem z przyjacielem Anzelmem, poprzebieranych za wieśniaków i wiodących życie sielankowe... Nie trwa jednak spokój długo, niespodzianie zjawia się Antonio w orszaku licznym towarzyszących mu osób. Nieszczęśliwy ojciec, który córkę po śmierci narzeczonego chciał, dla prędszego utulenia w żalu, natychmiast wyswatać za drugiego, sam też po bolesnej stracie dziecięcia, postanowił się ożenić z panną Dorotą, siostrą Oktawia... Przybywają ślub odbyć na wsi i wesele. Roselo i Julia, lękając się, aby ich nie poznano, rozbiegają się i kryją. Mężczyzni biegną w pole, Julia znająca lepiej dom, chowa się na górę do logiety (lodżiety) nad pokojem ojca. Stamtąd, grając rolę ducha, odzywa się do niego jakby z drugiego świata, wyrzucając mu jego surowość i okrucieństwo, wymawiając, iż był przyczyną jej śmierci przez to, że ją zmuszał do zaślubienia Parysa, gdy już była żoną Rosela. Ojciec, sądząc że w istocie ma do czynienia z duchem córki, przerażony przysięga jej, że tego Rosela jak syna kochać będzie. W chwili, gdy uroczyście dopełnił tej przysięgi, zjawia się Teobald z towarzyszami, którzy pochwycili uchodzących Rosela, Anzelma i Marina i zabrali ich do niewoli. Kastelvini zabierają się zemstę na nich wywierać; lecz Antonio się opiera, bierze w opiekę zięcia i posuwa tak dalece czułość dla niego, iż mu gotów odstąpić własnej narzeczonej panny Doroty. Małżeństwo to improwizowane już się klei, gdy Julia zstępuje z niebios, to jest z logiety, upominając się o męża... Zdumienie ogólne! Antonio uszczęśliwiony z odzyskania córki, zgadza się na jej zamęźcie, a w dodatku tysiącem dukatów wyposaża subretkę i graciosa. Lopez de Vega z tej tragicznej treści zrobił fantastyczną komedyę wesołą, żywą, w przeprowadzeniu charakterów nie koniecznie logiczną i surową. Jest to rodzaj parodyi Romea i Julii.
Szekspir zwyczajem swoim, ściśle poszedł za włoskiem podaniem, tak się go trzymając wiernie, iż wszystkie sceny, jakie wskazywało, pomieścił w swym dramacie, a wykończeniem ich stworzył arcydzieło. Z tych bladych postaci starej legendy u niego rosną energiczną indywidualnością oznaczone, dramat się rozwija pełen barwy i życia, tak prawdziwy, tak gorący, iż dziwić się co chwila przychodzi potędze ducha, który tak ufał sobie, że nic nie poświęcił dla upoetyzowania go, nie cofnął się przed żadnym szczegółem prawdy, nie uląkł żadnej na pozór dysharmonijnej nuty i na tem tle chropawem a plamistem rzeczywistości, wywiódł dwie śliczne, młode, poetycznym blaskiem otoczone kochanków postacie...
Szczegółowy rozbiór byłby zbytecznym. Podziwiać tylko musimy poetę, który nigdy może śmielszym, zuchwalszym i szczęśliwszym nie był. Krytyka płytka i pedantyczna zarzuca tej miłości zbyt szybkie jej rozwinięcie się, jej gwałtowność i zmysłowość. Hartman, autor nowej filozofii, w świeżo wydanym rozbiorze dramatu, zaprzecza poetyczności obrazu, czysto cielesną widząc w nim tylko namiętność. Krytyka to niesłuszna. Szekspir usprawiedliwił ten wybuch gwałtowny i przygotował nas do niego. Romeo jest u niego trawiony potrzebą kochania, biega za piękną Rozaliną, która go odpycha, spragniony miłości, szukając do niej przedmiotu. Julia, kończąca zaledwie lat czternaście, jest na pół dziecięciem rozmarzonem, ciekawem, z całą młodzieńczą siłą serca i ducha; w tej pierwszej miłości dwojga kochanków, nie tylko ich dusze, ale zmysły muszą mieć taki udział gorący, jaki u Szekspira mają. Nie jest to trwożliwa, tająca się z sobą, kłamliwie eteryczna miłość dwojga młodych ludzi, którzy się wstydzą jej objawów, bo stracili niewinność myśli... — ale uczucie roznamiętnione, prawdziwe, pełne, takie, jakie Bóg stworzył w piersi człowieka, którego kłamać nie nauczyło wychowanie powierzchownie ogładzające, psujące wewnętrznie. Jest to pierwsza młoda miłość, z którą życie rozkwita.
Jakby dla sprzeczności z tą poezyą ducha i ciała — otaczający świat, wyjąwszy brata Laurentego, to najchropawsza proza dni powszednich, genialnie odwzorowana ze wszystkiemi zmarszczkami starości. Każda z tych figur żyje, zdaje się być znaną gdzieś i widzianą... Stary Kapulet, szlachcic, który chce być panem wszechwładnym w swoim domu, miesza się, rządzi, gderze, rozkazuje, łaje i rozporządza, zarówno kuchnią jak ręką i sercem córki. — Marta, mamka Julii, doskonały typ kumoszki bezmyślnej, gadatliwej, zasilającej się w strapieniu akwawitą, i gotowej na wszystko dla świętego spokoju; Merkucyo, którego drwiny nie opuszczają nawet w chwili zgonu, słudzy, wszystko to żywy, boży świat — i tu, jak na żywym świecie, rozlega się pieśń wonią niebios zaprawna, obok gminnej kłótni, śmierdzącej rynkiem i kuchnią. Kochankowie marzą o raju miłości, pospolity lud rozpustuje i szydzi, tragiczność i komika plotą się genialnie na pasmo żywota.
W legendzie swej Luigi da Porto umieścił w końcu scenę okropną w grobach Kapuletów. Julia przebudza się wprzódy, nim Romeo skonał otruty, kochankowie przemawiają do siebie po raz ostatni — żegnają się na wieki i Julia, przeżyć nie chcąc męża — zabija się. Boisteau i angielscy jego tłómacze inne dorobili rozwiązanie, w którem, jak u Szekspira, sceny tej okropnej niema; — zgoda dwóch rodzin przy zwłokach kochanków myślą jaśniejszą zamyka dramat grobowy.
Daniel Garrik, który w Anglii wskrzesił miłość i cześć dla geniuszu Szekspira, w Romeo i Julii ośmielił się przerobić zakończenie, według włoskiego podania. Czy dramat tak poprawiony zyskuje czy traci — to wielkie pytanie. Wielu krytyków, do których trudno się nie przyłączyć — przenoszą smutne, poważne, wznioślejszą myślą natchnione zakończenie poety nad jaskrawą scenę Garrika. Efekt tragiczny posunięty za daleko, przesadzony, razi raczej i niepokoi niż porusza. U Szekspira Monteki i Kapulety godzą się u grobu, u Garrika spada zasłona na ostatni rozpaczliwy jęk boleści.
Wskażemy jeszcze kilka przynajmniej zmian, poczynionych przez poetę, przy wykończeniu dramatu ostatecznem, około 1597—98 roku. Między 1591 a 1598, to jest pierwszym zarysem tej tragedyi i zupełnem jej wyrobieniem, poeta wydał wszystkie prawie swe historyczne dramata, poemata, sonety i dwie komedye: Kupca Weneckiego i Sen nocy letniej, geniusz jego dojrzał i nabrał siły. To też druga redakcya tragedyi nieskończenie od pierwszej jest wyższą.
Scenaryo w obu jest prawie jednakie, wyjąwszy śmierci Benvolia; ale charaktery, naprzód słabo tylko oznaczone, w drugiem wydaniu występują wyraziście, dzielnie i jasno; miłość dwojga kochanków złoci się poezyą nową, Kapulet, Merkucyo, br. Laurenty nabierają indywidualności. W pierwszym rysie Parys mocno zakochany w Julii, w drugim występuje obojętnie. Zmian drobnych i dodatków niezmiernie wiele, sceny niemal wszystkie rozszerzone i rozwinięte, wiersz staranniej wyrzeźbiony delikatnie. W sławnym ustępie o królowej Mab pierwsze wydanie ogranicza się króciuchnym obrazkiem. Odjęto w ogóle mało, dorzucono znacznie.








  1. The tragicall Historye of Romeus and Juliet, written first in Italian, by Bandell, and now in Englische by Ar. Br. 1562.
  2. Paynter. The goodly history of the true and constant love betweene Romeo and Julieta.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.