<<< Dane tekstu >>>
Autor Peter Nansen
Tytuł Spokój Boży
Wydawca Przegląd Tygodniowy
Data wyd. 1903
Druk Drukarnia Przeglądu Tygodniowego
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz M. M.
Tytuł orygin. Guds Fred
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XIV.
29 lipca.

Dzisiaj spędziłem całe rano na wałach portu i przyglądałem się nadchodzącemu parowcowi. By uniknąć możliwego spotkania ze znajomymi podróżnymi — usiadłem niedaleko przystani towarowej. Wpatrywanie się w nią bawiło mię. Pokryte szlamem słupy; mrowie łażących między masztami raków — przypominały dawne, dawne czasy, kiedy przybycie parowca było uroczystością, bo jedynym ze światem łącznikiem. Święto zaczynało się o świcie. Wtedy również, jak dziś, godzina przybycia nie była określoną. Właściwie powinien był przybywać do portu o piątej — jeśli jednak gęsta mgła pokryła brzegi fiordu, czekanie trwać mogło i kilka godzin. Jak dziecko biegałem pięć lub sześć razy tam i napowrót, by zawiadomić rodziców o przybyciu statku.
Nareszcie sygnalizują, mgła się rozświetla — zbliża się gorąco oczekiwany parowiec — a z nim ciotki, podarki, mnóstwo wybornych przysmaków.
Podczas, kiedy tu siedzę i dawne odświeżam wspomnienia — mgła opada i cały przykrywa fiord. Szara ściana zasłania widok. Zdaleka rozlega się odgłos rogu. Żałośnie narzeka, z niepokojem uprzedza. Kapitan, widząc się tak blizkim celu, podwaja siły. Okręt zbliża się mrucząc, odróżnić powoli można żerdzie masztu. Mgła zniknęła a oczom naszym ukazał się oślepiający wspaniałością widok: w promieniach porannego słońca stoi parowiec o kilka łokci od brzegu. Na przodzie pokładu młodą widzę dziewczynę w długim, ciemnym płaszczu deszczowym. Czy mię oczy mylą? Nie troszcząc się o ludzi, pośpieszam na pomost. Teraz spostrzegła mię — wywija chustką — to ona!
Najwyższemu składam dzięki za uśmiech przez nią — mnie zesłany. Cieszy się z mego widoku, cieszy z niespodzianego spotkania. Idziemy przez miasto. Z wielkiego szczęścia mówić nie mogę. Wędruję u jej boku a ona opowiada o przebytej podróży. Powraca z tego samego, co i wtedy miasta — małego handlowego nadbrzeżnego portu. Jeździ tam co dwa tygodnie i sprzedaje produkty swego ogrodu: owoce, miód, konserwy i jarzyny. Ojciec woli je wysyłać, niż sprzedawać handlarzom miasta. Gdy mi opowiedziała to wszystko — a ja jeszcze milczałem, pyta: „Co pana właściwie sprowadziło do portu? czeka pan na kogo“? „Tak“, odpowiedziałem; „okręt przywoził mi zawsze drogie sercu osoby i tym razem nie zawiódł“. Wyrazy moje ani ją mieszały, ani gniewały, więc mówię dalej: „A pani? czyś przypuszczała, że ktoś cię oczekiwać będzie“? „Stałam wpośrodku mgły, myślałam o panu, jakim go pierwszy raz widziałam; — i nagle ujrzałam cię po drugiej stronie mgły“. Mimowoli pochwyciłem jej rękę, ona jej nie cofnęła: „Tak, jestem po drugiej stronie mgły“.
Po chwili, gdyśmy się rozejść mieli, dodała: „A teraz przyjdzie pan do nas? czekamy“.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Peter Nansen i tłumacza: anonimowy.