<<< Dane tekstu >>>
Autor Edmund Jezierski
Tytuł Sokołowa skała
Pochodzenie Ze świata czarów. Zbiór baśni, podań i legend różnych narodów.
Wydawca M. Arct
Data wyd. 1911
Druk M. Arct
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Sokołowa skała.
(Z Ojcowa).

Między Ojcowskiemi skałami znajdują się liczne, dziwnej bardzo postaci, a mianowicie, przypominające sobą różne zwierzęta, potwory, posągi, nagrobki i t. p.
Najdziwniejszą jednak jest jedna, która będąc wązką u dołu, rozszerza się coraz bardziej ku górze, przedstawiając podobiznę do olbrzymiej maczugi. Na skale tej noga ludzka nigdy nie postała, jedynie ptaki w przelocie siadywały na niej.
Dawnemi laty uwiła sobie na niej gniazdo para wspaniałych sokołów; wychowywały one tam swoje pisklęta, drwiąco patrząc na ludzi, przechodzących mimo.
Starosta tamtejszy, pan srogiego wielce serca, zapragnął mieć jedno pisklę, by odpowiednio je wyuczywszy, mógł używać do łowów.
Obiecał więc sowitą nagrodę temu, kto wdarłszy się na skałę, przyniesie mu jedno pisklę.
Sowita nagroda nie zachęciła jednak nikogo, — śmiałek taki się nie znalazł.
Nareszcie przypomniał sobie starosta pewnego więźnia, który, zamknięty w podziemiach zamku Pieskowej Skały i oskarżony o zbrodnię, ustawicznie jej zaprzeczał, utrzymując, że jest niewinnym.
Kazał więc przyprowadzić go przed siebie i rzekł:
— Słuchaj, utrzymujesz, że jesteś niewinnym, ale nam trzeba dowodu; więc gdy wedrzesz się na tę skałę i przyniesiesz mi jedno pisklę, uznam cię za niewinnego i wypuszczę na wolność.
Zaprowadzili zaraz więźnia pod skałę i tam go pozostawili, ustawiając w przejściach baczne straże, by nie uciekł.
Spojrzał więzień na skałę i zobaczył niemożność wykonania powyższego rozkazu, lecz nie tracił nadziei w pomoc Bożą. Ukląkł pod skałą i serdeczną modlitwą prosił Pana Zastępów, by mógł choć tym sposobem okazać swą niewinność.
Pomodliwszy się szczerze, usiadł pod skałą i począł rozmyślać nad sposobem wykonania rozkazu starosty. Rozmyślając tak, nie spostrzegł kiedy sen zmorzył mu powieki.
Gdy usnął, spuściły się cicho ze skały sokoły i podłożywszy skrzydła, poniosły go lekko na skałę. Ocknął się więzień, patrzy wokoło i widzi pod sobą dolinę, a obok siebie gniazdo sokole i siedzącą na niem parę sokołów, nic a nic go się nie bojących.
Poznał w tem opiekę Boską nad sobą, padł na kolana i gorącą modlitwą dziękował Stwórcy za pomoc.
Następnie zbliżył się do gniazda, wziął jedno pisklę, i wsunąwszy je w zanadrze, zsunął się po skale na dół podtrzymywany przez sokoły.
Na drugi dzień zrana, starosta, sądząc, że więzień, spadłszy ze skały, już dawno nie żyje, lub gdzie leży z pogruchotanemi kośćmi, z całym orszakiem dworzan, udał się ku skale. Lecz któż opisze jego zdumienie, gdy ujrzał go nietylko zdrowym i nieuszkodzonym, ale w dodatku i z sokolątkiem w ręku.
Poznał zło swego czynu starosta i nietylko że, uznawszy niewinność więźnia, wypuścił go z ciemnicy, sowicie wynagrodziwszy, ale zmienił się zupełnie od tego dnia, i słał się tak dobrym dla ludzi, że ci poczęli zwać go swym dobroczyńcą.
Skała zaś owa, na pamiątkę tego cudownego zdarzenia, otrzymała nazwę Sokołowej, a nazwa ta trwa do dziś dnia w ustach ludu.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Edmund Krüger.