Starościna Bełzka/XLIII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Starościna Bełzka |
Data wyd. | 1879 |
Druk | Józef Unger |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Memoryał wyżéj cytowany i dekret, jaki ściągnął, aby sprawa do Rzymu odesłana była, natychmiast w kopiach zakommunikowano Potockim. Można sobie wystawić, jak ich przestraszył i rozgniewał, dowodząc, że Komorowscy poparci w Rzymie przez rezydenta polskiego p. Antici’ego, w Polsce przez Młodziejowskiego i p. Gigoti’ego, przy swojém utrzymać się potrafią. Młodziejowski, chociaż się starał zapewne o powołanie sprawy z chełmskiego konsystorza do Rzymu, zawsze homo duplex, udał, że go równie jak biskupa chełmskiego, mocno obeszła ta sentencya rzymska. Ale Potoccy znali go dobrze, posądzając go nawet, że on Komorowskim doradził nie mieszkać na wsi, ale w Warszawie, aby dobitniéj okazać obawę nowego napadu i gwałtu. O dekrecie zawiadomiono zaraz i kasztelanową kamińską, która w swoją opiekę proces wzięła, a tak pisała do wojewody:
„Jw. serdecznie kochany m. d.
„Interes w sądach bisk. chełmskiego, na czém stanął już jwd. być musi wiadomo, ponieważ impan regent przez pocztę kommunikował. Rezydencya impp. Komorowskich tu w Warszawie, jest z porady jw. kanclerza, aby okazywała niebezpieczeństwo mieszkania w domu, a przy téj okazyi, aby konsylia i rady tak z jw. ks. kanclerzem, jako z ks. Ghidżotym były częstsze, na wywijanie się w tym interesie. Jw. biskup chełmski pokazuje się srodze żałosny, iż p. Komorowski skarżył się przez memoryał w Rzymie, a że daleko Rzym, nie miał mu kto zaraz odpowiedzieć. Jw. biskup chełmski oświadcza się, iż przez wszelkie sposoby chce dowodzić imp. Komorowskiemu, iż samym fałszem napełnił memoryał; temu trzeba wierzyć, iż kochając honor i znając prawo duchowne, potrafi się wytłómaczyć, zwłaszcza że w pierwszéj instancyi Rzym nietylko nie wdawał się zakazując, aby była sprawa sądzona, ale nakazywał zawsze sądzić, i odsyłał zawsze gdy ją kto minął, aby się do niéj wrócił. Perswazye tak w garderobie (?), jako i u jwks. kanclerza, mogą z czasem wyperswadować imks. biskupowi ten żal sprawiedliwy, jednak trzeba abyś jwpd. napisał do niego, że i owszem upraszasz go o to, aby chciał jak najprędzéj informować Rzym, iż przez złą i fałszywą informacyę (gdyż jeszcze żadnego nie ferował dekretu) ten zakaz sądzenia sprawy w Rzymie jest wyrobiony. Na to się zaś nie spuszczając, tak radzę jwpd., jak z serca życzę, aby ten interes nie szedł w przewłokę, abyś kogo do Rzymu dyspensował dla wsparcia sprawy, bo wiem sama przez praktykę, że pism i eksplikacyj nieposypanych złotym piaskiem w Rzymie czytać nie mają gustu, ani przyśpieszać czasu konkluzyi, lub wejścia w interes; kardynał protektor i Antici, niby od Rzpltéj naszéj zawsze w Rzymie będący, i od niéj pensyę biorący, zdradę pod nią czyniący, a dopieroż przez eksplikacye, jak ja sama wiem, eksplikujący i szlachcic ubogi tylu oppressyami ściśniony z panem interes mający, powinien bez ekspensy znaleźć kompassyę. To są wszystkie informacye machiawelskie tu z Warszawy, i w tém to mądrość największa okazana tego świata. Wszak jw. imks. nuncyusz sam tego doznaje, iż co widzi i słyszy donosi, jednak więcéj ma kredytu p. Antici, nawet to jest już staranie, aby jw. i ks. nuncyusza teraźniejszego odmienić, do którego listu jwpd. potrzeba, aby i on dał świadectwo, iż jmpp. Komorowscy samemi fałszami ten zwłóczą interes. Ten zaś od jwpd. posłany do Rzymu koniecznie potrzeba, aby bez odwłoki. Nie wadziłoby, abyś jwpd. do jwks. kanclerza na ręce moje napisał w tym sensie, iż on przeciwnie interesuje się; jwpd. nie sądź, aby to nie pomogło, bo ja tu znam po nosach ludzi i przecież jeszcze i o nas tak myślą, że my lude ne bobry. Więcéj nie wyrażam tu się, jwpd., domyślisz się, a teraz do nóg upadam. Łasce mnie oddaję, zostając z powinnym respektem jwpd. sercem kochającą siostrą i najniższą sługą.
K. K. K. K.
(Katarzyna Kossakowska kasztelanowa kamińska).
,,D. 10 Jan. 1772, w Warszawie.“