Rycerskość wieśniacza/Scena VI
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Rycerskość wieśniacza |
Podtytuł | Sceny z życia ludu wiejskiego w Sycylii |
Wydawca | Wydawnictwo M. Arcta |
Data wyd. | 1904 |
Druk | M. Arct |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Adolf Strzelecki |
Tytuł orygin. | Cavalleria rusticana |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Brasi wchodzi na chwilę do kuźni. Kamilla idzie w kierunku swego domu.
Filomena otwiera kluczem drzwi swego mieszkania.
Nunzia wchodzi do szynkowni.
Turiddu (do Loli, która chce odejść). Lolo! — Chcesz odejść, nie dawszy mi ani jednego dobrego słowa!?...
Lola. Muszę śpieszyć do domu — Jestem niespokojna o Alfia; — nie wdziałam go w kościele.
Turiddu. Czemużeś niespokojna?! — On tu przyjdzie za chwilę. — Musimy raz wypić dobrego wina za nasze zdrowie, przyjaciele i sąsiedzi! — Chodźcie Kamillo! I wy Filomeno! — Musimy się w święto zabawić wesoło!
Filomena. Zaraz przyjdę! (wchodzi do siebie do domu, aby zrzucić chustkę i wraca natychmiast).
Lola. Dziękuję wam Turiddu! — nie mam dziś pragnienia.
Turiddu. Nie! — tej krzywdy mi nie wyrządzicie!! — Czyżby to miało znaczyć, że się na mnie gniewacie?
Lola. Za cóż bym ja miała gniewać się na was?
Turiddu. I ja się o to pytam? Przecież nigdy niczem wobec was nie zawiniłem. Zresztą, gdyby nawet... W taki uroczysty, świąteczny dzień należy sobie wzajemnie przebaczyć wszystko. — A teraz sprowadzimy jeszcze Alfia. — Musi pić z nami!
Brasi. Wesoło, wesoło, dzieci!
Kamilla. Gdzie wesoło, tam ciebie nie braknie nigdy (zdejmuje chustkę z głowy, składa ją i złożoną przerzuca przez ramię).
Turiddu. Matko! Masz przecież jeszcze trochę tego dobrego winka?
Nunzia (wchodząc, półgłosem). Zapewne tego, któreś miał przywieźć z Francofonte?
Turiddu. Dziś Wielkanoc! Nie rób kwaśnej miny! Czekają na nas nasi przyjaciele! — Później ci wszystko wyjaśnię...
Filomena. No, — dziś matko, nie wiele zarobicie!
Turiddu. O nie, — ja płacę! Ja wszystko zapłacę sam! swojemi pieniędzmi!
Nunzia wchodzi do szynkowni.
Brasi. Kto ma pieniądze, ten je wydaje!...
Lola (do Turidda). Kto wie, ile razy wyście to samo mówili innym kobietom, szczególniej tam w mieście, za wojskowych czasów. Widać, że macie w tem wprawę.
Turiddu. Co tam miasto! Ani mi w myśli nie były miejskie kobiety! — Moje serce i moja myśl były zawsze tutaj, tu — przy was.
Kamilla. Opowiedzcie to biednym duszyczkom w czyścu, ale nie nam.
Turiddu. Słowo wam daję. My bersagljerzy, w kapeluszach z piórami, myśmy dla kobiet miodem, a one świętego by nawet uwiodły. Ciągną ku sobie, wołają do siebie oczami i pochlebnem słowem... Ale ja nigdy nie byłem z tych, co to gdy im z oczu zniknie, to i z myśli...
Lola. Ach ci mężczyzni! Gdyby tylko można im było wierzyć!...
Turiddu. Powiedzcie lepiej: ach, te kobiety! — Przysięga na wszystkie świętości że kocha i będzie wierną. A gdy biedny chłopak odejdzie w dalekie strony, zostawiając przy niej serce i głowę, odejdzie, bo musi... nie je, nie śpi, wciąż o niej tylko myśli i samotny wśród obcych trawi się w tęsknocie, — nagle z jasnego nieba trafia go wiadomość: Wyszła za mąż — za innego... — Jakby piorun w łeb strzelił!
Lola. Czyżby który z was mógł o jednej tylko myśleć, mając ich tyle w około siebie? Czyż który z was potrafi być wiernym?! — A my głupie, opuszczone, pierwszemu lepszemu na szyję się rzucamy, by nas pocieszył.
Turiddu. Dosyć! Dosyć!
Nunzia (przynosząc dzban i szklanki). To wszystko co zostało! — A to jego wina.
Kamilla. Wesoło! Bawmy się wesoło!
Brasi. Pić możemy co wlezie, bo Turiddu płaci.
Turiddu. Tak. Ja płacę! A ty matko z nami!
Nunzia (zła, zwraca się ku drzwiom szynkowni). Nie! ja nie chcę! (wychodzi).
Turiddu. Mruczy, nie wiedzieć dla czego! — Ach ci starzy! Gdyby oni przypomnieć sobie chcieli, że także byli kiedyś młodymi i używali życia! (nalewa wina do małej szklanki przyniesionej przez Nunzię, wypija, nalewa i podaje Loli. Wszyscy piją po kolei z tej samej szklanki; djalogi: Wasze zdrowie! w Wasze ręce! i t. d.)