<<< Dane tekstu >>>
Autor Edmund de Amicis
Tytuł Serce
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1938
Druk Drukarnia „Antiqua” St. Szulc i S-ka
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Maria Konopnicka
Tytuł orygin. Cuore
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Ulica.
25. sobota.

...Patrzyłem na ciebie z okna, dziś wieczorem, kiedyś powracał od nauczyciela. Potrąciłeś jakąś kobietę. Uważaj lepiej na to, jak się masz na ulicy zachować. Bo i tam są pewne obowiązki, które wypełniać trzeba.
Jeżeli miarkujesz swoje kroki i swoje ruchy w prywatnym jakimś domu, dlaczego nie miałbyś tak samo czynić na ulicy, która jest domem dla wszystkich.
Pamiętaj, Henryku, to co ci tu powiem: Ilekroć spotkasz starca niemocnego, albo kobietę z dzieckiem na ręku, albo kalekę na szczudłach, albo człowieka schylonego pod ciężarem, albo rodzinę w żałobie, ustąp na bok przed nimi z szacunkiem: gdyż obowiązkiem naszym jest szanować: starość, nędzę, miłość macierzyńską, kalectwo, pracę i — śmierć.
Ile razy widzisz, że wóz albo powóz najeżdża na kogo, usuń go, jeśli to dziecko; przestrzeż, jeśli to człowiek dojrzały. Gdy widzisz dziecko na ulicy płaczące i samo, zapytaj zawsze co mu jest i dlaczego płacze; a gdy starzec upuścił swą laskę, schyl się i podnieś mu ją śpiesznie. Jeśli się dwoje dzieci bije na ulicy — rozłącz je; jeżeli dwóch dorosłych — oddal się; nie chciej być nigdy widzem brutalnych gwałtów, bo to obraża i zatwardza serce.
Lecz jeślibyś spotkał kiedy człowieka w więzach, idącego z dwoma strażnikami, nie przyłączaj się do okrutnej ciekawości tłumu; pomyśl, że człowiek ten niewinnym być może.
Przestań rozmawiać z kolegą i śmiać się, kiedy mijasz lektykę szpitalną i wóz ratunkowy; bo może tam być ktoś umierający, a może umarły, a taki smutny pochód i z twego domu wyjśćby mógł dnia którego...
Patrz z poważaniem na te długie rzędy dzieci idących parami z różnych instytucji: na ociemniałych, na niemowy, na ułomnych, na sieroty, na nieszczęśliwe, opuszczone dzieci. Pomyśl wtedy, że oto przechodzi nieszczęście i miłosierdzie ludzkie.
Czyń tak, jakbyś nie widział, gdy napotkasz ułomność jakąś wstrętną albo śmieszną.
Miej też zwyczaj przydepnąć, zagasić każdą palącą się zapałkę, bo może ona być przyczyną smutnego wypadku.
Odpowiadaj zawsze uprzejmie, gdy cię który z przechodniów o drogę zapyta.
Nie przyglądaj się nikomu ze śmiechem, nie biegnij bez potrzeby, nie krzycz.
Szanuj ulicę — dom wszystkich.
Wyrobienie, cywilizacyjne wykształcenie jakiegoś narodu ocenia się przede wszystkim ze sposobu, w jaki się naród ten zachowuje na ulicy. Tam, gdzie widzisz nieobyczajność, grubiaństwo na ulicy, znajdziesz je z pewnością i w domach. I znaj ulice, synu. Ucz się tego miasta, w którym żyjesz. Gdybyś jutro znalazł się daleko od nich, jakżeby ci było przyjemnie mieć je w pamięci — jak żywe; przebiegać je myślą, to miasto twoje, twoją małą ojczyznę, które przez tyle lat — światem ci całym było. Gdzieś stawiał pierwsze kroki przy boku twej matki, gdzieś doznał pierwszych wrażeń, gdzie umysł twój otwarł się pierwszym pojęciom, gdzieś znalazł pierwszych przyjaciół.
Bo i to miasto jest ci jako matka. Uczyło się, rozweselało, strzegło. Poznawajże je w ulicach jego i w jego mieszkaniach. I kochaj je także, a gdy mu kto urągać będzie, stań w jego obronie.

Twój ojciec.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Edmondo De Amicis i tłumacza: Maria Konopnicka.