[90]SEN PATRYARCHY JAKÓBA.
Naśladowanie z Beranżera.
Kiedy raz zasnął Jakób syn Izaaka,
Pan Bóg mu we śnie pokazał drabinę,
A tej drabiny była długość taka,
Że aż w błękitów sięgała krainę;
— Zdumiał się Jakób: — „Na co też potrzeba
Drabiny długiej od ziemi do nieba?“
I gdy tak Jakób głowę sobie suszy,
Roztworzyły się podwoje błękitu,
I jasny orszak aniołów wyruszy,
Schodząc na ziemię z drabiny tej szczytu;
— Zdumiał się Jakób: — „Na co im się szatać
Po tej drabinie, kiedy mogą latać?
A gdy tak Jakób w domysłach się gubi,
Aniołów tłumem roją się lazury,
A ci co zeszli już nadół Cherubi,
Znowu po szczeblach drapią się do góry;
[91]
— Zdumiał się Jakób, w domysłach mózg traci:
„Na co ta męka? Kto im za to płaci?
A gdy tak sobie Jakób suszy głowę,
Patrz, oto nagle żydowskie bachury,
Wstępują śmiało na szczeble dębowe,
I zaczynają drapać się do góry; —
— Zdumiał się Jakób sobie nie dowierza:
— „Pewnie chcą kupić u aniołów pierza!“
A gdy tak Jakób głowę sobie łamie,
Coraz to nowy rój żydów naciera;
Trzymając siebie wzajem popod ramię,
Czerń ta aniołów z drabiny wypiera;
— Zdumiał się Jakób: „Gewalt!“ blady jęknie,
„Ostrożnie dziatki, bo drabina pęknie!“
A gdy tak Jakób trwoży się i biedzi,
Szturmuje szczeble cała Zarwanica,
I coraz więcej naciera gawiedzi;
Tamten dogryza chłopa, ów szlachcica;
— Zdumiał się Jakób: „Aj waj“ jęczy w strachu,
„Będziecie widzieć, że przyjdzie do Krachu!
I gdy tak Jakób troszczy się i lęka,
Drapie się w górę lichwiarska czerniawa,
Coraz to wyżej; drabina nie pęka,
Mimo fizyki odwiecznego prawa;
[92]
— Ocknął się Jakób ze snu, i tak rzecze:
— „Zaprawdę Pan ma nad mym ludem pieczę!“
I chwalił Pana Jakób w Nowej Pressie,
Ślubując sojusz wieczysty rządowi,
Który dał Żydom na lichwę koncesyę,
I błogosławił onemu krajowi,
Gdzie wilków strzygą, a owieczki dławią,
— I nazwał miejsce ono — Przedlitawią.
1877.