<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksandr Kuprin
Tytuł Wiera
Podtytuł Dzieje jednej miłości
Pochodzenie Wiera
Wydawca Bibljoteka Powieści i Romansów
Data wyd. 1929
Druk „Oświata”
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Гранатовый браслет
Źródło Skany na Commons
Inne Całe opowiadanie
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

XI.

Księżna Wiera Mikołajewna nie czytała nigdy gazet, po pierwsze, bo brudziły jej ręce, po drugie, bo nie rozumiała języka w którym były pisane.
Lecz przypadek chciał, że właśnie tego dnia wzięła gazetę do ręki i że jej wzrok padł na tę stronę i tę szpaltę, gdzie była wydrukowana następująca wiadomość:

Tajemnicza śmierć.
Wczoraj wieczór około siódmej godziny zastrzelił się niejaki G. S. Joltkow, urzędnik obrachunkowego oddziału urzędu telegraficznego. Według listu, który zmarły pozostawił, ma być powodem samobójstwa, popełnione przez niego sprzeniewierzenie na szkodę państwa. Ponieważ znaleźli się świadkowie, którzy stwierdzają, że Joltkow dobrowolnie i sam na swe życie się targnął, zaniechano przedsięwzięcia sekcji.

Wierę opadły posępne myśli:
— Dlaczego przewidywałam tę tragiczną śmierć. I jakie uczucie kierowało tym nieszczęśliwcem: miłość czy obłąkanie?
Cały dzień kręciła się po ogrodzie; z minuty na minutę wzrastający niepokój nie pozwalał jej wytrwać na jednem miejscu. Nie mogła się uwolnić od myśli o tym nieszczęśliwym człowieku, którego nigdy nie widziała i nigdy zobaczyć nie miała, o tym śmiesznym P. P. J. Przypomniała sobie słowa Anosowa:
„Kto wie, może spotkałaś na drodze twego życia, prawdziwą, potężną miłość“.
O szóstej godzinie przyszedł listonosz. Tym razem poznała Wiera Mikołajewna pismo Joltkowa i kiedy otwierała list wzbierało w jej sercu uczucie nieoczekiwanej tkliwości.
Oto ostatnie słowa Joltkowa:
„Wiero Mikołajewno, nie jest moją winą, że Bóg użyczył mi najwyższego szczęścia, miłości do Ciebie, Pani. Nic na świecie nie obchodzi mnie cokolwiek choćby, ani polityka, ani nauka, ani troska o szczęście przyszłe ludzkości — nic — prócz Ciebie, Pani. Teraz jednak wyjadę, by nigdy więcej nie wrócić i nic nie przypomni Pani mojej osoby“.
„Jestem Pani nieskończenie wdzięczny, jedynie za samo istnienie Jej na świecie. Badałem uważnie moje uczucie: nie jest ono chorobą, ani obłąkaniem, jest to prawdziwa miłość, miłość, którą Bóg mnie obdarzył, jako zapłatą za jakiś dobry uczynek, którego sam nie jestem świadom“.
„Co to szkodzi, że byłem śmieszny w oczach Pani, i jej brata Mikołaja Mikołajewicza. Odchodzę stąd z gorącym okrzykiem: Imię Jej niechaj będzie błogosławione!“
„Ośm lat temu zauważyłem Panią w loży cyrku i już na pierwszy rzut oka powiedziałem sobie: kocham ją, gdyż nic na świecie jej nie dorówna, nic nie jest wspanialsze ponad nią, gdyż żadne zwierzę, żadna roślina, żadna gwiazda i żadna ludzka istota nie jest tak piękna i tak łagodna. Całe piękno ziemi wydawało mi się ucieleśnione w Tobie, Pani“.
„Co mogłem uczynić. Schronić się do innego miasta? Ależ moje serce nie przestałoby nigdy przebywać koło Ciebie, Pani, u stóp Jej spoczywać: każda chwila mego życia byłaby pełna myśli o Niej i każde marzenie do Niej by ulatywało... O wspaniałe ubóstwienie moje... Wstydzę się i rumienię w myśli, kiedy sobie przypomnę tą głupią sprawę naramiennika i przedstawiam sobie wrażenie, jakie to zrobiło na gościach Pani. Lecz wolno się mylić“.
„Za dziesięć minut nie będzie mnie już. Chcę sam zanieść na pocztę ten list. Bez wątpienia spali go Pani. A ja palę, to co mi najdroższem było: chusteczkę Pani. Zgubiła ją Pani na balu w klubie szlacheckim a ja ją schowałem. Tą samą drogą pójdą: list, którym mi Pani do Siebie pisać zabroniła (o jak ja go całowałem!) i katalog wystawy obrazów, który pewnego dnia zapomniała Pani na krześle. Skończone; zniszczyłem wszystko... a przecież wierzę, tak, jestem nawet tego pewny, że wspomni Pani czasem o mnie. A jeśli sobie Pani któregoś dnia mnie przypomni, to wtedy... ja wiem, Pani jest muzykalna, gdyż najczęściej widywałem Ją na beethovenowskich koncertach... jeśli więc Pani o mnie pomyśli, proszę wtedy zagrać, lub kazać sobie grać sonatę D-Dur II. op. 2“.
„Nie wiem, jak mam zakończyć ten list. Z całego serca dziękuję Pani zato, że była jedyną radością, jedyną pociechą, jedyną myślą mego życia. Bądź szczęśliwą, Pani, żadna troska niechaj odtąd nie zasmuca Twej pięknej duszy. Całuję Twe ręce, Pani“

„G. S. J.“

Z czerwonemi od płaczu oczyma przyszła Wiera do męża, pokazała mu list i rzekła:
— Nie chcę niczego przed tobą ukrywać: czuję, że coś okropnego weszło w nasze życie. Mikołaj Mikołajewicz i ty nie postąpiliście napewno tak, jak należało.
Książę Cheine przeczytał list uważnie, złożył go potem starannie i oświadczył po długiem milczeniu:
— Nie wątpię w szczerość tego nieszczęśliwca i nie chcę też analizować uczucia, jakie miał dla ciebie.
— Czy on umarł?
— Tak, umarł. Mojem zdaniem, kochał cię i nie był wcale obłąkany. Obserwowałem go bardzo dobrze; żaden ruch, żadna zmiana wyrazu twarzy nie uszła mi. On nie mógł żyć bez ciebie. Miałem wrażenie, jakbym się znajdował wobec śmiertelnej choroby, prawie czułem obecność śmierci. Nie wiedziałem, co mam uczynić, jak się mam zachowywać...
— Wasjenko, przerwała mu Wiera, czy byłoby ci bardzo przykro, gdybym odwiedziła tego zmarłego?
— Nie, nie, Wiero, poszedłbym nawet z tobą, gdyby mi Mikołaj nie był całej sprawy zepsuł; obawiam się, że nie miałbym tam spokoju.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Aleksandr Kuprin i tłumacza: anonimowy.