[314]ELŻBIETA DRUŻBACKA.
SKARGA KILKU DAM.
(DLA JAKICH RACJI Z MĘŻAMI SWYMI ŻYĆ NIE CHCĄ).
W pewnym ogrodzie, pomiędzy szpalery
W czas ranny chodząc, szeptałam pacierze;
Słucham ciekawie, że jakieś afery
Sekretne mają damy przy kwaterze;
Siedząc na darniu w figurę kanapy,
Coraz z tabakier zażywają rapy. Nadstawiam ucha przez grabiny gęste, Liście mnie swoim zasłoniło cieniem; Widzę łzy w oczu, a wzdychania częste Uważam i mam litość nad stworzeniem Płci mojej: ledwie wraz z niemi nie kwilę, Nie wiedząc, że to płaczą krokodyle.
Pierwsza zaczyna żal do męża prawić,
Że „jak smok siedzi na łańcuchu w domu;
[315]
„Nic nie dba, bym się czem miała zabawić,
„Sługi nie pytaj, zagrać niemasz komu,
„Ani takiego, żeby mnie zrozumiał,
„W mądrych dyskursach rezonować umiał. „Jakże tu mięszkać z takim domatorem, „Co tylko wołom karmnym krzyżów maca, „Zboże na targi wyprawuje worem? „Prostych to osób z taką zrzędą praca! „Kafy w mym domu nie znajdzie trzech ziarnek, „Piwa mi z serem zagrzać każe garnek!..
Od trzeciej skarga zachodzi osoby,
Mówiąc: „Fraszka to, godna śmiechu sprawa!
„Mnieby zapłakać, gdy nie znam, co roby,
„Sejmów nie widzę, nie wiem, gdzie Warszawa:
„Choćby mi boków nastursano w ciżbie,
„Bylem z raz była w Senatorskiej Izbie! „Nie wiem, co jest bal, assamble, reduty: „Mój mnie jegomość osadził przy kurach; „Paź do ogona ma łatane buty; „O blondynowych nie chce garniturach „Wiedzieć, żebym je mieć mogła na modę. „Otóż z tych racji z gapiem się rozwiodę!“
Ostatnia mówi: „Jam się w wachlarzyku
„Pięknym kochała, gdzie minijatura
„Postać Kupida, niby w ołtarzyku,
„Wstawiła, co mu dać mogła natura,
„Wszystko wyraźne w tak subtelnej sztuce
„Było... A resztę dla żalu ukrócę! „Mój Satyr, wziąwszy wachlarz w grube ręce, „Jak jął wachlować, niby kowal miechem, „Nie uważając na członki chłopięce, — „Rozumiał, że to z pachołkiem Wojciechem „Za pasy chodzi, -złamał kość słoniową. „Rura!... Za rurę osądził wołową!
„Ja, pełna będąc cholery i żalu,
„Odjeżdżam z domu, porzuciwszy dzieci;
[316]
„Na pożegnaniu powiem mu: „Brutalu!
„Już z tobą żyję rok dziesiąty trzeci, —
„Dłużej nie myślę, intencji nie kryję:
„Wiedz, w jakiej cenie są galanteryje!“... Milczałam dotąd, chcąc sekret zachować Dla wstydu, zem też i ja białogłową; Odtąd zaczynam mężatki rachować, Zamiast pięć panien głupich, co je zową W Ewangeliji, że w lampach nie miały Oleju, od drzwi precz odejść musiały.
Wiem, że niejednej w sumieniu zawierci
Robak, choć go chce umorzyć sposoby;
„Nie opuszczę cię aż do samej śmierci!“
Opuszcza snadno dla podłej osoby.
Przymierze z Stwórcą dla stworzenia łamie:
„Idź precz, Antoni! Żyj ze mną, Adamie!“ Jeśli dla racji, wyżej wyrażonych, Kochane panie, szukacie rozwodu, Nie miejcie za złe, że was rozpuszczonych W swywoli sądzę! Polskiemu narodu Krzywdę czynicie, z siebie śmiechy, żarty; Honor wasz płacze, że goły, wytarty.
Czy słuszna, żeby Rzym, nuncyjaturę,
Konsystorz kłócić niegodziwą sprawą?
Bóg dobry, iże piorunową chmurę
Nie ześle, w piekło nie wyprawi nawą!
Przyjdzie kres, kiedy z życiem was rozwiedzie;
Będzie wiedziała każda, dokąd jedzie!...
|