Wieszczka z Ypsylonu/VIII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wieszczka z Ypsylonu |
Podtytuł | Fragment z dziejów burzliwéj młodości |
Pochodzenie | „Kolce“, 1875, nr 2-3 |
Redaktor | S. Czarnowski |
Wydawca | A. Pajewski i F. Szulc |
Data wyd. | 1875 |
Druk | Aleksander Pajewski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Ypsylon jest miastem europejskiem, leży bowiem w Europie środkowej, około 45 stopn. długości i 50 szerokości, o czem mogą dowodnie przekonać geografje Ansarta, Obodowskiego, Czarkowskiego, karty geograficzne Herknera, Kieperta i Nipanicza, a wreszcie memorjały towarzystwa geograficznego w Paryżu. Europejski charakter miasta znamionuje budynek, na którym napisano wyraźnie:
O europejskim zaś charakterze hotelu świadczy Szwajcar, odziany w długą kamlotową togę, rozmowa służby hotelowej prowadzona w języku judejsko-teutońskim, przeciągłe ruskie pieśni zabawiających się w sąsiedniej resursie niższych stopni wojskowych, i głośny spór prowadzony bez ceremonji na ulicy przez kolonistów pruskich z naszymi wieśniakami.
O rodzajach i przypadkowaniu tych ślicznie brzmiących wyrazów, z bólem serca nic wam pewnego powiedzieć nie mogę.
Bohater nasz przyjechawszy przed hotel, zażądał numeru.
— „Bałd geszwind,“ — odpowiedziano ze środka, i tłomacząc to na polski, dodano:
— Zaraz jaśnie panie! Ruchle! Ruchle! gieb a szlisełe!
Jaśnie pan, który po całodziennej podróży nabrał barwy bardzo niejasnej, czekał spokojnie w przysionku, rozmyślając nad znaczeniem wyrazu „szlisełe,“ który zapewne znaczył tyle co klucz.
I tak było w samej rzeczy.
Wreszcie, po kwadransie, zadyszany misiures otworzył z trudnością drzwi apartamentu, w którym znajdowała się komoda, łóżko ze znakomitą kollekcją owadów, stolik i lustro przedstawiające szlachetne oblicze człowieka w linjach krzywych, łamanych i eliptycznych.
Temperatura tej jamy nie przechodziła +8° Reamura, a gatunku woni unoszącej się w izdebce, nie mogłaby nawet oznaczyć i komisja mięszana złożona z siedmiu wyżłów i tyluż pudli pod prezydencją lisa.
Bohater przedewszystkiem potrzebował się przebrać, widząc jednak, że grzeczne żądania nie doprowadzą do rezultatów pożądanego pośpiechu, dobył z piersi mocnego basu, wspomniał coś o lasce i obiecał na piwo. I po chwili, mógł widzieć błogosławione owoce wpływu basu, laski i piwa na cywilizację misiuresów.
Jakoż po niedługim czasie, buty jego jaśniały blaskiem lakieru, a szaty jego pozbawione pyłu, wyglądały przyzwoicie i znośnie.
Dwaj balwierze i perukarz złożyli uczone konsyljum nad brodą i głową bohatera, poczem gdy już cała powierzchowność młodzieńca przybrała charakter uroczysty, trzeba było myśleć o wizycie.
— Wiesz gdzie mieszkają państwo ***? — zapytał.
— Za co nie, odparł misiures, obrażony samem przypuszczeniem o tak grubej nieświadomości.
— To prowadź.
— Ny — była lakoniczna odpowiedź Ypsylońskiego cicerone.
I poszli.