Stary aktor (Stare miasto)

<<< Dane tekstu >>>
Autor A. O.
Tytuł Stary aktor
Pochodzenie Stare miasto
Obrazki z niedawnych lat
cykl Typy z zaułków
Wydawca Drukarnia Narodowa
Data wyd. 1902
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


STARY AKTOR


I.

Bogaty w wspomnienia sukcesów,
Ubogi na punkcie sakiewki,
Swój kącik ma aktor-emeryt
W izdebce łaciarza Dratewki.

Za młodu poezyi i sławy
Ciernista znęciła go ścieżka,
Był sztuki gorliwym czcicielem
I... kątem pod strychem dziś mieszka.


Zachwycał go geniusz Szyllera,
Porwała potęga Szekspira
I spać mu nie dały postacie
Romea, Hamleta i Lira.

Ariele i Puki skrzydlate
Sennemu szeptały bez końca:
»Dla sztuki, żyj, chłopcze! Dla sztuki!
Do słońca dąż, chłopcze! Do słońca!...«


II.

I wierność poprzysiągł poezyi...
I został... wędrownym aktorem...
Te tłumy, co w dzień nim gardziły,
Porywał i wstrząsał wieczorem.

Wśród zgrai artystów — dla chleba,
Na scenie naprędce skleconéj,
On kochał... i szalał... i konał,
W potężne kreacye wcielony.


Gdy wijąc się w kurczach śmiertelnych,
Nick wołał: »Uśmiechnij się, królu!...«
Dech w piersiach zamierał słuchaczom
I serca pękały im z bólu.

Drżał teatr od grozy wiejącej
Z Otella, Makbeta, lub Moora...
I kwiatów padały girlandy
Pod stopy tułacza-aktora...


III.

Minęły sceniczne sukcesy,
Przebrzmiała baśń sławy złocista —
W izdebce łaciarza Dratewki
Zamieszkał na starość artysta.

Los-figlarz i ciernie i róże
Pod nogi mu sypał obficie —
Dziś aktor... nauczył się łatać
I szewctwem zarabia na życie.


Nie nazbyt sławetny Dratewka
Jest kontent z swojego kamrata:
Miast wglądać w tajniki przyszczypek,
On myślą po niebie gdzieś lata.

Nieświadom jest szewckich zwyczajów
I fachu jest zgoła nieświadom —
»Ot, szkoda! Zmarnował się człowiek!...«
Tak mówi Dratewka sąsiadom.


IV.

Przy chwiejnem światełku łojówki
On nieraz przesiedzi noc całą,
Z arcydzieł wielkiego Szekspira
Kreacyą studyując wspaniałą.

Dratewka po mendlu kufelków
To mruknie, to chrapnie od ucha,
A Makbet spostrzega cień Banka,
A Hamlet szyderstwem wybucha!


Jak czarem, kolejno się zmienia
Podstrysze łaciarza prostacze:
Park... Cisza... Szept tęskny Romea...
Pustkowie... Pioruny... Lir płacze...

Szewc-aktor z orszakiem widziadeł
Odprawia nadziemskie wędrówki...
Wiatr z jękiem uderza w okienko...
Migoce światełko łojówki...


V.

Gdy w brudnej izdebce pod strychem
Rozgoszczą się mroki wieczora,
Dratewka, utracyusz i birbant,
Do knajpki wyciąga aktora.

Po trzecim kufelku bawara,
Po »gorzkiej«, »miętowej« i »czystéj«,
Twarzyczka wędrownej Ofelii
Połyska przed okiem artysty.


Zbyt krótko się Hamlet napawał
Miłości tej błędnym ognikiem —
Ofelia nie zgasła w szaleństwie,
Lecz za to... uciekła z kupczykiem.

I z oczu sennego aktora
Do kufla dwie słone łzy biegą —
Dratewka go budzi kułakiem:
»Hej! Pora do domu, kolego!...«


VI.

W ubogiej izdebce pod strychem
Dobiegło to życie do końca —
I skonał wędrowny artysta,
Wołając: »Do słońca! Do słońca!...«

Tak z żalu pił majster Dratewka,
Ze dostał gorączki i chrypki —
Do butów zmarłego ostatnie
Na urząd dorobił przyszczypki.


Za trumną aktora-tułacza
Szło czterech kolegów łaciarza,
Garść ziemi cisnęli do trumny
I... poszli do knajpy z cmentarza.

Po piątym kufelku bawara
Rzekł majster, ścierając łzę z powiek:
»To partacz był, panie, nie łaciarz!
Ot, szkoda! zmarnował się człowiek!...«





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Artur Oppman.