Tajemnice Nalewek/Część III/II

<<< Dane tekstu >>>
Autor Henryk Nagiel
Tytuł Tajemnice Nalewek
Część III-cia
Wydawca E. Wende i S-ka
Data wyd. 1926
Druk Drukarnia Leona Nowaka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cała część III
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cała powieść
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
II
PAPIERY APENSZLAKA

Prawdziwy chaos panował we wnętrzu pugilaresu Apenszlakal
Czego tam tylko nie było... Rachunki, awizacje sądowe, metryki, jakieś zagadkowe notatki, pisane żydowskim alfabetem, kolumny cyfr na brudnych świstkach papieru, paszporty, weksle, wreszcie banknoty niedokończone... tak, niedokończone, ponieważ brakło im ostatecznego, retuszu i wodnych znaków — oto bogaty materjał, który się zawierał w grubym skórzanym pugilaresie negocjanta nalewkowskiego.
Zbrakłoby nam miejsca i czasu, gdybyśmy chcieli tak, jak adwokat „Julek“ i „Fryga“, tej poświęconej na czuwanie nocy, badać kolejno każdy papierek, wczytywać się w litery żydowskiego alfabetu, znane zresztą dobrze ajentowi policyjnemu, i sprawdzać cyfry, rzucone na świstki papieru.
Czytelnik dowie się tedy od nas tylko o ostatecznym rezultacie tego sprawdzenia.
Zawartość pugilaresu przekonywała aż nadto dowodnie, że mniemany Apenszlak nazywał się w rzeczywistości Rabinersohn i że pod tem nazwiskiem był poszukiwany przez policję Charkowa, z powodu licznych popełnionych tam fałszów i nadużyć. Z innych dowodów można było wnosić, iż, oprócz tego, zajmował się on wszelkiego rodzaju zabronionemi procederami, a więc kontrabandą, fałszerstwem plomb, a nawet fałszowaniem banknotów.
Co jednakowoż szczególniej dla nas godnem jest uwagi w tym pełnym niespodzianek pugilaresie, to list, znajdujący się w jednej z jego przedziałek. List ten, pisany po niemiecku przez trzecią, niewiadomą osobę do Apenszlaka, został odczytany przez Różę w chwili, gdy znalazła pugilares, schowany tak nierozważnie przez mniemanego jej ojca, w koronkach dziewiczego swego łóżeczka; spowodował on właśnie opuszczenie domu Apenszlaka przez Różę.
Oto dosłowne brzmienie listu.

„Odesa.

„Kochany przyjacielu!
„Niechaj Jehowa zachowa w długie i pomyślne lata dni twojego życia.
„Spieszę odpowiedzieć natychmiast na dwa pytania, które znalazłem w twym ostatnim liście, pełen zadowolenia, że ci mogę oddać choć tę drobną przysługę.
„Pytasz się, czy ze strony tych, w imieniu których powierzyłem ci przybraną twoją córkę, Rajzę, nie będzie żadnych przeszkód, w razie, gdybyś chciał ją wydać zamąż. Ja sądzę, że nie; jak wiesz, dziewczynka ta, dziecko Żyda i chrześcijanki (oby ich oboje Jehowa gniewem swoim doścignął), została ci powierzona zarówno dla twej i zmarłej twej żony pobożności, ażebyście z niej uczynili dobrą Żydówkę, jak i dlatego, że dziecko to mogło być potrzebne „jemu samemu“ do pewnych planów. Przed kilku laty żądałem od ciebie dwuch fotografij twej przybranej córki, Rajzy. Była to właśnie chwila, kiedy „on sam“ rozpoczął przeprowadzanie swych zamiarów do skutku. Obecnie, o ile wiem, plany te są w znacznej części uwieńczone rezultatem pomyślnym, tak, że, o ile ja sądzę, nie może być żadnych przeszkód względem twoich zamiarów.
„W każdym razie, zapytam jeszcze o to „jego samego“ i jednocześnie przedstawię „mu“ twoje żądania co do zapewnienia twej przybranej córce, Rajzie, posagu. Gdyby to było jeszcze przed kilku laty, mógłbym ci ręczyć za pomyślny skutek; obecnie mój wpływ na „niego samego“ bardzo znacznie się zmniejszył i nawet widzieć się z nim nie jest mi łatwo.
„Tyle mam do odpowiedzenia na twoje pierwsze pytanie. Co do drugiego, moja odpowiedź będzie mniej dokładna. Pytasz się, czy nie znam pomiędzy „naszymi“ młodego chłopca, którego charakter i powierzchowność szczegółowo mi opisujesz, a który ma nosić nazwisko Józef czy Josek Stiefiel?..“ Takiego nazwiska nigdy nie słyszałem. Ale z twojego opisu muszę przyjść do przekonania, że to nie może być nikt inny, jak tylko jeden z „naszych“, który ma teraz bardzo wielki wpływ na „niego samego“.
„Twój opis nie może się stosować do nikogo innego. Jak się nazywa naprawdę ten młody chłopiec, który tu, w naszych stronach, zrobił już niejedno, nikt nie wie; przybierał on różne nazwiska. Mówią, że jego ojciec zgnił w kryminale. Pomimo swej młodości, bo ma zaledwie około dwudziestu lat, ten chłopiec pójdzie daleko. Jest on bardziej chytry, niż lis, i przebieglejszy, niż wąż. „On sam“ ceni go bardzo wysoko. Ilość kradzieży, popełnionych przez niego, ma być nieprzeliczona. Mówią, że on ma wielki talent do pisma; jak on zrobi czyje pismo, to nikt nie rozezna, co prawdziwe, a co fałszywe.
„Mówią także, że on umie zmieniać tak swoją osobę, że niepodobna go poznać. W ostatnich czasach był on kochankiem „Złotej Rączki“, która, jak ci już pisałem, robi teraz wszystko co chce u „niego samego“. Powiadają także, iż „on sam“ ma zamiar jego i „Złotą Rączkę“ obrać za swoich następców, kiedy się usunie. Nie wiem, czy to prawda.
„Żydkowie w naszych stronach nazywają tego chłopca „Macher“.
„Chciałbym ci opisać niektóre jego sprawki, żebyś miał pojęcie o tym człowieku. Mając zaledwie 14 lat, ukradł na ulicy jednemu tutejszemu bankierowi portfel z kilkunastu tysiącami rubli i nie został złapany. Mówią także, że kiedyś podrobił weksel „jego samego“ tak, że „on sam“ nie poznał fałszu.
„Od pewnego czasu niema go w naszych okolicach; ktoś mi wspominał, że pojechał do Warszawy pilnować „naszych“, którzy robią jakiś duży interes z bankierem Ejtelesem. Wiesz, kochany przyjacielu, jak „on sam“ jest przezorny i jaki ma sposób postępowania. Bardzo być może, iż niedowierzając swoim, posłał tam tego chłopca dla nadzoru; jest to tem prawdopodobniejsze, że piszesz, jakoby twój Józef Stiefel pracował w kantorze u Ejtelesa.
„Więcej nie mam co pisać. Oby Jehowa zachował cię w zdrowiu i zesłał na twą głowę wszelkie błogosławieństwa! Liczę, że jeżeli uda mi się uzyskać dla twojej przybranej córki, Rajzy, posag, zwrócisz mi nareszeie, kochany przyjacielu, wiadome weksle.
„Pozdrawiam cię...
(Tu następował nieczytelny podpis).

......................

U dołu tego listu „Fryga“ nakreślił kilka wierszy czerwonym ołówkiem.
Przytaczamy je całkowicie:
„Panna Róża — córka nieboszczyka Halbersona i chrześcijanki (??).
„On sam“ — głowa bandy, do której należy Apenszlak, Fajnhand, wspólnicy Ejtelesa, „Złota Rączka“, Meiner, a przedewszystkiem tajemnicze indywiduum, zamieszkałe u Meinera...
„Czy jest to właśnie Josek Stiefel, inaczej „Macher“?... Sprawdzimy“.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Henryk Nagiel.