Rusałki (Zaleski)/Przesilenie

RUSAŁKI. [1]

FANTAZJA.



I.

Przesilenie.


Święć się, święć się wieku młody,
Śnie na kwiatach, śnie mój złoty,
Ideale wiary, cnoty,
I miłości i swobody.

Świat omamień wcześnie ginie!
Już wyśmiéwam czary, dziwy;
Bo nie jestem prosty, tkliwy,
Bo nie jestem przy Zorynie.

Przy Zorynie inny byłem,
Byłem prosty, byłem tkliwy;
Wszędziem widział czary, dziwy,
Ach! kochałem i wierzyłem!


Bo téż czysta czarownica,
Pełne zaklęć miała usta,
Jak Rusałka żywa, pusta,
Jakie oczy, jakie lica!

Jakie oczy! jakie lica!
Oczy jasne, czarne, duże,
To nie lica, ale róże,
Czysta, czysta czarownica.

„Bój się! — nieraz mi mówiła —
Gdy był xiężyc na młodziku,
Mnie kąpała matka w mléku,
Nauczała czarów siła.

„Błyśnie siedem gwiazd na niebie,
W Dnieprze błyszczą trzy miesiące,
Zalśnią gwiazdy spadające,
I co zechcę zrobię z ciebie.

„Dość niech mrugnę, ręką skinę,
Będziesz ptaszkiem, rybką w rzéce.“
Mnie się zdało że już lecę,
Że już lecę, że już płynę.

I całując rączki obie
Zaklinałem, „bój się Boga!
Daj mi pokój moja droga!“
— „Nie, co zechcę z tobą zrobię.“


Uwikłany sam w powaby
Tajemniczych słów dziewczyny,
Długie chwile i godziny,
Przemyślałem płochy, słaby.

Nuż w latawca mię przemieni!
I jak orzeł, albo sokół,
Będę musiał krążyć w okół,
Po niezmiernéj gdzieś przestrzeni.

Jeszczeż lecieć, lecz gdy zdradnie?
Albo las na wiérzchu góry,
Albo nisko będą chmury,
Albo skrzydło mi opadnie?

Lub też kto wie co wietrznica
Nie wymyśli: każe może
Koralowe zwiedzić łoże,
Śrebrny promyk znieść xiężyca? —

I zadrżałem poniewoli.
Lecz jest w życiu ludzkiém chwila,
Kiedy słabość się przesila,
Za natchnieniem męzkiéj woli.

Wychowańcaż to pustyni,
Jedno dziewcze upokorzy? —
Dziéj się wolo! zrobię gorzéj,
Ni sumienie mię obwini.


Darmoż nocą na rumaku,
Zbiegłem pysznéj Kaffy gruzy?
Step tumanny, Kataj–Uzy,
Aż do wietrznych pól Budziaku?

I śród wiatrów z burzą zmowy,
Duszą, sercem Ukrainiec,
Wczajcem przemknął Nienaszyniec
Najstraszniejszy próg dnieprowy?

Darmoż trudne próby moje
Lud nizowy uznał wszystek?
Darmoż uznał, — bym jak listek,
Drżał na płonne niepokoje?

Tuż pod bokiem gaj Rusałek,
I jaskinia Żalów ucho[2]
Cóż to znaczy, że na sucho
Stąd nie uszedł żaden śmiałek?

Bo téż żaden od motyléj,
Od miłośnéj, płochéj zmiany,
Nie ucierpiał, wciąż ścigany,
I boleśniéj i niemiléj.

Nie; usłucham serca rady,
Pójdę z dumką i odwagą,
Wyspowiadam prawdę nagą,
I nie zważam na zawady.










  1. Osobą opowiadająca w ninniejszym poemacie jest Cisław Zorza. Autor ma nam jeszcze dać poznać inne sceny i obrazy jego życia, zapewne niemniéj zajmujące.
    Przyp. Wydawcy.
  2. Tak się nazywa istotnie.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Bohdan Zaleski.