<<< Dane tekstu >>>
Autor Giovanni Boccaccio
Tytuł Sen Talana
Pochodzenie Dekameron
Wydawca Bibljoteka Arcydzieł Literatury
Data wyd. 1930
Druk Drukarnia Współczesna
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Edward Boyé
Źródło Skany na commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


OPOWIEŚĆ VII
Sen Talana
Talano di Molese widzi we śnie wilka, który rozszarpuje żonę jego. Talano radzi żonie, aby się z domu nie wydalała, aliści białogłowa nie słucha tej rady. Nazajutrz sen się sprawdza.

Gdy Pamfilo opowiadanie swoje zakończył i gdy wszyscy żonie oberżysty za przytomność jej umysłu gorące pochwały oddali, królowa Pampinei opowiadać kazała. Wdzięczna młódka w te słowa zaczęła:
— Drogie przyjaciółki! Już niejednokrotnie zastanawialiśmy się nad prawdziwością snów, z których tak wielu się wyśmiewa.
Do przytoczonych przez nas dowodów chcę przydać jeszcze jeden i dlatego opowiem wam, co się przydarzyło pewnej z moich sąsiadek, która snowi swego męża wiary dać nie chciała. Nie wiem, czyście znały niejakiego Talana di Molese, wielce czcigodnego człeka. Pojął on za żonę młodą i niezwykle piękną dziewczynę, imieniem Margarita, która jednak przy całej krasie wdzięków swoich tak upartą, szorstką i przekorną była, iż ani sama nigdy niczego wedle woli innych uczynić nie chciała, ani nikt jej nie mógł nigdy w niczem dogodzić. Talano cierpiał srodze z powodu tych wad żony swojej, aliści, nie mogąc jej przerobić, znosił co musiał.
Zdarzyło się, że pewnej nocy, gdy z nią razem w jednej z swoich posiadłości wiejskich przebywał, ujrzał we śnie żonę swoją przechadzającą się po pięknym gaju, znajdującym się w pobliżu ich domu. Wodząc za nią wzrokiem, ujrzał nagle wychodzącego z lasu ogromnego i straszliwego wilka, który rzucił się na żonę, chwycił ją za gardło, przewrócił na ziemię i usiłował ją porwać, mimo jej rozpaczliwego wołania o pomoc. Wreszcie białogłowa wydarła się z lutych pazurów, aliści ze srodze pokrwawioną twarzą i podrapaną szyją. O świcie, gdy Margarita zbudziła się, Talano rzekł do niej:
— Żono, jakkolwiek sprzeczność i złośliwość twoja wszystkie dni pożycia z tobą mi zatruwa, bolałoby mnie jednak, gdybyś jakiemuś nieszczęściu podległa. Posłuchaj tedy mojej rady i dzisiaj wcale z domu nie wychodź.
Gdy Margarita spytała go o przyczynę tej rady, opowiedział jej szczegółowie o śnie swoim. Żona, wysłuchawszy go, uśmiechnęła się złośliwie i rzekła:
— Kto komuś źle życzy, ten miewa niedobre sny! Udajesz wielką troskliwość o mnie, a śni ci się to, czegobyś pragnął dla mnie. Aliści bądź spokojny! Będę się strzegła tak dzisiaj, jak i jutro, i postaram się, abyś z nieszczęścia mego cieszyć się nie mógł.
— Wiedziałem zgóry — odparł na to Talano — że taką usłyszę od ciebie odpowiedź i że jak zwykle za dobro złem mi zapłacisz, jednakoż powtarzam ci raz jeszcze, nie wychodź dzisiaj z domu, a przynajmniej nie chodź do gaju!
— Dobrze, dobrze — odrzekła żona. — Możesz być pewien, że cię posłucham.
W duszy zaś rzekła do siebie:
— Rozumiemy się dobrze, łotrzyku! Chciałeś mnie zręcznie nastraszyć i odwieść od dzisiejszej przechadzki po gaju. Pewna jestem, że masz tam w gąszczu leśnym jakąś hultajkę i że nie chcesz, abym się z nią spotkała. Przyjemnie by mu było żyć pośród ślepych; znam go dobrze! Pójdę i przekonam się, co miał na myśli, przekonam się, choćbym cały dzień czatować miała.
Gdy tedy mąż odszedł od niej na chwilę, bez zwłoki pobiegła do gaju, ukryła się w najciemniejszej gęstwinie i wytężyła wzrok, czekając, zali kto nie nadejdzie. Gdy tak stała na czatach, nie myśląc o grożącem jej niebezpieczeństwie, nagle z gęstwiny pobliskiej wypadł olbrzymi, straszny wilk, który rzucił się na nią, uchwycił ją za gardło i usiłował porwać, jak małe jagnię. Biedna białogłowa zdołała tylko krzyknąć „Boże ratuj mnie!“ Drapieżne zwierzę tak silnie ją trzymało, że o obronie żadnej mowy być nie mogło i niechybnie życieby postradała, gdyby nie nadejście kilku pasterzy, którzy, wielki wrzask podniósłszy, wilka od niej odegnali.
Odniesiono ją do domu, gdzie dzięki usilnemu staraniu medyków, zdrowie odzyskała. Pozostałe po tym wypadku na szyi jej i twarzy blizny tak ją jednakoż oszpeciły, iż ta piękna ongiś białogłowa teraz odrażającą się stała. Od tej pory w samotności żyła, opłakując nieraz gorzko upór i złośliwość swoją, które nie pozwoliły jej uwierzyć w proroczy sen męża.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Giovanni Boccaccio i tłumacza: Edward Boyé.