<<< Dane tekstu >>>
Autor Artur Oppman
Tytuł Rycerska
Pochodzenie Poezje tom I Stare Miasto
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1926
Druk Zakł. Graf. „Nasza Drukarnia“
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


RYCERSKA.


I.

Wąziutka, jak kurytarz,
A mroczna, jak piwnica,
Odkiedy? — nie dopytasz! —
Rycerska trwa ulica.

Domy, jak stare dziady,
Próchnieją głaz za głazem, —
I jest w nich coś z ballady
I z humoreski razem.

Wilgoć po murach kapie
I w szarych ludzi wsiąka,
A śmierć ich trzyma w łapie,
Jak muchę sieć pająka.

Wiatr czasem sobie utnie
Wyrwasa w takt szyderski —
I śmiesznie jest — i smutnie —
I dziwnie — na Rycerskiéj...


II.

I dziwnie — bo okienkiem,
Przez które wstecz obaczem,
Zalata jakimś jękiem,
Zalata jakimś płaczem.

Budzi się tajemnica
W podwórzu za podwórzem —
I wstaje znów ulica,
Co zwie się: Międzymurzem.


III.

Tradycje nieszczególne
Cechują tę ulicę:
Niegdyś w niej nory wspólne
Miał kat i nierządnice.

Niewiasty, co, wszeteczne,
Grzeszyły w oczach świata,
Na potępienie wieczne
Prawem szły w ręce kata.

Szatańskie, hej! igrzyska,
Śpiewy i wykrętasy,
Syczący świst biczyska,
Na ciałach sine pasy.

Kapiących łez na bawet
Nie dojrzy nikt w ciemności,
Bóg chyba, co tu na wet
Pogląda z wysokości.


IV.

Toż widzom się udało!
Jakaż zabawna heca!
Dziewczynę, nagą całą,
Od Piwnej kat wyświeca.

Jak w kości grają gapy:
Uciecze? — nie uciecze?
A pachoł rozdął chrapy
I oszalałą siecze.

Po krwawych plec purpurze
Złota się fala winie,
Aż wpadli w Międzymurze:
Już ty katowska ninie!

A baby: „Bogu chwała,
Niech mistrz z niej ciągnie zyski:
Z żeniatym się kochała!
Wara! jak psu od miski!”


V.

Jest ból, co zawrzeć musi
Męczarnie lat tysięcy...
Wnętrznem się łkaniem dusi
Skurczony kształt dziewczęcy.

Obita dusza wzlata
Za słodkiem raju echem,
A kat i chłopy kata
Aż charczą grubym śmiechem...


VI.

Chałupa gontem kryta,
Przy murowanej budzie,
A w nich, gdy brzask zaświta,
Niechętni wstają ludzie.

Inny tu świat, odmienny,
Czy starcy, czy to chłopcy,
Mrukliwy, jakby senny,
Jakby dla słońca obcy.

Rzekłbyś, iż dnia się zlęknie
Człek, który wstał z noclega;
Rzadko tu piosnka dźwięknie,
Rzadko się śmiech rozlega.

Życie się toczy skałą,
Krwi krople ślad jej znaczą,
A z murów jakby wiało
Zgubionych dusz rozpaczą.


VII.

Okienko lśni z pięterka,
Wprost patrzy do sąsiadki;
Pstry szczygieł w jednem ćwierka,
A w drugiem kwitną kwiatki.

Dwie główki młodociane
Gawędzą przez ulicę:
Raniutko jutro wstanę,
To go na spacer chwycę.


Maj wieje nad dachami,
W Rycerską gwiazdy świecą;
I dziś, i przed wiekami
Drwa rąbią, wióry lecą.

Coś szepcą dwie rozśmiane,
Prawie, że główka w główkę:
Raniutko jutro wstanę
I pójdę na majówkę...


VIII.

Jest ból, co zawrzeć musi
Męczarnie lat tysięcy...
Wnętrznem się łkaniem dusi
Skurczony kształt dziewczęcy...






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Artur Oppman.