[333]CXXXV
Z TRAJEDJI SZEKSPIRA
ROMEO I JULJA
AKT II — SCENA II
(Ogród Kapuletów)
ROMEO (wchodzi)
Kto rany nie odebrał, żartuje z żelazem.
(Julja ukazuje się w oknie)
Lecz stójmy, co to w oknie błysnęło zarazem?
To wschód słońca, a słońcem są Julii lica.
Wnijdź, o prześliczne słońce, na zgubę księżyca!
Już ta bogini zbladłe odwraca jagody,
Ujrzawszy nimfę ziemską celniejszej urody.
Przestań być nimfą bóstwa zazdrośnego tobie:
Nimfy Dyjany chodzą w zielonej żałobie:
Zieloność barwa głupców. — Porzuć modne stroje! —
To ona! moja pani! o kochanie moje!
Gdyby ona wiedziała, że ją kocham tyle!
Mówi, ale nie usty; zaczekajmy chwilę,
Mówi okiem; w mem oku odpowiedź gotowa.
O! zbyt chełpliwy jestem, nie do mnie to mowa.
Dwie gwiazdy, w pilnej kędyś posłane potrzebie,
Proszą oczu Julii, by raczyły w niebie
Świecić, nim gwiazdy wrócą i znowu zaświecą.
I cóż, jeźli jej oczy do niebios ulecą?
I cóż, jeżeli gwiazdy błysną śród jej czoła?
Blask Julii oblicza gwiazdy zaćmić zdoła,
[334]
Jako dzień gasi lampy; a niebo jej okiem
Powietrzną jasność takim lałoby potokiem,
Że ptaki dzień w omylnym witałyby dźwięku.
Patrz, patrz, skronie anielskie złożyła na ręku!
Gdybym był rękawiczką, co jej dłoń okrywa,
I mógł dotknąć się liców!
JULJA
ROMEO
Mówi! O, przemów jeszcze! Tyś moim aniołem!
Ty śród cieniów północy świecisz nad mem czołem,
Jak wysłaniec niebieski, kiedy się roztoczy,
Srebrzystem skrzydłem rażąc śmiertelników oczy;
Zaledwo spojrzeć śmieją, on dosiadł obłoku
I lekko w napowietrznym żegluje potoku.
JULJA
Romeo! Zacóż ciebie Romeo nazwano!
Wyrzecz się ojca twego, zamień twoje miano,
Albo mi serce oddaj: gdy serce twe zyska,
Julija Kapuletów zrzecze się nazwiska —
ROMEO
JULJA
Montegu! niestety!
Nazwanie tylko twoje razi Kapulety.
Zacóż osobę twoją wliczać między wrogi?
Ty nie jesteś Montegu, o Romeo drogi!
Bo i cóż jest Montegu? Nie jest to źrenica,
Ani ręka, lub stopa, lub jaka część lica
Wrodzona człowiekowi — Montegu jest imie.
Niech je Romeo zrzuci, niechaj inne przyjmie.
Co po imieniu? Róża, choć nazwisko zmieni,
Czyliż się mniej powabnym kolorem rumieni?
Romeo, choćby cudze sobie imię nadał,
Czyliżby swoje miłe przymioty postradał?
[335]
Zguba imienia szkodzić nie może osobie.
Za to imie oddaję całą istność tobie.
Za jedno tylko imie!
ROMEO
Chwytam cię za słowo.
Bądź moją, a ja zaraz ochrzczę się na nowo
I nazwisko Romea rzucam precz odemnie.
JULJA
Kto ty jesteś, i poco, błądzący po ciemnie,
Mieszasz się w mowy cudze?
ROMEO
O moje kochanie!
Ukryć przed tobą muszę imie i nazwanie.
To imie własnym moim jest nieprzyjacielem,
Jeźli stało się twojej nienawiści celem;
I gdybym je napisał, podarłbym bez zwłoki.
JULJA
Znam ciebie! Chociaż głosu twojego potoki
Ucho moje nie...[1]
............
Tyś Romeo Montegu, znam dźwięk twojej mowy.
ROMEO
Ani jeden, ni drugi, bo nie lubisz obu.
JULJA
Skąd, jak tutaj przyszedłeś? jakiego sposobu
Użyłeś, aby zwalczyć tak mnogie przeszkody?
Zrąb wysoki i mocny zamyka ogrody;
Wiesz kto jesteś, w tem miejscu grób znalazłbyś pewny,
Gdyby cię dojrzał ojciec lub który mój krewny.
[336]ROMEO
Mury te przeleciałem na miłości piórach,
Słaba dla niej zapora w parkanach i murach.
Miłość umie wykonać, na co się odważy:
Tym sposobem uszedłem Kapuletów straży.
JULJA
Jeżeli cię tu znajdą, legniesz z ich prawicy.
ROMEO
Więcej niebezpieczeństwa jest w twojej źrenicy,
Niż w tysiącznych ich mieczach. Spojrzyj tylko mile,
A ja oprę się wszystkich Kapuletów sile.
JULJA
Ach! za świat-bym nie chciała, by cię tu ujrzeli.
ROMEO
Płaszcz nocy mię ukryje od nieprzyjacieli.
Kochaj mię tylko, potem niech się groźba ziści.
Lepiej jest koniec znaleźć w cudzej nienawiści,
Niźli w długim miłości niewzajemnej zgonie.