[90]III.
Zasiedli razem i jedli, a Har i Heva uśmiechem
Darzyli Tiriela... «Prawdziwie! O stary jesteś, stary,...
Ale jam starszy od ciebie. Przecz ci tak włos wyszedł z głowy?
Przecz tak zwietrzało-ć oblicze? Mnetha by niezliczyła
Twych zmarszczek! Boże błogosław twe lice, mój Tirielu!»
«Raz tylkom widział Tiriela... Siedziałem z nim razem i jadłem.
Wesoły to był królewic i sprawił mi biesiadę.
Nie długom był w jego zamku, bom zmuszon jest wędrować».
«Co? pragniesz nas opuścić? Nie rzucaj nas», rzecze Heva,
«Pokażem-ć niejedną zabawkę, pieśń zaśpiewamy-ć niejedną,
A po obiedzie pójdziemy w piękny zwierzyniec Hara;
Pomożesz nam chwytać ptaki i zbierać wiśnie dojrzałe —
Niech imię twe będzie Tiriel i nigdy nas nie porzucaj!
«Gdybyś miał odejść, rzekł Har, oby twe oczy patrzały
Na twe szaleństwo... Me dzieci precz mnie odbiegły, a twoje
Czy także rzuciły ciebie? Zbyt krwawy los to, zbyt krwawy!»
«Czcigodny mężu, nie pytaj», rzekł Tiriel, «bo serce mi krwawisz,
Me dzieci twym niepodobne, a gorsze. Nie pytaj — odejdę».
[91]
«Nie pójdziesz», odrzecze Heva, dopóki nie usłyszysz
Śpiewania naszych ptasząt i śpiewu Hara w Zwierzyńcu.
Zostań! Tak jesteś podobny do Tiriela, że kocham
Twe lice, choć pomarszczone, jak ziemia od letniej spiekoty!
Podniósł się Tiriel i powie: «Błogosław Bóg twój namiot!
Ma droga śród dzikich turnic, a nie wskroś pięknych dolin;
Nie spać mi ani spoczywać, szaleństwo i lęk mnie pogania!
A Mnetha rzecze: «Nie odchodź, taki samotny ślepiec,
Ale pozostań z nami, my będziem twemi oczyma;
Będę cię, starcze, żywiła, aż cię odwoła stąd śmierć».
Powie jej Tiriel gniewnie: «Żali wam nie mówiłem,
Że lęk i szaleństwo więzi serce starego ślepca,
Wędrowca, który w lasy idzie, oparty na kiju?»
I Mnetha, strwożona gniewem, otwarła mu drzwi namiotu,
Dała mu kij, błogosławiąc. I on się zwrócił ku puszczy.
Lecz Har i Heva, powstawszy, powiedli go aż ku puszczy,
Potem wróciwszy, płakali; lecz w rychłe łez zapomnieli