Więzień Czyllonu (Byron, 1924)/poemat
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Więzień Czyllonu |
Pochodzenie | Powieści poetyckie Więzień Czyllonu |
Redaktor | Andrzej Tretiak |
Wydawca | Krakowska Spółka Wydawnicza |
Data wyd. | 1924 |
Druk | Druk W. L. Anczyc i Spółka w Krakowie |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Julian Korsak |
Tytuł orygin. | The Prisoner of Chillon |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst Cały zbiór |
Indeks stron |
WIĘZIEŃ CZYLLONU
W PRZEKŁADZIE
JULJANA KORSAKA
I
Włos mój już siwy, — lecz nie długie lata,[1] 5 Wzrost mój się chyli — lecz nie życia trudyCiało me zmogły, nie chorób cierpienia: 10 Równie wygnani z powietrza i ziemi, —Lecz że cierpiałem dla mych ojców wiary, 15 I z tej przyczyny wszystkie dzieci jegoJęczały długo w więzienia ciemnocie. 20 Z prześladowaniem łamiąc się do końca;
Jeden w płomieniach, dwóch na polu chwały[4] 25 Z losu więzienie było trzech udziałem,Z których żyjący ja jeden zostałem. II
Jest siedm kolumn gotyckiej struktury, 30 Jakieś pochmurne światło opromienia.Snadź promień słońca zbłąkał się w swej drodze, 35 W każdej kolumnie jest kruk zakrzywiony,[7]Na każdym kruku łańcuch zawieszony, 40 Choć już oddawna zdjęto z nich okowy;A dotąd jeszcze blask obraża dniowy Jak długie w więzach przecierpiałem lata, 45 Odkąd po śmierci ostatniego brata,Żywy, z trupami w tym więzieniu żyłem. III
Trzech nas do słupów, jak jakich zbrodniarzy, 50 Ni kroku ruszyć, ni widzieć swych twarzy,Chyba przy świetle, co idąc skroś ziemi, 55 Jeszcze nas zrazu to jedno cieszyło,To, żeśmy mogli, brzękając okowy,[11] 60 Ucho bawiły, za duszę chwytały,Lecz i te z czasem obmierzły, schłodniały, 65 Głos pełny, brzmiący, jak niegdyś, przed laty,Gdyśmy, nie gorąc powietrza pragnieniem,[12] IV
Z pomiędzy trzech nas ja najstarszy byłem, 70 I każdy, kryjąc boleść, co go tłoczy,Cieszył mnie wzajem, a sam płakał skrycie. 75 Jego los smutny czułem duszą całą:Zaprawdę, serce, patrzając, bolało, 80 Jak dzień polarny, co zachodu słońca[14]Wprzód nie zobaczy, aż nim lato minie — 85 Tak dusza czysta, taka myśl wesoła.On i łez nie znał; — szczęśliwe stworzenie,[16] V
90 Drugi miał różną, więcej męską duszę,[17]Zdolną się ćwiczyć w twardej losów próbie, 95 Skonać, niż gnuśnie tak rdzewieć w kajdanach;
Umysł niezgięty w złych losu odmianach, 100 Cieszyć te drogie relikwije domu.[18]On z młodu pierwszym był łowcem na górach! 105 A złem najgorszem uwięziona noga.
VI.
Idą, — z dna piasku swoje źrzódła biorą; 110 A wał Czyllonu graniczy i leżyTak blisko krętych jeziora wybrzeży, 115 Nad nami czarne wisiało sklepienie,Spodem błyszczały jeziora przestrzenie. 120 Raz wielki bałwan, wydęty wiatrami,Przez kratę cisnął bryzg wody przed nami, 125 Jam na tę scenę z uśmiechem spoglądał!Bo któżby w duszy wtedy nie zażądał VII
Słuchajcie! co się z moim bratem stało: 130 A głód mu siły ostatnie odbierał;Nie żeby w karmi jak dziecko przebierał,[23] Lecz tam — nie z łani wydojonem mlekiem, 135 Spleśniałą wodą z fosy nas poili;A chleb nasz czarny, jakim nas karmili,[24] 140 Gdy pierwszy człowiek własnemi rękami[25]W lochach zamykał ludzi jak zwierzęta. 145 Gardził powietrzem uwięzionem w murach;Uciekał w pola jedynie dlatego, 150 Jak trup zwieszony nad zmarłego głową,Drżałem, drętwiałem — i umrzeć nie mogłem. 155 I ciało jego ziemią przyrzucono,Tą samą ziemią z naszego więzienia! 160 Śmieszna myśl! — lecz mnie tak się wtedy zdało,Że i po śmierci jego pierś, tak wolna, Wolałbym milczeć, — bo gdy ich błagałem, 165 Zimno się śmieli — i trupa grzebali...Gorzko jest, komu tak nędzną się zdarza VIII
170 Lecz on, nadziei kwiat nad wszystkie kwiatki,Pieszczota wszystkich, najmilszy, jedyny, 175 Całe me życie ja w siebie zebrałem,Abym doczekał — ach nie doczekałem! — 180 On też upadał ofiarą niewoli,W oczach mych więdniał i gasnął powoli. 185 Ja ją widziałem, gdy ze krwią ucieka,Ja ją widziałem na przepaściach wody, 190 Widziałem chore, trupie Grzechu łoże,Gdy się pasował z widmami sumnienia, — Okropne sceny! — lecz widok cierpienia, 195 Twarz jego lekką powlekał żałobą;Jakby się troszczył, a wzrok miał pogodny, 200 Bo wnet swą barwę gasił, i zagasił,Jak słaby promień pierzchającej tęczy, 205 I żadna skarga nad niewczesnym skonemZ ust mu nie wyszła, — choć mdlejącym tonem[30] 210 Był to przedśmiertny słaby jęk natury!Na głos westchnienia wytężyłem ucho. 215 Chciałem biec, lecieć — lecz, ja zapomniałem,[33]Że jeszcze łańcuch na nogach mi cisnął. Biegę, — przybiegam, — on umarł: — ja byłem 220 Ciężkim oddechem jeden tylko piłemStęchłe, zatrute powietrze więzienia. 225 Pękło, prysnęło w tej czarnej godzinie!Jeden na ziemi byłem od tej chwili, 230 Lecz wnet i moja okrzepła, schłodniała,I zdało mi się, że już byłem w grobie; 235 Więcej nie będzie już dla nas i z nami,Już nie ożyje... W rozpaczy zawarłem IX
240 A co się potem uczuło, myślało,Nie pomnę, — pamięć stępiała w żałości. 245 Nie było we mnie; — martwy jak ta skałaDzika, niepłodna, którą mgła obwiała, 250 Tak było białe, tak blade, tak siwe!Ni to noc była, ni dnia światło żywe; Ni to blask dzienny od lampy promyka,[34] 255 Gdzie nieruchomość bez miejsca spoczęła.Był to kraj jakiś bez słońca pochodni,[35] 260 Wyszedł, i uwiązł na ustach zamarły,Morze, którego wody się zaparły X
Raz, nagle, w głowie, w myśli rozwidniało:[36] 265 Słyszałem ptaszka jakiegoś śpiewanie;Co kiedy ucho wdzięcznego słyszało, 270 I ten sam promień słońca, co z swej drogiZbłądził i leżał śród mokrej podłogi. Piękny, miał piórka błękitne z czarnemi, 275 Zda się był więcej swojski, jak na drzewie;Ja piękniejszego nigdy nie widziałem! 280 Chociaż w połowie mniej smutny odemnie.On, gdym już nie miał nikogo na świecie, 285 On mię uczuciu i myśli powrócił.Byłże on wolny? — może przez swawolę 290 Może on tylko pod postacią ptakaBył gościem z raju? O Boże! myśl taka!... 295 Przyszła w gościnę, aż nie z tego świata!Lecz raz, gdy ptaszek w górę, w górę leciał,[39] 300 Samotnym, jak trup po swoim pogrzebie,Jak jeden obłok na ogromnem niebie, Co Bóg wie poco zjawia się, gdy wkoło, 305 W niebie, na ziemi, tak jasno, wesoło!
XI
Wtem nowa zmiana zaszła w moim losie. 310 Przecież tak było; — więzy nie skruszoneGdzieś na podłodze bezczynnie leżały. 315 I zbijam mokre więzienia podłogi;To siedem kolumn raz obejdę kołem, 320 A ta myśl nieraz siły mi odjęła,Nieraz tak silno mój oddech ścisnęła, XII
I raz przechadzką zaszedłem pod wały;[41] 325 Nie żebym stronił od tych miejsc zdaleka,Gdzie ręce moje wszystko pogrzebały, 330 Gdzie krewnych, ojca, ni dzieci nie było,Nic, słowem, coby mię do niej wabiło! —[42] Lecz od lat tylu zamknięty w te mury, 335 Na które patrzyć lubiłem przed laty.
XIII
Spojrzałem, — już mi przed oczyma były! 340 Błyszczy jezioro; — nurt tocząc wspaniale,Tuż za niem Ronu błękitnieją fale.[43] 345 Bielszy od muru lśnił żagiel na fali.Tam, pośród wielkiej jeziora odnogi 350 Na niej widziałem trzy wysokie drzewa:Z gór wiatr wiejący ich liście powiewa; 355 Grając swobodnie w wodach się pluskały;Orzeł, jak jeździec, pędząc wiatr po chmurach, Leciał, i ku mnie swe skrzydła obrócił. 360 Padłem na ziemię, — ach! bo mi się zdało,[46]Żem jeszcze świeżych więzów nie porzucił! 365 Straszna, okropna, grobowa ciemnica! —[48]Przecież w ciemności pragnęła spocznienia XIV
Były tygodnie, miesiące, dni, lata, — 370 A z nią nadzieja oglądania świata.Wkońcu dozorcę moi do mnie przyśli, 375 W więzach, czy bez nich smutne płużyć życie.[50]A serce tak się od bólów zdrętwiło, 380 Mnie się zdawało, że oni znów chcieliWyrwać mię z domu, z drugiej mej ojczyzny! Z każdym pająkiem ja w przyjaźni żyłem. 385 Nieraz, pamiętam, z rozkoszą patrzyłem,Gdy mysz igrała przy świetle księżyca. 390 Mogłem ich zabić! — a przecie jak w grobieMy z sobą w zgodzie, w pokoju-śmy żyli! 395 Jam wolność moję odzyskał z westchnieniem.
|
- ↑ w. 1. długie lata — starość.
- ↑ w. 2. przez noc jedną tak go wybieliły — »Ludwik Sforza i inni. To samo utrzymują także o Marji Antoninie, żonie Ludwika XVI, lecz to miało się stać nie w tak krótkim przeciągu czasu. Smutek wywołuje podobno ten sam skutek; tej to przyczynie, a nie lękowi, należy przypisać tę zmianę barwy włosów królowej«. (B).
- ↑ w. 13. Ojciec dał głowę — szczegół nie historyczny.
- ↑ w. 21. Historyczny Bonivard miał tylko dwóch braci.
- ↑ w. 32. grotę — Cela Bonivarda była wykuta w skale, stąd można ją uważać niejako za grotę.
- ↑ w. 33. jak meteor — Korsak nie zrozumiał obrazu Byrona, który mówi tu o ogniku błędnym, świecącym na bagnach; podobnie promyk słońca ślizgał się, rzucając za sobą długi połysk, po śliskiej podłodze.
- ↑ w. 35. kruk — hak z wielkim, okrągłym dzióbem.
- ↑ w. 39—41. Korsak nie zrozumiał tu oryginału: »bo zęby jego pozostawiają na tych członkach ślady, które się nie zetrą, aż ja zakończę ten nowy dzień [tj. nową dla mnie, jakby dla świeżo narodzonego, epokę wolności, jednem słowem: aż umrę], który teraz dręczy moje oczy, co tak długo nie widziały dnia« i t. d.
- ↑ w. 49. podobni do głazu, i w. 51. co idąc skróś ziemi — dodatki tłumacza.
- ↑ w. 54. serce wolnie biło — W oryg.:»połączeni sercem« — w przeciwstawieniu do niemożności połączenia związanych prawic.
- ↑ w. 56. brzękając okowy — dodatek tłumacza.
- ↑ ww. 66—7 dodatek tłumacza.
- ↑ w. 78—9. Mała zmiana w obrazie oryg.: »brat był piękny jak dzień — kiedy to dzień był dla mnie piękny, jak dla młodych orląt na swobodzie«.
- ↑ w. 80. dzień polarny — lato w okolicach podbiegunowych, w którem prawie niema zachodu słońca.
- ↑ w. 82. Bezsenne lato — Opuszczony tutaj obraz Byrona: »w śnieg odziane dziecię słońca«.
- ↑ w. 86 od szczęśliwe stworzenie i. w. 87 — dodatek tłumacza.
- ↑ w. 90. różną — odmienną.
- ↑ w. 100. relikwje — ostatnie szczątki rodziny.
- ↑ w. 106. Do tego wiersza uwaga Byrona: »Zamek Chillonu leży między Clarens i Villeneuve, które to ostatnie miasto leży na jednej z najdalej w głąb lądu sięgających zatok jeziora Genewskiego. Po lewej jego stronie jest wypływ Rodanu, naprzeciwko zaś wysokie grzbiety Meillerie i łańcuch Alp ponad Boveret i St. Gingo. W pobliżu za pagórkiem jest wodospad; poniżej niego (zamku} jezioro, obmywające jego mury, sięga aż do zbadanej głębokości 800 stóp miary francuskiej; w środku jest szereg więzień, w których trzymano pierwszych reformatorów, a tem samem i przestępców stanu. Poprzez jedno sklepienie jest czarna od starości belka, na której, jak nam opowiadano, wykonywano pierwej egzekucje na skazanych. W celach jest siedm kolumn, albo raczej ośm, gdyż jedna napół wmurowana jest w ścianę; w kilku z nich są pierścienie na okowy i na więźniów; na podłodze stopy Bonnivarda pozostawiły ślady. Bonnivard był więziony przez szereg lat. Przy tym to zamku właśnie Rousseau umieścił katastrofę swojej Heloizy, a mianowicie wyratowanie przez Julję z wody jednego z jej dzieci; przerażenie z powodu tego wypadku i choroba wywołana przemoczeniem są przyczyną jej śmierci. — Zamek jest duży i widoczny zdaleka na jeziorze. Mury są białe«.
- ↑ w. 106—116. Bardzo dowolny (rzecz u Korsaka niezwykła) przekład oryginału: »Przy murach Chillonu leży jezioro Lemanu; potężne jego wody spotykają się i płyną na tysiąc stóp w głębi; tak głęboko spadła morska sonda z białych blanków Chillonu, które naokoło uwięziły fale; mur i fala uczyniły więzienie podwójnem, — uczyniły je żywym grobem poniżej powierzchni jeziora«.
- ↑ w. 117. war wody — silny prąd wody.
- ↑ w. 124. Obraz dodany przez tłumacza.
- ↑ w. 131. w karmi — w potrawach; jak dziecko — dodatek tłumacza.
- ↑ ww. 136—8. W oryg.: »Nasz chleb był taki sam, jak ten, który łzy więźniów przepajały swoją wilgocią od tysiąca lat«.
- ↑ w. 140. Gdy pierwszy człowiek — gdy człowiek po raz pierwszy.
- ↑ w. 144. nudził — nudził się (Korsak opuszcza dość często zaimek zwrotny).
- ↑ ww. 149—151. W oryg.: »On umarł. Widziałem to i nie mogłem podtrzymać mu głowy, ani uściskać jego konającej dłoni, już martwej nawet dłoni«.
- ↑ w. 169. Właśnie to pomnik zbrodniarza — odpowiedni to pomnik dla zbrodniarza. Korsak nie zrozumiał oryg.: »to jest pomnik odpowiedni dla Zbrodni«, t. j. dla zbrodniarzy, którzy zamordowali brata Bonivarda.
- ↑ ww. 188—9 dodane przez tłumacza, niezupełnie stosownie.
- ↑ ww. 206—211. W oryg.: »rozpowiadał nieco o lepszych dniach, aby rozbudzić we mnie trochę nadziei, bo ja pogrążony byłem w głębokiem milczeniu, — zapadłem się w tę największą dla mnie, bolesną stratę; a potem — jęki słabości opadającej na siłach natury, które chciał tłumić, były coraz cichsze i coraz rzadsze«.
- ↑ po w. 212 opuszczone w przekładzie trzy wiersze oryginału: »Krzyczałem, bo dzika ogarnęła mnie trwoga; — wiedziałem, że to wszystko jest beznadziejne, ale moja trwoga nie dała mi się ująć w karby«.
- ↑ w. 213. mnie się jeszcze zdało — w oryg.: mnie się wtedy zdało.
- ↑ w. 215—7. W oryg.: »Zerwałem łańcuch jednym silnym skokiem, i przypadłem do niego«.
- ↑ ww. 252—3 w tłumaczeniu niezrozumiałe; w oryg.: »nie było to nawet światło więzienne [owo przyćmione światło dzienne, wspomniane w ustępie II], które było tak wstrętne dla mojego ciężkiego wzroku« (z trudem widzącego).
- ↑ w. 256. bez słońca pochodni — dodatek tłumacza.
- ↑ ww. 264—7. W oryg.: »Światło mi nagle w mózgu mym rozbłysło — to ptaszek swoją śpiewać jął piosenkę; ustał — po chwili znowu pieśń zabrzmiała, jedna z najmilszych jaką ucho słyszy, — a moje było jej wdzięczne, aż oczy zaszły łzami radości i na chwilę przestały widzieć, żem jest bratem nędzy; ale stopniowo, zwolna, powracały me zmysły... znowu mogłem« i t. d.
- ↑ w. 272. Raz — źle przetłumaczone; powinno być: »i oto«, gdyż właśnie wtedy zobaczył Bonivard tego ptaszka w szczelinie, a raczej w otworze strzelniczym swej celi.
- ↑ w. 289. Nie mógłbym tęsknić nawet i za twoją — nie mógłbym sobie życzyć, abyś ty w klatce był razem ze mną w mojej celi, choć twój śpiew tak mnie cieszył.
- ↑ w. 296. raz, gdy — powinno być tylko: »kiedy« (por. w. 272).
- ↑ po w. 303 opuszczony obraz oryg.: »jak zmarszczka gniewna w przestrzeni powietrza«.
- ↑ ww. 324—5. W oryg.: »Uczyniłem sobie w murze stopnie, nie nato, by uciec z więzienia«.
- ↑ po w. 331 opuszczone w przekładzie dwa wiersze: »Myślałem o tem i cieszyłem się, bo myśl o nich uczyniła mnie szalonym« (myśl o cierpieniach braci przedtem).
- ↑ w. 341. Ronu — Rodanu, rzeki przepływającej przez jezioro Lemańskie, sławnej z błękitnej barwy swoich fal.
- ↑ w. 347. »Między miejscem, gdzie wpada Rodan, a Villeneuve, niedaleko od Chillonu, jest bardzo mała wysepka (Ile de Paix — Wyspa pokoju), jedna jedyna, którą mogłem zobaczyć w moich podróżach po jeziorze, przepływanem wokoło i naprzestrzał; jest tam kilka drzew — zdaje mi się, że nie więcej jak trzy; przez to, że jest jedyna i tak mała, robi nadzwyczajne wrażenie« (B).
- ↑ po w. 348 opuszczone: »jedna jedyna, którą mogłem stamtąd widzieć«.
- ↑ ww. 360—1. W oryg.: »poczułem niepokój, i wiele byłbym dał za to, żebym nie był opuszczał mojego niedawnego łańcucha«.
- ↑ w. 362. z wstydem wyznać muszę — dodatek tłumacza.
- ↑ w. 365. W oryg.: »Był to jakgdyby świeżo usypany grób nad kimś, kogo pragnęliśmy wydrzeć śmierci«.
- ↑ w. 372—3. W oryg.: »i dali mi wolność; nie pytałem ich, dlaczego, i nie troszczyłem się, dokąd mam iść, wolny«.
- ↑ w. 375. płużyć — pędzić z trudem.
- ↑ w. 377. w rozpaczy podobać — lubić życie pełne rozpaczy.
- ↑ w. 389—90. człowiek, gąsienica — dodatek Korsaka, niby w stylu byronowskim; tak samo dodatek: jak w grobie, który daje zupełnie inny, przykry obraz rozkładu ciała, zamiast właśnie spokojnego, pełnego rezygnacji obrazu współżycia człowieka z robakiem w świecie żyjących.