Tarantula-Tarantella
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Tarantula-Tarantella |
Pochodzenie | Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891) |
Wydawca | G. Gebethner i Spółka, Br. Rymowicz |
Data wyd. | 1893 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Kraków – Petersburg |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała część II Cały zbiór |
Indeks stron |
Z niezliczonej ilości tańców religijnych, rycerskich, towarzyskich i obrzędowych, jakie w ciągu wieków padały kolejno pod ciosami groźnej królowej mody, kilka zaledwie powszechnej zdołały ujść zagłady. Większa ich cząstka, własną wyrobiwszy sobie formę muzyczną, uzyskała tem samem prawo obywatelstwa w literaturze muzycznej, która pamięć o nich późnemu przekaże pokoleniu; mniejsza zaś (tańce charakterystyczne, narodowe) dotychczas żyje zarówno w literaturze muzycznej, jak i w powszechnem jeszcze znajduje się użyciu.
Do rzędu tego rodzaju zabytków archeologji muzycznej należy i Tarantella, taniec ludowy włoski parzysty — pochodzenia neapolitańskiego — szczególniejszą posiadający historją:
W XV w. rozgłośnej na całym półwyspie apenińskim dobiła się sławy dziwna choroba zwana „tarantyzmem“, o której Nicolo Perotti (XV w.) w dziele „Cornu copiae“ a za nim wielu innych pisarzy włoskich, bliższe podają szczegóły. Według ich relacji, ukąszenie pająka ziemnego, zwanego tarantula (tarantula aranea) miało wywoływać objawy tarantyzmu, który dał się leczyć jedynie za pomocą specjalnej muzyki i tańca specjalnego. Człowiek ukąszony przez tarantulę mówił mało, tracił apetyt, sen i wesołość, stawał się ociężałym, melancholicznym i niezdolnym do pracy. W lecie, zwykle w czerwcu, gdy objawy tarantyzmu kolosalne już przybierały rozmiary, przywoływano grajków, lekarzy i opiece ich powierzano chorego. Grajkowie z namaszczeniem chwytali za bębny, dudy, lutnie lub piszczele i osobliwą wygrywali melodję ochrzczoną tytułem tarantelli. Potęga tej melodji, stanowiącej — jak powszechnie mniemano — jedyne „antidotum tarantulae“, była tak wielką, czy też tak ponętną, że nawet starcy na odgłos jej dźwięków ochoczo rzucali się, wraz z chorymi i całą gromadą współmieszkańców, w wir szalonego tańca. Z początku tancerz (chory) nie przekraczał granic przyzwoitości, w końcu jednak pod wpływem paroksyzmu rzucał się w tańcu jak opętany, coraz szybciej, coraz gwałtowniej, dopóki bezsilny, na wpół martwy, nie runął na ziemię. Wówczas kładziono go do łóżka na kilka godzin; poczem, po silnych potach — podbudzanych użyciem wina — następowało zwykle wyzdrowienie. Nie każda jednak melodja miała siłę pobudzania chorych do tańca; zdarzało się, że biedny grajek często kilka tuzinów przegrał i prześpiewał melodji, zanim natrafił na taką, która bardziej odpowiadała charakterowi lub indywidualnemu usposobieniu chorego, bądź też rodzajowi objawów samej choroby.
Bo i te różne bywały: u niektórych n. p. chorych, widok morza zwiększał szaleństwo tarantyzmu, u innych znów niektóre kolory silniejszy paroksyzm wywoływały. Stąd i różne były rodzaje tarantelli. Jeden zwał się panno rosa (chustka czerwona), drugi panno verde (chustka zielona) i t. d. których używano stosownie do rodzaju objawów choroby.
Słowa starych pieśni tarantelli nie doszły — niestety — do naszych czasów, równie jak i melodje ówczesne z wyjątkiem ułamków dawnej pieśni: Allu mari mi portali, oraz melodji z XVII w., przechowanej w dziele Athanasius’a Kircher'a: „Magnes sive de arte magnetica“ (Rzym, 1654 r.), znacznie różniącej się w takcie i rytm ie od dzisiejszej tarantelli.
Aż do 1690 r. nikt nie wątpił, że na tarantyzm jedynem lekarstwem jest taniec i muzyka. Dopiero w tym roku znaleźli się lekarze, którzy usiłowali dowieść, że tarantula nie ma wcale jadu. Odtąd medycy europejscy zaciętą z sobą prowadzili polemikę w tej kwestji. Ostatecznie jednak nikt nikogo nie zwalczył; jak bowiem w XVI, równie i w wieku obecnym, jedni (n. p. Dr. Renzi w 1834 r.) uważają tarantulę za owad rzeczywiście jadowity, a tarantellę za skuteczne antidotum przeciw tarantyzmowi, drudzy zaś za najniewinniejszego pod słońcem pająka, za najpoczciwszego z podziemnych obywateli gorącej Apulji.