Rycerskość wieśniacza/Scena V
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Rycerskość wieśniacza |
Podtytuł | Sceny z życia ludu wiejskiego w Sycylii |
Wydawca | Wydawnictwo M. Arcta |
Data wyd. | 1904 |
Druk | M. Arct |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Adolf Strzelecki |
Tytuł orygin. | Cavalleria rusticana |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Alfio wchodzi szybko z ulicy po prawej.
Santuzza (stoi w pośrodku sceny). Alfio! — Bóg cię tu przysłał!
Alfio. Czy msza się dawno zaczęła?
Santuzza. Spóźniliście się. — Ale wasza żona was zastępuje. — A z nią jest Turiddu. — Razem weszli.
Alfio. Co to ma znaczyć?
Santuzza. Ja tylko mówię, że wasza żona, przybrana jak Madonna w ołtarzu i strojna w złote łańcuchy, chodzi po świecie i czyni wam wiele zaszczytu.
Alfio. Tak? — A cóż ciebie to obchodzi?
Santuzza. Mnie?... Ale was to powinno obchodzić, bo gdy wy daleko w świat puszczać się musicie, aby na chleb zarobić i na podarunki dla waszej żony, — ona inaczej dom wasz przystraja.
Alfio. Coś powiedziała, Santo?!
Santuzza. Powiedziałam, że gdy wy wśród deszczu i chłodu trudzicie się w dali, żona wasza brzydko przystraja wasz dom!
Alfio. Na rany Chrystusowe Santo! Jeśliś ty, w święty poranek Wielkanocny tak wcześnie już pijana, to ja ci zaraz wino z głowy wypędzę.
Santuzza. Nie, Alfio! — Ja nie jestem pijana. — Wypowiadam tylko to, co mi cięży na sercu.
Alfio. Santo! Jeżeli to prawda, coś ty mi powiedziała!... — w takim razie dziękuję ci i całuję twe ręce z wdzięcznością, tak jakbym całował ręce matki mojej, gdyby z grobu powstała!... — Ale jeśliś skłamała, przysięgam ci na dusze zmarłych, że oczu ci nawet nie zostawię do płaczu, — tobie i wszystkim twoim!
Santuzza. Płakać ja nie umiem, Alfio. A oczy moje nie płakały nawet wtedy, gdy widziały, że Turiddu, który cześć mi odebrał, odszedł do Loli, twojej żony.
Alfio (w jednej chwili zupełnie spokojny). Jeżeli tak, to dobrze. Dziękuję ci Santo!
Santuzza (w nagłej desperacji). Nie dziękuj mi! Nie! — Jam go zdradziła! jam go podle zdradziła.
Alfio Nie! Tyś go nie zdradziła, Santo. Ale oni, — oni nas zdradzili, ci oboje, co tobie i mnie wbili nóż w serce. I gdyby nawet tym dwojgu wydrzeć ich serca i posiekać nożem wyszczerbionym, zatrutym!... — Słuchaj teraz! Gdy obaczysz, że moja żona mnie szuka, powiedz jej, żem wrócił do domu, by przynieść podarunek dla kuma Turiddu (odchodzi w pierwszą ulicę po prawej).
Ludzie zaczynają wychodzić z kościoła grupami, rozchodzą się w prawo i lewo.
Turiddu, Lola, Kamilla, Nunzia, Filomena wychodzą z kościoła, mijając Santuzzę, nie widząc jej wcale.
Santuzza stoi otulona w płaszcz w głębi przy drodze, po prawej stronie, tylko Brasi zauważył ją.
Brasi (do Santuzzy). O kumo Santo! Wy chodzicie do kościoła tylko wtedy, kiedy nikogo w nim niema!
Santuzza. Ja jestem w śmiertelnym grzechu! (wchodzi do kościoła).