Siedem grzechów głównych (Sue, 1929)/Tom IV/Skąpstwo/Rozdział XII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Siedem grzechów głównych |
Podtytuł | Powieść |
Wydawca | Bibljoteka Rodzinna |
Data wyd. | 1929 |
Druk | Drukarnia Wł. Łazarskiego |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | Les Sept pêchés capitaux |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom IV Cały tekst |
Testament, który był napisany mniej więcej przed dwoma miesiącami, brzmiał:
„Ukochany mój synu, kiedy będziesz czytać te słowa, mnie już nie będzie pomiędzy żyjącymi.
„Utrzymywałeś, że jestem biedny; pozostawiam ci wielki majątek, który zebrała moja chciwość.
„Byłem chciwy, nie przeczę temu, i nie chełpię się tem, ale uważam sobie to za zaszczyt.
„Posłuchaj dlaczego.
„Aż do dnia twego urodzenia, które pozbawiło życia matkę, nie starałem się, nie będąc rozrzutnym, o powiększenie mojej ojcowizny i posagu twojej matki, kiedy jednak wiedziałem, że mam obowiązki dla syna, zamieniła się troska, która staje się obowiązkiem dla ojca, powoli w oszczędność, a potem w chciwość.
„Nie ucierpiałeś w twoich dziecinnych latach przez moją oszczędność. Przyszedłeś na świat zdrowy i silny, a skromne wychowanie przyczyniło się do twego znakomitego rozwoju.
„Posyłając cię do szkoły ubogich, miałem na celu i oszczędność i przyzwyczajenie ciebie do oszczędnego, pracowitego życia. Wynik tego wychowania przewyższył moje oczekiwania. Wychowany wraz z biednemi dziećmi, nie poznałeś tych sztucznych, drogich nawyknień, nie przyzwyczaiłeś się do zazdrości na widok ludzi, prowadzących wygodne życie.
„Oszczędziłem ci przez to wielu zgryzot, które wprawdzie są dziecinne, lecz nie mniej dotkliwe.
„Nie potrzebowałeś losu twego z losem innych, wyżej stojących, porównywać. Nie odczuwałeś zazdrości, kiedy się koledzy twoi chełpili świetnością rodzicielskiego domu, albo starożytnością rodu swego, albo bogactwem, z którego później korzystać mieli.
„Sądzę ogólnie, że pomiędzy dziećmi różnego pochodzenia panuje również i braterstwo, jeżeli noszą jeden i ten sam mundurek, przy tym samym stole jedzą, pobierają tę samą naukę w kolegjum, o nie! to bardzo mylny sąd.
„Towarzyską różnicę dzieci tak dobrze pojmują, jak dorośli.
„Już z dziesiątym rokiem okazuje syn bogatego obywatela lub innego wielkiego pana tę samą dumę i wyższość, co w dwudziestym piątym roku.
„Czy dzieci są dorosłymi mężczyznami, lub dorośli — dziećmi, na tem nie wiele zależy. Każdy wiek posiada przeświadczenie o stanie, do którego należy.
„Ty zaś od swoich współuczni słyszałeś tylko o ciężkiej pracy.
„Niezbędna potrzeba pracy zakorzeniła się w twoim umyśle już od lat dziecinnych.
„Inni znów opowiadali ci o nędzy, jaka panuje w ich rodzinach; to znów pogodziło cię z ubóstwem.
„Wreszcie widziałeś mnóstwo dzieci, znoszących los swój z rezygnacją, bez szemrania i z odwagą, (rezygnacja i odwaga są największemi cnotami ludu pracującego), i dotychczas, mój synu, nie brakło ci tych cnót.
„Z piętnastym rokiem oddałem cię do wyższej szkoły komunalnej, gdzie ukończyłeś twoje studja. Pierwsze wychowanie wydało błogie owoce, bo chociaż miałeś w tej szkole styczność z kolegami, pochodzącymi z arystokracji, to jednak w niczem się nie zmieniłeś i nigdy nie opanowała cię zazdrość.
„W roku siedemnastym wstąpiłeś jako pomocnik do kancelarji notarjusza, który jest moim przyjacielem i który zna tajemnicę mego majątku i nim do dziś zawiaduje.
„Skromna karjera pisarza notarjalnego nie wzbudzała w tobie wstrętu; przyjaźń pryncypała była dla mnie rękojmią o troskliwości jego dla ciebie; pouczał cię o prawie publicznem i dzięki temu prowadzeniu i pracom, które ci zczasem dawał do wykonania, nabyłeś dostatecznej znajomości w prowadzeniu spraw notarjalnych.
„Wskutek tego przezornego wychowania, będziesz też majątkiem, który ci pozostawiam, rozumnie i korzystnie zawiadywać.
„Sumienie nie robi mi żadnych wyrzutów, a jednak czasami obawiam się, czy pamięci mojej nie będziesz złorzeczyć i nie powiesz:
„Podczas kiedy zbierałeś bogactwa, mój ojcze, miałeś sumienie patrzeć na twego syna, jak znosił nędzę i odmawiał sobie wszelkich przyjemności“.
„Obawa ta ustąpiła rozwadze, przypominałem sobie w tych chwilach, jak zawsze mnie upewniałeś, że jesteś zadowolony ze swego losu i że życzysz sobie polepszenia tylko ze względu na mnie.
„W rzeczy samej dawał mi twój niczem niezamącony humor, twoja łagodność, stałość charakteru, niewymuszona wesołość, twoje przywiązanie do mnie tę rękojmię, iż jesteś zadowolony ze swego losu.
„Mój zarobek pisarza publicznego w połączeniu z twemi oszczędnościami wystarczały na zaspokojenie naszych potrzeb i nie potrzebowałem naruszać procentów, które się w ręku obrotnego depozytora kapitalizowały, tak to trwało przeszło lat dwadzieścia. Dzisiaj, kiedy to piszę, wynosi majątek, który ci pozostawiam: dwa i pół miljona.
„Nie wiem, jak długo jeszcze będę żyć, lecz, jeśli mi będzie dozwolonem jeszcze dziesięć lat żyć, doszedłbym do średniego wieku ludzkiej egzystencji; będziesz wtenczas liczył trzydzieści lat, a pozostawię ci kapitał dochodzący do czterech miljonów, gdyż każdy kapitał podwaja się w piętnastu latach.
„Podług wszelkiego prawdopodobieństwa będziesz już w sile wieku wtenczas, kiedy przyjdziesz w posiadanie tego majątku. Skromne, pracowite twe nawyknienia, któremi się od dzieciństwa przejąłeś, stały się u ciebie drugą naturą. Znajomość interesów uzupełniła praktyka. Dołącz do tego trafny sąd i twoją silną, żadnemi wybrykami nie osłabioną naturę, a potem mi powiedz, kochane dziecko, czy nie będziesz w dobrem i pomyślnem znajdować się położeniu do objęcia majątku, które dla ciebie zbierałem, i do rozporządzenia nim podług własnego upodobania zostawiam.
„Zapytasz się zapewne, dlaczegom ja fundusze moje kapitalizował, a nie przedsiębrałem wielkich operacyj finansowych i dlaczego żyłem w takiej nędzy?
„Dlaczego? oto zaraz ci wytłumaczę, drogie dziecko!
„Chciwość moja miała początek w troskliwości ojcowskiej, później jednak przybrała charakter, właściwy tej namiętności.
„Odmawiałem sobie wszystkiego, aby tylko powiększyć majątek, bo mówiłem sobie z prawdziwą przyjemnością, że to wszystko będzie dla ciebie. Ale za życia wydać z rąk majątek, aby utopić go w niepewnych operacjach, to było dla mnie niemożebne. Toby znaczyło odebrać mi życie; przecież wiesz, że pieniądze są dla oszczędzającego drugiem życiem. W fantazji zaś wyobraża sobie oszczędzający, nie wydając ani denara, że się oddał ogromnym, niesłychanym spekulacjom. To także nie jest sen, któryby się nie mógł urzeczywistnić. Majątkiem moim mogłem każdej chwili spekulować, a jednak tego nie czyniłem.
„Jak można żądać, żeby oszczędzający mógł mieć tę odwagę, wydać z rąk taki talizman! Aby urzeczywistnić jedno marzenie, miałbym tysiąc innych opuścić, które także można w życie wprowadzić, a przedewszystkiem kiedy sobie można powiedzieć: Nie uczyniłem nikomu nic złego! A syn mój czyż nie czuł on się dotąd szczęśliwym? Czyż nie mógł on być dumą wszystkich ojców, których dzieci napawają dumą? Wszak to wszystko dla niego będzie.
„Wreszcie, gdybym był inaczej postąpił, nie miałbyś z tego żadnej korzyści.
„Gdybym był rozrzutny, toby moja rozrzutność i ciebie w nędzę popchnęła.
„Żyjąc zaś z procentów, byłbyś się niezawodnie przyzwyczaił do lenistwa. Zamiast chodzić w ubogiem odzieniu, bylibyśmy pozwalali sobie na fizyczne rozkosze, próżność byłaby się nas czepiła. Słowem, żylibyśmy jak zamożni obywatele naszej klasy.
„Cobyśmy przez to zyskali?
„Lepszymi nie stalibyśmy się przez to. Ale po śmierci zostawiłbym ci tylko mały mająteczek, żadną miarą niedostateczny do urzeczywistnienia wielkich osobistych lub filantropijnych przedsiębiorstw.
„A teraz jeszcze ostatnie słowo, kochane dziecko, aby ci odpowiedzieć na zarzut, którybyś przeciw mnie mógł podnieść:
„Wierzaj mi, że nie z braku zaufania zataiłem przed tobą moje bogactwa.
„Posłuchaj powodów:
„Nie wiedząc nic o naszym majątku, zżyłeś się z ubóstwem; wiedząc o nim, byłbyś może bez szemrania znosił niską egzystencję, do której cię zmusiłem, lecz wewnętrznie byłbyś mnie oskarżał o srogość i o przewrotny egoizm. Kto wie czy wiadomość o bogactwie nie byłaby cię zepsuła.
„To jeszcze nie wszystko, i wybacz mi, kochany synu, tę nierozumną, dla twego tak niezwykłego charakteru, tak obrażającą obawę, ażeby twoje synowskie przywiązanie, twoje czyste serce niczem się nie zamąciło, nie chciałem abyś za mojego życia wiedział o tym wielkim spadku.
„Ostatni jeszcze, a może najgłówniejszy powód, dla którego bogactwo moje przed tobą zataiłem:
„Widzisz, kocham cię tak bardzo, że nie zniósłbym tego, abyś niedostatek znosił, wiedząc, że ojciec twój jest bogaty. Pomimo tej rzekomej sprzeczności, pomiędzy uczuciem ojcowskiem, a chciwem postępowaniem wobec ciebie, spodziewam się, moje drogie dziecko, że myśl moją dobrze pojąłeś.
„Stojąc wobec śmierci, która mnie dziś, jutro, każdej godziny może dosięgnąć, oświadczam w tej uroczystej chwili, z głębi mej duszy, że cię błogosławię, mój kochany synu, który jesteś mojem szczęściem i moją nadzieją.
„Bądź błogosławiony, mój dobry synu, bądź szczęśliwy, jak na to zasługujesz, wtenczas spełnione będą wszystkie moje życzenia.
„Wygotowano w dwóch równobrzmiących egzemplarzach, w Paryżu, 25 lutego 18...“
Głęboko rozczulony czytaniem tego szczególnego testamentu, płakał Ludwik długo, rozmyślając nad niezwykłem dziwactwem ojca.
Dzień się miał ku schyłkowi, gdy młody spadkobierca posłyszał pukanie do drzwi i znajomy głos Florestana de Saint-Herem.