Wiedza tajemna/Rozdział XXII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Antoni Wotowski
Tytuł Wiedza tajemna
Wydawca Wydawnictwo „Współpraca“
Data wyd. 1939
Druk Drukarnia „Współpraca“
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ XXII.
OCZAROWANIE MIŁOSNE

Bardzo ciekawy fakt miłosnego oczarowania, przytacza w swej książce „La Sorcellerie des Campagnes“ („Czarownictwo wiejskie“) — znany autor okultysta francuski — Charles Lancelin. Na str. 90 pomienionej książki odnajdujemy:.
„Dnia 31 marca 1865 r. — do znajdującej się w Var, willi pana Huguesa, zajmowanej przez niego, piętnastoletniego syna i dwudziesto sześcioletnią córkę Józefinę przybył o szóstej wieczór osobnik niezbyt pociągającej postaci — kulawy, źle odziany, obrośnięty, o długiej brodzie i ponurym wejrzeniu.
Człowiek ten — jak później ustalono, nazwiskiem Tymoteusz Castellan — był uprzednio robotnikiem garbarskim, lecz uległszy nieszczęśliwemu wypadkowi ręki, oddawna porzucił pracę, by włóczyć się z miejsca na miejsce, wycyganiając pieniądze od naiwnych, jak tylko się dało. Występował w charakterach różnych: magnetyzera, to znachora cudotwórcy, to, nawet czarownika.
Indywiduum w okolicy nie znano.. Szaruga dokuczała na dworze: gdy błagał o przytułek i pożywienie, znużony drogą — gospodarz Hugues, uniósłszy się litością, rozwarł drzwi i udzielił gościny. Nadmienić należy, że Castellan bełkotał niewyraźnie, symulując jakby niemotę.
Już za stołem zachowanie intruza zwracało uwagę: zanim napełnił szklankę, wykonywał nad nią dziwne ruchy, krzyże kreślił w powietrzu, po wychyleniu napoju żegnał się etc.
Na wieść o oryginalnym gościu wieczorem przybywa paru ciekawych sąsiadów. Ma miejsce komiczna scena. Przy pomocy papieru i ołówka zawiązuje się na pół polityczna, na pół religijna dyskusja, pomiędzy nimi a rzekomym głuchoniemym, który zebranym imponuje trafnością swych pisanych odpowiedzi.
W końcu idą wszyscy spać — tajemniczy nieznajomy nocuje na strychu.
Młoda dziewczyna później opowiadała, że od pierwszej chwili ujrzenia Castellana ogarnął nią niepojęty lęk i noc całą przepędziła w ubraniu na łóżku. Jednak w ten pierwszy dzień pobytu nic szczególnego nie zaszło. Nazajutrz rano — syn Huguesa wyszedł, jak zwykle, do pracy — ojciec zaś po spożyciu skromnego posiłku wspólnie z gościem, wraz z nim około siódmej rano udał się w pole.
Po chwili włóczęga sam powraca — zastaje Józefinę krzątającą się przy gospodarstwie — nie spogląda nawet na nią, sadowi się gdzieś w kącie i zapada w rozmyślania. Tak siedzi nieruchomo przez szereg godzin. W tym czasie domek odwiedza paru sąsiadów. Jeden z nich w którego pojęciu zabobonnym, niemowa zdążył już urosnąć do poziomu proroka czy świętego i który w darze przyniósł mu jajka oraz inne wiktuały — zachodzi nawet parokrotnie. Za pierwszym razem nic nie zauważa, Józefina skarży się tylko na ból głowy — za drugim razem — widzi, że przybłęda kreśli tajemnicze kręgi nad pochyloną przy kominie dziewczyną. Snać musiało to niepokoić Józefinę, bo była zaczerwieniona nieswoja i wielce rada przybyciu trzeciej osoby. Po półgodzinnej rozmowie gość wychodzi i odtąd, działo się to koło południa, pozostaje ona sam na sam z Castellanem.
Co się w tym czasie działo aż do godziny czwartej — ustalić dość trudno z niezbyt jasnych późniejszych zeznań Józefiny oraz mętnych odpowiedzi włóczęgi, składanych na śledztwie.
Zdaje się, że w południe, powodowana litością zaprosiła go by wraz z nią podzielił skromny posiłek. Usiadł naprzeciw.
Gdy nakładała sobie potrawę, Castellan uniósł się nagle z miejsca i wykonał ruch, jakby sypiąc jej na łyżkę jakiś proszek, mimo że proszku nie widziała. Wkrótce potem zrobiło jej się niedobrze i odtąd wspomnienia poczynają się zacierać. Ocknęła się na chwilę pod wpływem strumienia zimnej wody, którą ją polewał Castellan, podniosła się i pragnęła wyjść z pokoju, lecz przy wyjściu zemdlała powtórnie. Wydaje się jej jeszcze, że ją bito, aczkolwiek nie wie za co i że kazano jej gdzieś iść i temu rozkazowi nie mogła się oprzeć, zmuszała ją do niego jakaś wewnętrzna siła...
Dość, że koło czwartej, sąsiedzi widzą, jak Józefina opuszcza ojcowski dom i udaje się wraz z włóczęgą w nieokreślonym kierunku — zdumienie tym większe, gdyż dziewczyna cieszy się nieskalaną reputacją, zaś przybysz fizycznie zbudzić może jedynie odrazę. Dąży za nim pokornie, rzucając od czasu do czasu obecnym niezrozumiałe zdania, wykrzykując: „podążam za mym Bogiem“ etc. Castellan później udowadniał, że przed wyruszeniem, miała oświadczyć dwum sąsiadom, w myśl zwyczaju miejscowego, iż odchodzi dobrowolnie — świadkowie ci jednak nie zostali odnalezieni. Kieruje się dziwna para do sąsiedniej wsi, tam noc przepędza w szopie z sianem. Nazajutrz błądzą po polach i lasach, Józefina pod wpływem praktyk czarownika, parokrotnie jakoby mdleje — na wieczór przybywają do osady Collobrieres i proszą o gościnę jednego z fermerów. Dziewczyna śpi z żoną gospodarza, Castellan razem z nim.
Dotychczas zeznania świadków brzmią skąpo — parę mało obserwowano. Ale kiedy trzeciego dnia pojawiają się oni we wsi Capelude — szczegóły płyną, niby z rogu obfitości:
Mieszkają u jednego z wieśniaków, niejakiego Coudroyer, a na tę wieść sąsiedzi przybiegają tłumnie. Zachowanie Józefiny jest zmienne: to osypuje kochanka pieszczotami, zwąc go swym „skarbem“, „szczęściem“, „bogiem“, to odpycha ze zgrozą błagając, by nie uważano ją za prostytutkę. „Najsilniejsza kobieta — woła — temu się nie oprze! To straszne! Zabierzcie mnie! Zabierzcie mnie, zabierzcie!“
Wieczorem pragnie nocować wraz z jedną dziewczyną w sąsiednim domu, lecz Castellan przeciwstawia się temu. By złamać upór, wykonywa parę dziwnych znaków — inni twierdzą, iż dotknął lekko jej piersi i czoła. Pada natychmiast omdlała i tak pozostaje przez trzy kwadranse. Mimo tego stanu, Castellan każe Józefinie dawać odpowiedzi na pytania — i ta odpowiada. „Może chcecie, by się śmiała?“ — pyta — i Józefina się śmieje. Przypuszczając symulację, obecni łaskoczą zemdloną — trwa dalej w bezwładzie.
Aby ją przywieść do przytomności, Castellan wymierza trzy potężne policzki. Dziewczyna trzeźwieje natychmiast — nie skarży się na ból, czuje się znakomicie. Obecni opuszczają pokój, pozostawiając parę sam na sam. W nocy domownicy zostają zbudzeni przeraźliwymi krzykami. Imć Coudroyer, uzbraja się w kij, wędruje na górę i rozkazuje Castellanowi natychmiast wynosić się z domu. Czarownik poczyna się usprawiedliwiać, Józefina krzyczy: „tylko siłą oderwiecie mnie od niego!“ Coudroyer macha ręką i idzie spać z powrotem a reszta nocy upływa spokojnie.
Nazajutrz dziewczyna schodzi pierwsza — jest nieprzytomna, bełkoce jak obłąkana. W chwil parę później pojawia się Castellan i aby, jak oświadcza, doprowadzić krnąbrną do posłuchu — rozkazuje jej okrążyć klęcząc na kolanach, pokój dokoła. Teraz obecni poczynają się burzyć i postanawiają, po cichu, przegonić czarownika. Wyrzucają go za drzwi. Lecz zaledwie znikł, Józefina pada na podłogę, tężeje, oczy stają w słup. Domownicy, przerażeni sprowadzają z powrotem Castellana i rozkazują wyprowadzić nieszczęsną z tego stanu. Czarownik pochyla się nad nią, wymawia parę słów, znów uderza trzykrotnie w policzek — i kryzys zostaje przerwany. W tym czasie dziwne wyznanie wymyka się z tego ust. „To nie pierwsza kobieta — powiada — którą potrafiłem w ten sposób opanować. Trzydzieści lat temu, mój ojciec też coś zadał matce — dobrze się ona nacierpiała!“
Reszta dnia upłynęła — jak dzień poprzedni.
Dziewczyna albo była nad wyraz czułą dla uwodziciela, albo odpychała go z oburzeniem, błagając obecnych, aby ją uchronili i uwolnili od niego.
Zapytywana o odczucia podczas ataków — opowiadała, że słyszy i widzi wszystko, co się dokoła dzieje, lecz uczynić nic nie może, bowiem ma całkowicie sparaliżowaną wolę, przez co cierpi wielce. Wystarczało, by Castellan dotknął zlekka jej piersi — uczuwała ból. Innym razem naodwrót — czuła dopiero pewną ulgę, gdy jej nogi dotykały jego nóg.
Dalej opętana żąda, aby czarownik, wychylił w szklance po niej, resztę niedopitej wody oraz zjadł resztę niedojedzonej przez nią bułki. Scena ta jest reminiscencją poprzedniej odegranej sceny, kiedy w ten sposób miał Castellan opanować ofiarę i sądzi Józefina, iż za pomocą podobnych praktyk — pozbędzie się „oczarowania“. Sąsiedzi, rozumieją coraz mniej — żegnają się i wychodzą z pokoju.
Nazajutrz para wspólnie wyrusza w drogę. Czas jakiś idą razem, lecz gdy kilku napotykanych przechodniów zatrzymuje Castellana, zadając pytania — Józefina nagle ucieka i ukrywa się w pobliskich zaroślach. Pod osłoną gąszczów przemyka się, powraca do fermy, którą rano z uwodzicielem opuściła. Pada na kolana przed gospodarzami, błaga o pomoc i obronę, prosi by nie wydawano jej straszliwemu człowiekowi.
Fermerzy litują się nad nieszczęsną i w godzinę później, pod silną eskortą, odstawiają do ojcowskiego domu.
W powrotnej drodze, znów szał ogarnia dziewczynę: wykrzykuje zdania bez związku, płacze, śmieje się, wymyśla swym obrońcom. Stan ten trwa dni parę.
Zawezwany lekarz konstatuje jedynie silną gorączkę i ogólny wstrząs nerwowy, spowodowany, jak tłumaczy, przeżytymi wypadkami. Stosuje obfity upust krwi — a środek ten sprawia chorej znaczną ulgę.
Jeden z obywateli okolicznych, wielki miłośnik magnetyzmu, posłyszawszy o niezwykłych wypadkach, przybywa do rodziny Hugue‘sów, celem dokonania doświadczeń. Ku wielkiemu zdziwieniu — Józefina nie jest bynajmniej powolnym medium. Z wielkim trudem udaje się ją wprowadzić w trans, na postawione pytania odpowiada niechętnie, jakby wbrew własnej woli.
Oczywiście magnetyzer, w czasie snu, usiłuje z somnambuliczki wydobyć bliższe szczegóły przygody — daremnie — Józefina rzuca oderwane frazesy i nic więcej, poza znanymi przez nas faktami, dowiedzieć od niej nie można. Zaznacza wszakże, iż „passy“ oddziaływują kojąco.
Tak się przedstawiała sprawa.
Z innej strony zebrane wiadomości — charakteryzują bohaterkę jako spokojną, raczej flegmatyczną dziewczynę — może nieco naiwną, lecz ani histeryczką, ani obciążoną dziedzicznymi nerwowymi chorobami.
Castellan początkowo zostaje aresztowany pod zarzutem włóczęgostwa. Lecz to tylko pozór...
Od samego początku sędzia śledczy, zaintrygowany różnorodnymi, wprost nieprawdopodobnymi, kursującymi wersjami — stara się zebrać dowody jaki istotnie gwałt zadany został Józefinie Hugues i jak dalece wieści o „oczarowaniu“, uwiedzeniu wbrew woli, za pomocą hypnozy — odpowiadają prawdzie.
Wzywa ekspertów — lekarzy pp. Aubon‘a i J. Roux‘a.
Rzeczoznawcy mieli ciężki orzech do zgryzienia.
Po szczegółowym przestudiowaniu takich powag i autorytetów naukowych, jak Tardieu, Devergie, Coste, Broquier i innych, doszli do wniosku, iż „za pomocą praktyk magnetycznych można wywrzeć na osoby nerwowe i dla podobnych zabiegów podatne, wpływ kompletnie paraliżujący i unicestwiający ich wolę“.
Na zasadzie powyższego wniosku — Castellan został postawiony w stan oskarżenia a trzej nowi eksperci na rozprawie głównej — całkowicie potwierdzili zdanie kolegów.
Ostateczny wynik procesu był ten — iż włóczęga za swe praktyki i zniewolenie bezbronnej — skazany został — na 12 lat ciężkiego więzienia.
Wyrok niezwykle surowy, lecz sprawiedliwy!

Tak się przedstawia prawda o „czarach miłosnych“.
Jeżeli mało dotychczas nadużyć na tym tle było — powiada Wulfen w swej „Psychologii przestępcy“ — przypisać to temu należy, iż, na szczęście, mało osób poddaje się hypnozie a jeszcze mniej wyzbywa się w transie owego uczucia samoobrony, które nie pozwala na wykonanie rozkazów, mogących być zgubnymi i obrażających moralność zahypnotyzowanego.
Wiele kobiet, mimo rozkazu obnażenia się — hypnotyzera nie usłucha — gdyż w tych wypadkach instynkt skromności przezwycięża obcy nakaz.
Przygoda Józefiny Hugues nie jest oderwaną przygodą — a może być tylko nader ciekawym przykładem z tego względu, iż uwodziciel natrafił na grunt, właśnie mało podatny, bo osobę, nie nerwową, flegmatyczną i ospałą.
Na zakończenie jeszcze przytoczę.
Pewien mag, może warszawski, którego nazwiska ze względów dyskrecji nie wymieniam, potrafił uwieść dwie kobiety naraz. Były niemi — matka i córka. Opanował je do tego stopnia, że rzuciły dlań wszystko i obydwie jeździły z nim z kraju do kraju, dopóki nie nastąpiło straszliwe przebudzenie.
Córka z rozpaczy popełniła samobójstwo. Rzuciła się z okna 4 piętra. Nikt z szerokiej publiczności nie mógł zrozumieć w Warszawie, co skłoniło pannę urodziwą i zamożną do tak rozpaczliwego kroku!
My to wiemy!... Matkę zaś panny możemy odnaleźć... w zakładzie dla obłąkanych!
Takie bywają przykłady „oczarowań miłosnych“.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Antoni Wotowski.