[61]RYNEK STAROMIEJSKI.
I.
Wśród kamienic niebotycznych
Staromiejski leży rynek —
Z rana kramów jest terenem,
A wieczorem katarynek.
Kamienice mieszczą w sobie
Wielce zacny świat mieszczański,
Zaś im nadał budowniczy
Styl gotycko-nadwiślański.
W każdym domu sklep na dole,
Każdy sklep ma swoje godło,
A na progu jest podkowa,
By się kupcom dobrze wiodło.
Jak są cztery świata strony,
Cztery rogi są w tym rynku;
Gwoli gardłom staromiejskim
Każdy z rogów ma po szynku.
[62]II.
Ledwie słońce przetrze oczy
I na stare zerknie mury,
W rynku siedzą już przekupki
I ładowne stoją fury.
Ta swój towar ma na wozie,
Ten się rozparł przy kramiku, —
(Wszyscy byli wprzód „na rożku”,
Łyknąć „blaszkę” alembiku).
W starym rynku coraz ludniej,
Targ ożywia się pomału —
Kędy spojrzeć, pełno warzyw,
Mięsa, chleba i nabiału.
Woń surowizn, głosy kłótni
Na wietrzyka mkną podmuchu;
Słońce sypie blaski złote
Na ten obraz, pełen ruchu.
III.
Tłusty majster do warsztatu
Niesie w flaszce przedni trunek;
Że chłopakom nie dowierza,
Sam załatwił ten sprawunek.
Rozczochrany terminator,
Dziecko bruku od kolebki,
Jedząc „zalcka”, biegnie szybko
I podrzuca nogą trepki.
[63]
Pod szynkownią, cała w słońcu,
Hogartowska drzemie para —
Ona gruba i czerwona,
On wyżółkły, gdyby mara.
Wśród gawiedzi ożywionej
Dziwnie chmurne błysły lica:
Łzy wstrzymując, do roboty
Idzie głodna wyrobnica.
IV.
Przy kramiku z warzywami
Wre zacięta jakaś sprzeczka —
To z przekupką się targuje
Filuterna mężateczka.
I przekupce i mężatce
Z ust potokiem słowa biegą...
Chce nowalją stolarzowa
Ufetować majstra swego.
Fury z drzewem strzeże chłopek,
Ogłupiały w tym rwetesie,
Tuż emeryt wygolony
Dla kanarków siemię niesie.
Ze swem kupnem biedna wdowa
Do facjatki biegnie małéj —
Trochę sera, trochę chleba
Dla drobiazgu na dzień cały...
[64]V.
Cichnie rynek staromiejski
I wyludnia się pomału,
Pustoszeją kramy warzyw,
Mięsa, bułek i nabiału.
I przekupki i przekupnie
Znów „na rożek” dążą miły,
By ochrypłe zwilżyć gardła
I zwątlone wzmocnić siły.
Gdzieś pod murem dziad pieśń nuci
I do szynku tęsknie zerka,
Gdzieś popsuta katarynka
Gra mazura, czy oberka.
Z okien domów staroświeckich
Warsztatowe płyną echa,
Złote słońce z jasnych niebios
Dobrodusznie się uśmiecha.