Szanujcie czwarte przykazanie

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ludwik Niemojowski
Tytuł Szanujcie czwarte przykazanie
Pochodzenie Trójlistek
Wydawca Józef Unger
Data wyd. 1881
Druk Józef Unger
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
LXXXIII.
Szanujcie czwarte przykazanie.

Chociaż to bywa niezmiernie rzadko,
Jednak się czasem zdarza na świecie,
Że w chwili szału przed własną Matką
Ciężko zawini niedobre dziecię.
A jeśli jeszcze miasto na winę
Szukać w pokorze uniewinnienia,
Zmarszczy swe czoło, nastroi minę,
Wtedy są straszne Matki cierpienia:
Ona wie bowiem jak karze bardzo
Bóg tych, co radą Matczyną gardzą.

Znałem dziewczynkę z piękném obliczem,
Zdobną w tysiące przyrody darów,
Ale wszak wabne kształty są niczém
Gdy duszę szpeci zły jaki narów...
Otóż dziewczynka o któréj mowa
Była niegrzeczną dla starszych osób,
I bardzo często przestrogi słowa
W nieprzyzwoity przyjęła sposób,
A nawet były takie wypadki,
Że nie słuchała własnéj swéj Matki.


Pewnego razu, gdy z gniewu chmurką
Powstała na swą Ciotkę kochaną,
Matka jéj rzecze: „Zobaczysz córko
Że ciebie wszyscy kochać przestaną.”
„Niech nie kochają — mnie bardzo mało
Na tém zależy...” mruknie półgłosem...
A Matka słysząc mowę zuchwałą,
Westchnie nad przyszłym córki swéj losem,
I dwie łzy bólu jak dwie kropelki
Spłyną powoli z rzęs rodzicielki.

Wtém jakaś ręka z cicha otworzy
Drzwi pokojowe i u podwoi
Zjawi się starzec: to sługa Boży,
Poważny kapłan na progu stoi.
„Cóż to?” zawoła: „jaka sromota!
Dziecię zuchwałe, Matka spłakana;
Gdzież tu jest miłość, wiara i cnota?
Gdzież wypełnienie przykazań Pana?
Czcij twych rodziców — to prawo Boga,
To wiekuista zbawienia droga.

Choć często w życiu smutno dnie płyną,
Źle gdy z ócz dziecka struga łez leci,
Lecz stokroć gorzéj, wierzaj dziewczyno,
Gdy własna Matka płacze na dzieci;
Bo stróż spraw ludzkich, anioł niebieski,
Który występku pogardza trądem,
Kładzie na szalę matczyne łezki,
By je przed Boga postawić sądem...
A gdy nie stanie szału omamień
Każda łza w ciężki zmieni się kamień.”


Na głos ów wieszczy lice dziewczęcia
Spłonie rumieńcem: drżąca, wzruszona,
W cnéj opiekunki padnie objęcia,
Tuląc swą głowę do Matki łona:
„O ty najdroższa ma rodzicielko,”
Wyjęknie z wstydem twarz wznosząc łzawą:
„Przebacz błąd córce — wina jéj wielką,
Lecz ona grzech swój zmaże poprawą;
Wtedy cień zniknie, a gorszkie łezki
Zmienią się w rosę łaski niebieskiéj.”



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ludwik Niemojowski.