Trzy Duchy/Waszyngton
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Waszyngton |
Pochodzenie | Poezye Studenta Tom I cykl Trzy Duchy |
Wydawca | F. A. Brockhaus |
Data wyd. | 1863 |
Miejsce wyd. | Lipsk |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Całe Trzy Duchy Cały tom I |
Indeks stron |
Za fal przestrzenią których modre łono
Tajną granicę stanowiło jego,
Był kraj zielony, tej ziemi koroną,
Kraj puszcz i borów i nieba jasnego —
O! długo, długo, był rajem swobody —
Długo dzikiemi modlił się pieśniami,
Zanim go święte ochrzciwszy narody,
Kląć nauczyły dzwoniąc kajdanami!
«Kolumbus!»
Woła fala zemstą, zapieniona,
Rozbijając się na skale,
«Waszyngton!»
Odpowiada skała nieskruszona,
Prąc fale — i wieki całe!
Bo prócz jaskółki przeleciał to morze
Człowiek natchniony na łabędziu śnieżnym,
I skrzydeł maszty objęciem lubieżnem
Rozpiął przeczuciem — skąd wstawały zorze —
Ląd! ląd! wycisnął tobie łzy radości,
Obyś był lepiej nie płakał tej wieści,
I nie odsłaniał brzegów zieloności,
Co mszcząc na tobie proroku, boleści
Wydarła tobie wzrok światła jasnego,
Żeś z wstrętem rzucał piekło świata tego —
Z wnętrza tej ziemi, z krwi jej ludzi, krocie
Wydarli ludzie — swoją własną nędzę!
Gnębiąc jej synów, nurzając się w złocie
Hiszpania zguby swej osnuła przędzę —
I jedną piersią mieszkańcy
W niewoli krwawej jęknęli,
I łańcuchami brzęknęli,
Niosąc żal, żal wygnańczy.
Długo ręka tyrana
Gniotła biedne to plemię,
Aż głos kajdan szatana
Co obwiodły tę ziemię,
Odbił się o jasne niebo
I mord się stał serc wszystkich powszechną potrzebą!
I długo długo wzajemne szły mordy:
Raz hufce czarne zajadłych Hiszpanów,
To znów z krwią innych zespolone hordy,
Darły się śmiercią w objęcia Brytanów —
Aż po wiekach niewoli,
Bije chwila zbawienia;
Powstał naród z niedoli
Odrzucił pleśń zwątpienia.
Słuchając jęków i przekleństw zgrozy,
Bolejąc braci boleścią,
Waszyngton urósł z tą częścią:
Niosąc blizny
Dla ojczyzny,
Myśląc jak stargać powrozy —
Poślubił chwile — i młodzieńcze lata,
I myśl swą każdą ubóstwionej ziemi
Wybił z pod jarzma, a w zdumieniu świata,
Przy śmierci widział swych braci wolnymi!
I posąg stanął wśród ludu,
W swój cień zwołując narody,
Co biegły z krajów niewoli
Szukać schronienia swobody —
W ciemności, nie zwątpić o cudu,
Piorun co świeci ich doli!
Wolności błysła jutrzenka,
Co jasną gwiazdą im pała,
Przed bóstwem ojczyzny cała
Wielkość narodu uklęka! —