[177]LXIX.
Wózek.
Na wsi, za lasem, bardzo daleko,
Był mały domek i ogródeczek,
A tam pod Matki żyło opieką
Troje dziateczek.
Muszę wam jednak wyznać, o mili,
Choć to rzec smutno, że te dziateczki,
Wiedli ze sobą w każdéj dnia chwili,
Kłótnie i sprzeczki.
[178]
Często je Matka napomni ostro,
Lub téż surową przywita twarzą,
Lecz to napróżno, gdyż bracia z siostrą
Ciągle się swarzą.
Jeszcze chłopczyki doszedłszy granic
Gniewu, słuchali zbawiennéj rady,
Ale dziewczynka nie chciała za nic,
Wstąpić w ich ślady:
Gdy się w szkaradny rozdąsa sposób,
Gdy siądzie w kątku z chmurném obliczem,
To napomnienia statecznych osób,
Są dla niéj niczém.
Sądzicie może, że ma przyczyny
Do objawienia złego humoru?
Nie, ona stroi fochy i miny,
Ot tak — z uporu.
Pewnego razu niesforne dziatki,
Razem się w pole za wieś wybrały,
Wziąwszy ze sobą różne manatki,
I wózek mały.
W wózeczku wiozły zapasik duży
Zabawek, aby w tym dniu wesołym,
Mogły na łące, gdy czas posłuży,
Bawić się społem.
Lecz wszystko za nic! ledwie przybyli
Z całym przyborem pod las, nad rzeczkę,
Niezgodna Henia od pierwszéj chwili
Zawodzi sprzeczkę.
„Nie chcę! nie będę! nie dam! to moje!”
Powstaje hałas, krzyk, płacz i wrzawa:
Chłopczyki swoje, a ona swoje,
Na nic zabawa!
[179]
Powracać trzeba. „Czas ruszyć w drogę,
Bo już dzień zagasł w wieczornym mroku!”
Helcia chce powstać: „Aj — ja nie mogę
Zrobić ni kroku!”
„Biédna siostrzyczka!” wołają chłopcy,
„Jaka zmieniona, cierpiąca, blada,
Wszak my jéj bracia, wszak my nie obcy?
Pomódz wypada.
Ot wózek, siadaj — chętnie do domu
Powieziem naszą siostrzyczkę małą,
A gdy powrócim, nie mów nikomu,
Co się tu stało.”
„Widzę, że teraz, o moi mili,
Nie doznam nigdy z wami zawodu!”
Zawoła Matka, która w téj chwili
Wyszła z ogrodu,
„Źle kiedy niéma zgody u dziatek,
Bo każda kłótnia zawsze jest zdrożna,
Lecz się z tych błędów, gdy przyjdzie statek,
Poprawić można;
Ten jednak nigdy w narowu matni,
Czystości swego serca nie straci,
Kto idąc torem miłości bratniéj,
Dobrém złe płaci.”