Siedm gwiazd
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Siedm gwiazd |
Pochodzenie | O obrotach ciał niebieskich |
Wydawca | Stanisław Strąbski |
Data wyd. | 1854 |
Druk | Stanisław Strąbski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Ignacy Badeni |
Tytuł orygin. | Septem Sidera |
Źródło | skany na Commons |
Indeks stron |
O CHRYSTUSIE OBIECANYM OD PROROKÓW.
Pragniecie widziéć władcę, Pana tego świata,
Którego wam przybycie nieba obiecały,
Który siebie z ludzkością, ludzi z ludźmi zbrata,
I w swém królestwie pokój im zapewni stały.
Poczekajcie! niedługo ów święty się zjawi,
Nie będzie on tak twardym jak na Paros głazy,
Owszem bozką potęgą całą ludzkość zbawi,
Chętnie prośby wysłucha, przebaczy urazy.
Lecz wielkie ducha swego odkłada zamiary,
Aby z większém pragnieniem był oczekiwany,
By Mu gorętsze serca składano ofiary,
Kiedy na świat wyrzuci wielkie świata zmiany.
Gdy więc przybędzie Pasterz którego świat czeka,
Zaraz i kozy strojne w bogate wymiona,
Dostarczą najczystszego i zdrowego mléka,
I z siebie dobrych rodów wydadzą nasiona.
Nie rzuci się na owcę wilk łupu spragniony
Dziki lew z żyznéj paszy bydełka nie zgoni;
Tu rosnąć będą same cukry, cynamony,
I te kwieciste wieńce drzew cudownéj woni.
Bujne niwy wydadzą obfite pastwiska,
Pasterz owce paść będzie na téj tłustéj roli,
A tam gdzie jedno czyste z nieba źródło tryska,
Tysiącami spragnionych napoi dowoli.
O ty, źródło czyściejsze nad szkło przezroczyste,
Co płyniesz bez początku, zawsze, wszędzie, czyste,
Przypływaj nam nareszcie, dokończ Twego cudu,
Ugaś pragnienie Ciebie spragnionego ludu.
O CHRYSTUSIE POŻĄDANYM OD OJCÓW.
Czemuż stoi otworem mieszkanie Proroka?
I czemu dawniéj skryte świetniéj słońce błyska?
Czemu dziś i ta słodka pilnych pszczół patoka,
Po twardych skałach płynie, z nich na świat wytryska?
Czemuż bitne narody milczą osłupiałe,
I lśnią się bujne niwy odziane w szkarłaty?
I czemu ten widnokrąg, to powietrze całe,
Wszędzie wokoło rozrzuca woniejące kwiaty?
Dziś brzemienna Elżbieta, co niepłodną była,
Śpiewa z brzemienną Panną świętobliwe pienia,
A ta radość co w piersi tych niewiast ożyła,
Swoim głosem dosięga niebiosów sklepienia.
Do ich domu tak często pilny anioł wlata,
Wesoły przylatuje, weselszy odleci,
Zwiastuje tego Króla, tego Pana świata,
Tego ojca, co spóźnia przybycie do dzieci.
O świetne pokolenie najwyższego Pana,
Naródź się już raz, narodź! z przeczystéj dziewicy.
Długo oczekiwany, od rana do rana,
Zstąp z łona Ojca, użycz nam bozkiéj prawicy.
Pociesz śpiesznie strapionych! daj nam Twego chleba,
O to Ciebie Dziecino, w pokorze błagamy;
Spojrzyj przecie na ziemię z wysokiego nieba,
Przyjdź koić troski ziemi, otwórz szczęścia bramy.
O Ty, nader szczęśliwa Panno! w świętych gronie,
Która już nosisz w sobie niebiańską ozdobę,
Ty, Jutrzenko, zrodzona na świętości łonie,
Zwiastuj nam prędko światło i szczęśliwą dobę.
O CHRYSTUSIE Z DZIEWICY NARODZONYM.
Któż Cię dziecino złożył w stajence ubóstwa?
Jakież ręce Twe Ciało od zimna zasłonią?
Oto Najświętsza Panna, darem swego bóstwa
I czystości dziewiczéj opiekuńczą dłonią.
Ona w swojéj czystości złote cnoty zdobna,
Tchem niebieskim świętego ożywiona ducha,
Zawsze wypogodzona, aniołom podobna,
Sercem troskliwéj matki płacz dziecka wysłucha.
Sama go na dziewiczém swém łonie piastuje,
Z śnieżnéj piersi najświętszy pokarm mu dać Spieszy,
Z miłością macierzyńską ciągle go pilnuje
I płaczące niemowlę i pieści i cieszy.
Tutaj wół, a tam osioł oddechy czystemi,
Uklęknąwszy, to bozkie dziécię pokrzepiają;
Tego co lud nie poznał na téj świętéj ziemi,
Tego już bezrozumne zwierzęta poznają.
Z górnych niebios zstępują i aniołki małe,
Aby wdzięcznym swym chórem oddać Panu chwałę:
Chwała niech będzie Panu w miłości i wierze,
Pokój ludziom, co pokój umiłują szczerze.
Pastuszkowie gdy trzody na pastwisku strzegli,
Do żłobu przywołani od trzódek odbiegli,
Dzieciątku głoszą chwałę w miłości i wierze,
A pokój ludziom, pokój miłującym szczerze.
Niebiosów słodkie hymny wielbią bozkie dziécię,
Brzmi radość i wesele po przestronym świecie,
Chwała niech będzie Panu w Trójcy Jedynemu,
A pokój, pokój wieczny wiernym Bogu swemu.
CHRYSTUS JEZUSEM NAZWANY.
Już ósme w swym porządku światło zajaśniało,
W niém i początek światła bozkiego widziano,
A piérwszy obrzęd prawa dopełniając z chwałą,
Narodzonemu dziecku Imię JEZUS dano.
Od tego dnia rok każdy swój początek bierze,
Światu go przekazały łzy i krew dziecięca,
Tę epokę naznaczył JEZUS swojéj wierze,
Bo ją w sobie poczyna i w sobie uświęca.
O! ludu zatracony, przybywaj w tę stronę,
Tutaj, przy tym dziecięciu twe zbawienie całe,
Godłem tego zbawienia Imię ubóstwione,
Imię JEZUS świętością bogate, wspaniałe.
Jeśli się więc kto lęka o zgubę w złéj doli
I ubóstwo mu grozi gdy utraca mienie,
Niechaj w modłach się odda świętéj BOGA woli,
A w nim zawsze pozyska pokój i zbawienie.
Jeśli na kogo szatan swe sidła zastawi,
Jeżeli świat lub ciało dobrego uwodzi,
Niechaj wezwie JEZUSA, Jego Imię sławi:
A On go zabezpieczy i złemu przeszkodzi.
Gdy kogo znowu długa wciąż choroba nęka,
Jeżeli śmierć straszliwa przejmuje go trwogą:
Ulgę mu zaraz sprawi bozka Pana ręka,
Skoro Go tylko wezwie szczerych modłów drogą.
Ktokolwiek zgoła wzywa to Imię tak drogie,
I na łaskę zasłuży ofiarnemi śluby,
Temu JEZUS da życie szczęśliwe i błogie,
Bo sama ufność w Panu ratuje od zguby.
O CHRYSTUSIE UCZCZONYM PRZEZ TRZECH MĘDRCÓW.
Gwiazda co świetniéj błyszczy na niebieskim świecie,
Do Betleem prowadzi trzech mędrców, trzech króli.
I kogoż więc szukacie? Czy JEZUSA chcecie?
W téj chacie JEZUS leży; zbliżcie się powoli.
A wszedłszy do stajenki, gdzie Pan na was czeka,
Na kolanach uczcijcie tę dziecinę małą,
Lecz wielką duchem Boga i duszą człowieka,
Bo w postaci dziecięcia bóztwem okazałą.
Z korném czołem powstawszy, dobądźcie z skarbnicy:
Złota, kadzidła, mirry, ofiarnicze dary:
Składajcie je Synowi przeczystéj Dziewicy,
Z duchem tak samo czystéj jak MARYJA wiary.
Słuchajcie tam miłego tego dziecka tchnienia,
To znowu mówcie z Matką, patrzcie na Jéj lica.
Tém dzieciątkiem to JEZUS, hasło wybawienia:
A tą Matką MARYJA, przeczysta Dziewica.
Już i Balaam głosił przyjście na świat Pana,
Że Go i od bezbożnych oczekuje chwała;
Jestto ta gwiazda z domu Jakóba wysłana,
Aby po całéj ziemi ludom przyświecała.
Lecz dosyć patrzaliście na oblicze Boże,
Trzeba i mnogim ludom nieść pociechę błogą,
Siadajcie więc królowie na wielbłądy hoże,
Spieszcie do nich, lecz tajną dla Heroda drogą.
Bo król Heród okrutny, i srogi, i skryty,
Ów lis szczwany co chytrą duszę nosi w sobie,
Utopiłby w JEZUSIE sztylet krwi niesyty,
Gdyby wiedział, że leży ukryty w tym żłobie.
O CHRYSTUSIE DO KOŚCIOŁA PRZYNIESIONYM.
Nie wiem, co mi dobrego zwiastuje me serce,
Myśl wesoła, chęć żywa wzywa do świątyni.
Symeonie! pospieszmy na święte kobierce,
Niech z nas każdy do chwały Pana się przyczyni.
Patrzaj! najwyższy kapłan dąży do ołtarza
I święte składa wedle zwyczaju ofiary:
I wznoszą się ku niebu do światów mocarza,
Woniejące wokoło całopaleń dary.
Oto! i ta niewiasta w pokorze i wierze,
Łzą radości zroszone ocierając lice,
Daje swojemu Bogu to dziécię w ofierze,
Razem synogarlicę i świętą gromnicę.
Sądzą wszyscy, że matka, jak niewiasty inne,
Wraz z Synem w téj świątyni będzie oczyszczona,
Lecz nie! — tu czysta Panna, dzieciątko niewinne,
Świętych Pana wprowadza do śmiertelnych grona.
Co to znowu za światło wkoło się rozszerza?
Czy całe słońce wpadło pod święte sklepienie?
Czyli może tak błyszczy od tego ołtarza?
Nie! to cud tego dziecka, to jego promienie.
Wątłe już Symeonie chciéj przyspieszać kroki,
I bierz na swoje ręce ten skarbiec uroczy,
A spełniając najwyższe niebiosów wyroki,
Nasyć niemi spragnione człowieczeństwa oczy.
Twój duch już przepowiedział, że to światło Boga
Ujrzysz w całym niebieskiéj potęgi rozwoju.
Tém światłem więc sam Chrystus, w nim zbawienia droga.
Teraz błogo umierać, i umrzéć w pokoju.
O DWUNASTOLETNIM CHRYSTUSIE POMIĘDZY DOKTORAMI.
Spieszcież już do Chrystusa wy dobrzy młodzianie!
A przybywszy wołajcie słowy pobożnemi:
Witaj nam młody JEZU! witaj światów Panie!
Na tym nędznym padole, śmiertelnika ziemi.
Zkądże wracasz młodzianku? troskliwie pytamy:
Powiedz, jak Ci się dotąd wszędzie powodziło?
Nas bowiem nieszczęśliwych, u przepaści bramy,
I wiele niebezpieczeństw i nieszczęść trapiło.
Zewsząd w kraju zebrane dwuletnie chłopięta,
Wściekły Heród, bez Boga, bez litości razem:
Jakby jakie niedawno zrodzone jagnięta,
Rozkazał pomordować swéj żądzy żelazem.
My co pod tarczą Boga trzech lat doszli przecie,
Patrzeliśmy ze wstrętem na śmierć naszych braci,
Płacz rodziców się rozległ po gwiaździstym świecie,
A Herod się ukazał w swéj wilczéj postaci.
Z Egiptu ocalony wróciłem w te strony,
Do téj ojców krainy, do téj mojéj ziemi,
A dziś, gdy już dwunasty rok liczę skończony,
Ojca Ojców uwielbiam modły gorącymi.
Dla własnego więc do mnie schodźcie się pożytku,
I szlachetne obierzcie sobie życia wzory,
Wnijdziem razem do tego świętego przybytku,
Z modłami uwielbienia, wiary i pokory.
Cóż to znowu za cuda w tym Pańskim kościele?
Widno sędziwych starców razem z tym chłopczykiem,
Z nim o wielkim Mesjaszu rozmawiają wiele,
A wszyscy go witali radości okrzykiem.
Jakże on zawsze skromny, jak mądrze rozprawia,
Jak jasno niezgłębione tłumaczy podania,
Jak czysto każdy przedmiot tym starcom przedstawia,
Jak trafną ma odpowiedź, jak trafne pytania!
Dla nabycia mądrości, lat długich nietrzeba,
Gdy swą mądrością natchnie Duch zesłany z nieba;
To dziécię, dwakroć starcem dojrzałością ducha,
A starzec dwakroć dzieckiem, kiedy Go wysłucha.
Który jest czternastym okresu słonecznego, Dwunastym poczetu rzymskiego, Piętnastym okresu księżycowego (1629). |
W Krakowie,
w drukarni Franciszka Cezarego.