[189]Skan zawiera grafikę.
WDOWA.
Widziałam. Długie, bezsenne godziny
Oblokły twarz jej zagasłą,
Jakby w śmiertelny całun biało-siny...
Bosa, wychudła, tuliła u piersi
Płacz swej najmłodszej dzieciny.
Jej włosy, których pamiętam koronę
Czarną, — zbielały w noc jedną,
W bezładnych pasmach na twarz jej rzucone...
Patrzy, a przecież nie widzą nikogo
Oczy jej, błędne, szalone.
Nie widzą dzieci nawet... A w komorze
Sąsiadek słychać rozmowy:
— »Tuż, tuż u brzegu chwyciło go morze
W swój wir śmiertelny! Żadnego ratunku!
Co za śmierć straszna, o, Boże!
Piękny był, silny, wesoły i młody,
Jak z bronzu takie miał ciało...
[190]
Kopał winnice, uprawiał ogrody,
Pola... A wichry i słońce nań tchnęły
Moc świeżą czystej przyrody...
A teraz!... Pewno, nim wir go pochłonął,
Ze śmiercią walczył na pięście,
O każdy życia dech, i klątwy zionął,
I ryk szalonej, obłąkanej trwogi...
A potem — nic już... Utonął!«...
— Wdowa nie słucha. Niby ostre noże
Uparta myśl serce pruje...
— Chleb jej i dzieci porwało dziś morze...
Zginął żywiciel... zagasło ognisko...
Puste i zimne jest łoże...
I nędza... nędza... nędza!... Ruszaj w pole,
Słaba, bezsilna kobieto!
Czy w deszcz, czy w burzę, czy w skwaru mozole,
Ruszaj z motyką, z sierpem!... Sama teraz
Wygrzebuj z ziemi swą dolę!
Na ryżowisko, na bagna ziejące,
Gdzie ci nad głową odkrytą,
Jak ołów cięży rozżarzone słońce,
I gdzie pierś twoja, za nędzny grosz myta,
Miazmaty wziewa trujące...
Idź! Idź! I trwaj tak pod pożarem nieba,
Przez długie lata, wśród troski
O dach, którego głowom dzieci trzeba,
O szmat, na grzbiety sierot... o to jutro...
O nędzny kawałek chleba!...
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
·
|
[191]
Zwolna zapada zmierzch pióry czarnemi,
A wzdychające niewiasty,
Dokoła ognia zasiadłszy na ziemi,
Za nieboszczyka odmawiać zaczęły
Różaniec głosy twardemi.
Lecz wdowa milczy. Jakby roztargniona
Dziecinę kładzie w kołyskę...
Niewiasty mruczą: — »Bądź błogosławiona«...
...»Ave!« A wdowa nagle na kolana
Upada sztywna — i kona.
Skan zawiera grafikę.