Stasia/II
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Stasia |
Pochodzenie | Światełko. Książka dla dzieci |
Wydawca | Spółka Nakładowa Warszawska |
Data wyd. | 1885 |
Druk | S. Orgelbranda Synowie |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst Cały zbiór |
Indeks stron |
Sierotka chowała się zdrowo, choć drobna była i blada zawsze. Pani Różycka zajmowała się szczerze biedną dzieciną, lecz w kilka lat później dwoje ślicznych dziateczek rozweseliło serca rodzicielskie. Syn Stefan i córeczka Wanda, przybyli państwu Różyckim na pociechę życia. Stasia, pięcioletnia już podówczas dziewczynka, dowiedziała się wtedy, że nie ma ani mamy, ani ojca. Powiadomiła ją o tem Justyna, panna służąca, istota obłudna, udająca do każdego wielkie przywiązanie, na to tylko, aby mu wyrządzić krzywdę jakąś.
Stasia, choć napozór nie zrozumiała całego opowiadania panny Justyny o swem sieroctwie, jednak od tego dnia jakby onieśmieliła się wobec opiekunów. Dopóki była sama, pani Różycka zwracała na nią tak baczną uwagę, że nie uszłoby i to jej oka, ale teraz dzieci własne zajmowały ją tak bardzo, że pół roku minęło, zanim zauważyła, iż Stasia inaczej niż dawniej zbliża się ku niej, i zamiast „mamo“ mówi jej „pani.“
Rozgniewała się pani Różycka na gadatliwą Justynę — ale rzecz się już stała — sierotka wiedziała o swem pochodzeniu. Więc tylko, aby ją ustrzedz nadal od towarzystwa sług, przywieziono z Warszawy nauczycielkę, panią Wolewiczową, i Stasia pod jej kierunkiem rozpoczęła nauki.
Po paru latach, podrósł Stefanek i dom cały przepełniał psotami: podrosła i Wandzia, biegając bez pomocy niańki — a Stasia, starsza już panienka, serdecznie lubiana przez nauczycielkę, umiała nietylko czytać płynnie, pisać nieźle, trochę historyi, gieografii i różnych innych przedmiotów, ale grała na fortepianie śliczne kawałeczki i wykazała prawdziwe do muzyki zdolności. Przyjemnie było słyszeć, gdy drobnymi paluszkami dobywała z klawiszów dobrane dźwięki.
W tym czasie państwo Różyccy sprowadzili dla Wandy bonę francuzkę, a dla Stefana — nauczyciela. Stasia była tak miłą i roztropną dziewczynką, że ją lubili w domu wszyscy, prócz panny Justyny; więc wkrótce bona uczyła ją po francusku, a nauczyciel Stefana, pan Jan, który grał na skrzypcach, często prosił Stasię, by z nim przegrywała małe duety, towarzysząc mu na fortepianie, co ją niezmiernie do muzyki zachęcało.
Prócz tego, ponieważ była bardzo usłużna, grzeczna i pojętna, cobądź się w domu robiło, każdy chętnie wołał ją do pomocy. Stara Pląskowska, gospodyni, zabierała ją nieraz z sobą do śpiżarni, wydając kucharzowi na obiad. Gdy smażono konfitury, lub pieczono ciasta, bez Stasi się nie obeszło.
Na wakacye przyjeżdżała corocznie kuzynka pani Różyckiej, mająca talent i umiejętność malowania pięknych obrazów. Gdy zabierała się do pracy, Stasia nie odstępowała jej ani na chwilę; co widząc artystka dawała jej papier, ołówek i wskazówki potrzebne. Wszyscy myśleli, że dziewczynka bawi się raczej niż uczy, lecz jakież było zdziwienie, gdy pewnego razu, na imieniny swej opiekunki, czternastoletnia Stasia ofiarowała jej namalowany własną ręką z natury widoczek, przedstawiający dwór Dębiański od strony ogrodu.
Wtedy to pan Różycki przezwał Stasię „Pszczółką,“ co miało znaczyć, że jak pszczółka z każdego kwiatka słodycz na miód zbiera, tak roztropna dziewczynka z każdej nauki wyciągała pewną korzyść i niezawodny pożytek.