[91]IV.
Powoli szedł ślepiec górami swoją samotną drogą.
I dzień i noc mu były jednaka pustką i ciemnią.
Ale nie uszedł daleko, gdy Ijim wychylił się z lasów
I spotkał go u wejścia, na ciemnej, samotnej drodze.
«Ktoś jest, ty ślepy chłystku, że lwu zachodzisz drogę?
Ijim zgruchoce twe kości, nie kuś groźnego Ijima!
[92]
Masz, widzę, postać Tiriela, lecz ja cię znam aż nadto!
Zejdź-że mi z drogi, ty licho; czyż to najmniejszy z twych grzechów,
By tak obłudnie stać tu w postaci ślepca-żebraka?»
Ślepiec usłyszał głos brata i upadł na kolana:
«O bracie mój Ijimie, jeśli twój głos to przemawia —
Nie pędź-że brata Tiriela, choć ci mój żywot ciężarem.
Wygnali mnie właśni synowie i, jeśli ty mnie wypędzisz,
Klątwa, co spadła na nich, i na twą spadnie głowę.
Lat właśnie siedem minęło, gdym widział cię w mym zamku!
Chodź tu, ty ciemny szatanie! Wiedz, że się Ijim wzdryga
Wypędzić cię w tej bezwładzy, w tem ślepem opuszczeniu.
Wstań! Jam cię dobrze poznał, znam dobrze twój język mowny;
Chodź, ja cię poprowadzę, będziesz mi pośmiewiskiem».
«O bracie mój, Ijmie! Widziałeś nędzarza Tiriela,
Poratuj mnie, mój bracie, i powiedź dalej w drogę».
«Nie! nie! podstępny szatanie! Ja cię powiodę, gdzie zechcesz.
Milcz, albo cię zwiążę zieloną wikliną zponad rzeki.
Odkryłem ja twój podstęp; będziesz mi niewolnikiem».
Tiriel, słysząc te słowa Ijima, nie odpowiadał;
Wiedział, że słowa Ijima są głosem Przeznaczenia.
I szli tak obaj wirchami, i szli przez leśne równie,
Ślepi na wzroku rozkosze, głusi na świergot ptaków.
I szli tak dni i noce pod promieniami księżyca,
Wędrując ku Zachodowi, aż Tiriel padał w tej drodze.
[93]
«Strudzony jestem, Ijimie, kolana moje już nie chcą
Ponieść mnie dalej! Pozwól wypocząć w tej podróży.
Drobinę wypoczynku, drobinę wody z potoku,
Albo się wraz ukaże, iż człowiek ze mnie śmiertelny,
I ty utracisz Tiriela, któregoś tak ongi kochał».
«Bezwstydne licho!» rzekł Ijim; «powściągnij swój łatwy język;
Tiriel królem, ty zasię kusiciel jesteś Ijima.
Napij się z tego potoku, a ja cię poniosę na barkach».
Napił się, a potem Ijim wziął go i poniósł na barkach.
Tak go niósł w dzień, a gdy wieczór spuścił swą lśniącą zasłonę,
Wszedł do pałacu Tiriela, stanął i głośno zawołał:
«Heuxosie! wyjdźże! Przyniosłem czarta, co niepokoi
Ijima! Żali poznajesz cośkolwiek z tych ślepych oczu?»
Heuxos i Lotho, wybiegłszy na grzmiący głos Ijima,
Ujrzeli, jak na swych potężnych barkach przydźwigał im ojca.
Skołczał im język wymowny, zatrzęsły się im kości,
Walka z Ijimem daremna... korni, czekali w milczeniu.
«Przywołaj ojca, Heuxosie! Bo z nim poigram tej nocy!
Obłudnik, który czasem udaje straszliwy ryk lwa!
Lecz jam zgruchotał mu kości i ścierwom zostawił w lesie,
By żerem był, dla ptactwa... Ale zaledwiem odszedł,
Rzucił się na mnie, jak tygrys; pogruchotałem mu kości.
A potem chciał mnie, jak potok, wciągnąć do głębi wód,
Lecz jam zagroblił rzekę; zasię przemienił się w obłok
Z mieczami błyskawicznymi, jam stłumił jego mściwość.
A potem chciał mnie owinąć, jak wąż, naokół szyji
[94]
I żądło wpuścić w śpiącego, jam zdławił zatrutą duszę.
A potem, jak ropucha lub jaszczur, chciał wpełznąć mi w ucho,
Lub stawał na mej drodze, jak turnia lub krzew jadowity...
W końcu go pochwyciłem w postaci ślepego Tiriela
I tum go przyniósł. Zabierzcie ojca wraz z Myrataną».
Stali wzdyć pomieszani, a Tiriel głos podniósł srebrny:
«Przecz, węże, nie synowie, stoicie?... Weźcie Tiriela,
Zabierzcie Myratanę, uczyńcie z nich krotochwilę.
Powrócił ślepy Tiriel i jego nieszczęsna głowa
Czeka na wasze szyderstwo! Chodźcie, przeklęci synowie!»
Tymczasem zbiegli się inni synowie Tiriela,
Straszliwą mocą Ijima wskróś przerażeni. Wiedzieli,
Że miecz i puklerz daremne, że na nic pancerz żelazny,
Gdy Ijim wyciągnie ramię; odbije się odeń strzała,
I ostry miecz się pokruszy w tem jego nagiem ciele.
«Żali«Zali to prawda, Heuxosie, żeś ojca starego obrócił
Na wiatrów zimnych igrzysko?» rzekł Ijim: «Zali to prawda?
A jeśli on jest szatanem, wy zasię obłudnikami!
Zali to dom Tiriela? Zali on fałszem, jak Matha
I mrokiem, jak pustka Orku? Precz, precz, odemnie, szatani,
Bo Ijim nie chce wyciągnąć ramienia przeciwko wam»...
To rzekłszy, zwrócił się Ijim ponury i szedł milczący
Ku tajniom boru, tak całą szedł noc bezludną drogą.
|