Szkicownik poetycki/47
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Szkicownik poetycki |
Wydawca | J. Mortkowicz |
Data wyd. | 1939 |
Druk | Drukarnia Naukowa T-wa Wydawniczego |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
Elektryczność zgasła nagle w całym domu. Musiano zapalić świecę, i ma się rozumieć, w jednej chwili uderzyła się o płomień mucha.
Warczy teraz opalonemi skrzydłami, zatacza się po zielonem suknie stołu.
Patrzę na to z głębokim smutkiem. Wyrzucam sobie pozwolenie na tę nieszczęsną świecę.
Mucha, najwidoczniej przeżywając piekło strachu i niewygody, przewraca się wciąż na plecy, traci równowagę, brzęczy, szaleje.
Przenoszę się współczuciem w nią. Weltschmerz mnie przeszywa, marszczę czoło i wymyślam przyrodzie.
Ona milczy jak zwykle. Mina indyjska, oczy spuszczone, uśmiech obojętny i ospały. Taką właśnie widzę ją zawsze i takiej nienawidzę — w rzadkich chwilach gdy jej nie podziwiam.
— Potworze! Okrutnico! — szepczę w niewiadomą stronę.
Tymczasem mucha, leżąc na grzbiecie, konwulsyjnie wstrząsa nogami. Pomagam jej wstać. Uspokaja się. Wtem, najpogodniej, najuważniej, poczyna czyścić, gładzić swoje przednie kończyny, z gestami hrabiny, naciągającej długie balowe rękawiczki...
Pochłonięta tem zajęciem, staje mi się obca.
Dałaby spokój takim staraniom o siebie, takim kokieterjom właśnie teraz!
I widzę nagle z wielką ulgą w sercu, że nie zawsze wszystko rozumiem, że bardzo dalekie jesteśmy od prawdy, ja i moja litość, od prawdy, która nie jest może tak skończenie tragiczna...