<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Starościna Bełzka
Data wyd. 1879
Druk Józef Unger
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
LV.

Zaraz po tym powtórnym pogrzebie, bo d. 7 lutego, ukazali się znowu wszyscy, ilu ich było Komorowscy z przyjaciołmi swoimi, w uroczystém poselstwie, przychodząc z powtórném zapytaniem, gdzieby się Gertruda znajdowała?
Pytanie to było udręczające, tętnił w niém wyrzut: — „Kaimie, coś uczynił z bratem swoim Ablem?” — a Szczęsny musiał na nie odpowiadać: „Nie wiem!” — choć w sercu dawno był pogrzebał ukochaną żonę.
Przygotowany na zapytanie tylekroć mu od powrotu powtarzane, starosta odpowiedział raz jeszcze: że od przyjazdu swego mocno się stara dowiedzieć o żonie, i prosi Komorowskich, aby oni ze swojéj strony przyłożyli starania, i badali wywiadując się pilnie, gdzieby się znajdować mogła.
Komorowscy bardzo zręcznie ze swojéj strony oświadczyli, że nie myślą mu i nie będą do rozwodu przeszkadzali, byleby im córkę powrócił.
Zmieszany starosta, tu jak we Lwowie odparł, że na nic się nie zdeterminuje, „dopóki żony nie zobaczy.”
Były to wybiegi natchnione przez panią Kossakowską, wynikłe z narady familijnéj, a lekkość umysłu Szczęsnego czyniła go im posłusznym, gdy w téjże chwili niemal głoszono razem, że do Warszawy jechał starać się o księżnę podkomorzankę albo ordynatównę — by mu przyszły teść do prędkiego rozwodu dopomagał.
Ta lekkość sprawiła, że i we Lwowie już bogaty panicz, nie tracąc czasu, popadł w więzy serdeczne, i w domu go już o inne miłosne intryżki pomawiano.
We Lwowie pokazał się jakoś na prędce u pani Kaniowskiéj, i wedle słów listu, na zabawy, na których się ukazywała, tak bóztwo swoje uklejnocił, „że na redutach falbany sukni miała brylantami obszywane.”
Przebąkiwano i o innych miłostkach panicza, którego milionom wszystkie serca stały otworem.
Ci, co choć skolligaceni, nie byli przypuszczeni do kierowania młodym dynastą jak kasztelanowa Kossakowska, przebąkiwali z cicha z księżną Lubomirską, „że sprawa starosty bełzkiego może być bardzo szpetną.. gdyż mocno zaczynano mówić, że żona jego nie żyje.“ — „Co to za historya wyjdzie na świat?” dodaje ks. Lubomirska. „Jego dosyć chwalą, ma rozum dobry, bardzo wesoły i bardzo zalotny. Pani Kaniowska we Lwowie a Macpherlan w domu — snadno było człowieka tak gorących uczuć (?) namówić na to małżeństwo.”
W całéj téj sprawie, któréj tajemniczość zajmowała wszystkich, dotąd więcéj jeszcze rozprawiano, niżeli w istocie czyniono. Komorowscy byli nadzwyczaj ostrożni, aby się nie posunąć za daleko, rachując zawsze na możność odwrotu; partya królewska jak sznurkiem tą sprawą myślała ku sobie pociągnąć Szczęsnego. Pani kamińska, wahając się jeszcze, rachując na wpływy swoje na dworze austryackim, obawiając się nienawistnéj Warszawy, usiłowała interesa utrzymać we Lwowie. Potocki zdaje się niewiele o tém myślał, i nie czuł niebezpieczeństwa, w jakiém zostawał — bawił się, rozglądał i coraz śmielsze stawił po świecie kroki.
W marcu (17) rozeszła się najprzód wieść, że Komorowscy, którzy nic nie potrafili wskórać przy pierwszém widzeniu się z Potockim, mieli rozpocząć kroki groźniejsze, aby go przymusić do układów. Mówiono, że kasztelan santocki zaaresztował niektórych ludzi dworskich, zostających w usługach starosty bełzkiego, a wprzódy ojca jego wojewody. Nikt zresztą stanowczo nie śmiał powiedzieć, czy starościna żyje, czy nie, i dla obcych było to jeszcze zagadką, a każdy ją sobie jak chciał rozwiązywał tymczasowo.
Nie mamy śladu, prócz jednego w liście wspomnienia, o tym areszcie ludzi, o którym puszczona pogłoska zdawała się tylko groźbą Komorowskich, ale może jeszcze do skutku przyprowadzoną nie została. Zresztą główni sprawcy zbrodni od dawna dobrze byli ukryci.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.