Wizerunki książąt i królów polskich/Władysław Laskonogi
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wizerunki książąt i królów polskich |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1888 |
Druk | S. Orgelbranda Synowie |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Ilustrator | Ksawery Pillati, Czesław Borys Jankowski |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Najmłodszy z synów Mieszka Starego, ostatni po nim pozostały, charakterem wiele ojca przypominający, zresztą maluje się nam w podaniach kronikarskich nie jasno, dwuznacznie, prawie niezrozumiałym i nierównym sobie. Na przemiany łagodny, to surowy, nie jest z sobą zgodnym.
Z dziwnem najprzód na owe czasy umiarkowaniem i poszanowaniem prawa, już trzydziestoletni ukazuje się po śmierci ojca, gdy go Krakowianie wzywają na stolicę. Nie chce on praw Leszkowi przyznawanych nadwerężać, przyjmuje władzę dopiero za zgodą Leszka, a Krakowianom okazuje się jako pan łagodny, uprzejmy, łaskawy i przystępny dla wszystkich.
Z tej powolności dla Leszka i tych, co go powołali, wnosićby można o charakterze łagodnym, co potwierdza chętne ustąpienie z Krakowa, gdy Leszek zwycięztwem się wsławiwszy, mógł upomnieć się o prawa swoje.
Tymczasem, w stosunkach z wszechwładnem duchowieństwem, z pobudek chciwości, o którą go obwiniają — występuje wcale inaczej. Najeżdża dobra biskupie, znęca się nad księżmi, ściąga klątwy na siebie. W swojej dzielnicy upomina się o prawo mianowania starszyzny; nakłada podatki, ustanawia nadzór uciążliwy, pozywa kapłanów przed ziemskie sądy.
Łacno się domyślić, że taką walkę rozpocząwszy, Laskonogi w końcu pokonanym być musiał. Miał oprócz tego do zwalczenia markgrafa Konrada i synowca swojego Odonicza, który związawszy się ze Światopełkiem pomorskim, wygnał go z dzielnicy i nią zawładnął.
Na Szlązk się schroniwszy, Władysław pozbawiony dziedzictwa, rozporządzał niem, aby w przyszłości synowca spadku pozbawić. Raz jeszcze pokusiwszy się o odzyskanie na Odoniczu swych posiadłości, zmarł w pięćdziesiątym czwartym roku życia niespokojnego, którego część na wygnaniu i na łasce obcych spędził.
Chociaż skarżą się na niego, że duchowieństwo prześladował, jednego z synów przeznaczył do tego stanu, i ten był proboszczem w Magdeburgu. Kronikarze zowią go łakomym, zadają mu życie wszeteczne; czuć w nim człowieka niewielkich zdolności, niepewnego w postępowaniu, niespokojnego charakteru. Ale i stron jasnych w nim, szczególniej w stosunku z Leszkiem, zaprzeczyć nie można.
Niepodobna bez wzmianki pominąć czynnego w tych czasach synowca Laskonogiego, Odonicza, przezwanego Plwaczem. Nieprzyjaciel stryja, prześladowca jego, w postępowaniu z duchowieństwem zupełnie też inną szedł drogą. Był mu powolnym i posłusznym.
Sam bezsilny a ambitny, napróżno szukając do walki ze stryjem sprzymierzeńców, znalazł opiekuna w Światopełku pomorskim. Podanie mówi, że za mnicha przebrany, dostał się do niego na Pomorze, gdzie siostrę przywłaszczyciela poślubił (około r. 1223). W wojnie z Laskonogim okazał się przebiegłym, zuchwałym, gwałtownym zarazem i chytrym, nie przebierającym w środkach. Spór ten był pozorem do zjazdu w Gąsawie, gdzie Odonicz, jak się zdaje, był głównym sprawcą morderstwa nikczemnego, dokonanego na bezbronnym.
Czynny, zabiegliwy, okrutny, płacił za swe przewinienia i okupował przeniewierstwa nadzwyczajną szczodrobliwością dla kościoła i duchowieństwa, jednając je sobie. Ta jego powolność, zwalniająca dobra duchownych od wszelkich ciężarów, które na ziemian spadały, czyniła go im nieznośnym. Odonicz trzymał dwór wielki, szczególniej w duchownych obfity. Do przywilejów, jakiemi ich obdarzał, należało nawet prawo bicia monety. Pomoc Światopełka, poparcie duchowieństwa nie potrafiły jednak Odonicza, już władającego Wielkopolską, zabezpieczyć w tej dzielnicy.
Książęta szlązcy wzmógłszy się, jako potomkowie najstarszego syna Krzywoustego, rościli sobie prawa do całej Polski. Henryk Brodaty, który zaledwie z życiem uszedł z Gąsawy, nietylko pragnął pomścić się za tę zasadzkę na Odoniczu, ale roił o zagarnięciu Krakowa i Polski.
Zniechęceni do Odonicza ziemianie pomagali mu pokryjomu. Brodaty począł zwycięzko ścigać Plwacza, a w pomoc przyszedł mu książę opolski. Stanęły już nowe umowy o podział krajów i ich rozdrobnienie. Książęta szlązcy, chociaż z każdą chwilą niemczejąc, tracili charakter piastowski i polski, — czynnie się zaczęli krzątać, aby z położenia kraju korzystali.
Związki co raz ściślejsze z Niemcami, żony z Niemiec brane, obyczaj z niemi, język, kolonizacya przychodniów, dwór szlązkich Piastów czyniły już całkiem niemieckim. Korzystając z rozterek Laskonogiego z Odoniczem, potem ze śmierci pierwszego, z zabójstwa Leszka, — uczuwszy się silniejszymi, wznowili swe przedawnione prawa do krakowskiej dzielnicy.
Henryk Brodaty, występujący przeciwko Odoniczowi, książę na Wrocławiu, mąż św. Jadwigi, jest wybitną osobistością tej epoki i milczeniem go pominąć nie możemy. On i żona jego odznaczają się nietylko świątobliwością swoją, ale na nieszczęście Szlązka, energią, z jaką kraj ten niemieckim uczynić usiłują i dzieła tego dokonywają.
Na obronę ich to tylko chyba powiedzieć można, iż w owych czasach idee narodowości i praw ich rozjaśnione nie były. Językiem oświaty i cywilizacyi a razem kościoła był łaciński, mowy pospolite uważały się za poślednie narzędzia do rozmowy z ludem. Wagi do nich nieprzywiązywano. Duchowni cudzoziemcy, przybywający do Polski, zaledwie tyle się poduczali języka krajowego, aby obowiązki swe co do formy a nie ducha spełnić mogli. Na dworze szlązkim książąt, żeniących się z Niemkami, przeważał język matek, które z sobą wiodły całe gromady sług, rzemieślników, osadników.
Klasztory i miasta pełne były tych przybyszów.
Pobożna para, Henryk Brodaty i św. Jadwiga, obcą jest zupełnie polskiemu żywiołowi na Szlązku. Małżonka księcia, której legenda głosi życie surowe i ascetyczne, cała oddała się Bogu i spędziła znaczniejszą część wieku w klasztorze, na modlitwie i umartwieniach. Za jej namową mąż pożycia się z nią wyrzeka, ona kieruje nim, rodziną, daje przykład dobrowolnego męczeństwa i poświęcenia praktyce cnót klasztornych. Posty, włosiennice, biczowanie, znoszenie głodu i chłodu, ocieranie się o chorych, kaleki, ubogich, o wszystko, co mogło obudzać wstręt i dręczyć, zaparcie się miłości rodziny i dzieci dla Boga — ascetyzm podniesiony do najwyższej potęgi, zapełniają żywot świętej.
Połowę jego wiedzie, rozdzieliwszy się dobrowolnie z mężem, w klasztorze najsurowszej reguły, który założyła w Trzebnicy, z rąk nie wypuszczając posążka Matki Bozkiej Bolesnej, którą sobie za wzór i patronkę obrała.
Henryk jest godnym jej małżonkiem. Świątobliwość swą matka stara się wpoić w dzieci, córki z sobą zabierając do klasztoru, synowę ucząc, aby się wszelkiej miłości ziemskiej zaparła dla miłości bożej.
Pomimo takiego wychowania, synowie Brodatego, między których ojciec podzielił swe posiadłości, bratnią walką o nie rozpoczęli usamowolnienie.
Śmierć Konrada zakończyła gorszącą tę walkę bratnią.
Laskonogiego zapisy, czyli sama zręczność dogodna do opanowania nad Polską zwierzchniej władzy, zwróciły ku niej Brodatego. Zdobył Kalisz, zamyślał o Krakowie, gdy pośrednictwo duchownych skłoniło do układów i zgody. (Do wystąpienia pobudką był Marek wojewoda krakowski i inni Gryfowie). Pojednawszy się z Leszkiem, razem z nim był potem Brodaty w Gąsawie, gdzie go poświęcenie się sługi ocaliło.
Po Leszku pozostał małoletni syn Bolesław. O opiekę nad nim stryj Konrad i Henryk zarówno się upominali. Opieka ta miała wciągnąć do nowego mieszania się w sprawy polskie.
Tu należy coś powiedzieć o drugim synu Kazimierza Sprawiedliwego Konradzie, bracie Leszka, któremu ten ostatni ustąpił Mazowsze.
Konrad mazowiecki (ur. 1191), protoplasta rodu, który różnem szczęściem długo się utrzymał na swej dzielnicy, tak samo się różnił charakterem od brata łagodnego i spokojnego, jak niegdyś Mieszko Stary od Kazimierza.
Gdy Leszka stanowczo powołano do objęcia rządów w Krakowie, Konrad czy to sam, czy też z namowy przyjaznych mu panów, zażądał dla siebie osobnej dzielnicy. Leszek zgodził się na danie mu Mazowsza, ziemi Chełmińskiej, Dobrzyńskiej i Kujaw. Zawarowali sobie naówczas bracia wzajemną pomoc przeciw nieprzyjaciołom.
Młody Konrad dał wprędce poznać swój charakter gwałtowny i okrucieństwo, zamordowaniem Krystyna z Gozdowa, pierwszego swojego wojewody, który dzikich Prussów, Litwę i Siewierzów postrachem oręża trzymał na wodzy. Oślepiony, wtrącony do więzienia, Krystyn, który był młodego pana prawą ręką, zmarł w więzieniu; ale pomsta za tę niewdzięczność rychło przybiegła. Najazdy uzuchwalonych pogan tak ucisnęły Konrada, iż zmuszony był uchodzić ze zniszczonego kraju i odwołać się do brata.
Zwołano krucyatę przeciwko Prussom, która na czas jakiś powściągnęła napady; ale Konrad upokorzony okupować się musiał daniną w koniach i odzieży. Charakterystycznem jest, że nie mając tyle, ile mu było potrzeba sukni i koni, sprosił Konrad na ucztę swych panów mazowieckich, i zabrał im co mu dla Prussaków do okupienia się brakło.
Nie mogąc potem podołać wymaganiom łupiezkich sąsiadów, Konrad najprzód próbował, na wzór zakonów rycerskich na Zachodzie, ustanowić Kawalerów Dobrzyńskich, a później, gdy ci byli rozbici, sprowadził w pomoc sobie niemiecki zakon Krzyżaków, który miał w przyszłości stać się wrzodem dla Polski, oderwać od niej ziemie, wywdzięczyć się jej kilka wieków trwającą walką i zostawić po sobie nieprzebłaganego wroga.
W sporze z Henrykiem Brodatym, kiedy przyszło do rozstrzygania go orężem, Konrad szedł w pomoc Leszkowi. Był też z nim w Gąsawie, i wyszedł ztamtad cało. Zdaje się być niesłusznem podejrzenie, jakoby należał do spisku przeciw niemu, świadom był zasadzki i rachował na zagarnięcie po nim Krakowa.
Wprawdzie późniejsze jego postępowanie mogłoby poniekąd usprawiedliwić to przypuszczenie, gdyż w ciągu czterdziestu lat panowania kusił się ciągle o zagarnięcie Krakowa i głównej dzielnicy. Nie umiejąc pokonać pogan, zdawszy zapasy z nimi na Krzyżaków, dumą i ciągłem rzucaniem się na daremne wysiłki, zniszczył Mazowsze, wycieńczył swe posiadłości.
Całe jego życie nosi na sobie jedno piętno charakteru dzikiego, chciwego władzy, przewrotnego a srogiego. Począwszy od zabójstwa Krystyna, któremu wdzięczność był winien, dwuznaczną rolę odegrawszy w Gąsawie, nie przestał knuć i spiskować nadaremnie aż do końca życia. Coś z jego srogości i okrucieństwa pozostało w krwi następców, słynących z gwałtowności, surowości i samowoli.
Żonaty z Rusinką, pozostawił z niej liczne potomstwo, córkę i synów sześciu. W nim też z okrucieństwem dla poddanych dziwnie się łączy wielka hojność dla duchowieństwa i uległość dla niego, którą więcej za rachubę niż za skutek jakiegoś usposobienia uważać można.
Była to zresztą chwila do najwyższego stopnia podniesionego religijnego uczucia, któremu przewodniczyły niewiasty, jak św. Jadwiga, Salomea, Kinga i wiele innych.
Grzymisławy, matki Bolesława Wstydliwego, posążek alabastrowy znajdował się u księży Franciszkanów w Krakowie. Rysunek (w „Przyjacielu Ludu,“ X, 50) wyobrażał ją w stroju bogatym, sukni zwierzchniej krótkiej, z rękawami krótkiemi, z zasłoną na głowie. W ręku trzyma coś nakształt tabliczki; druga utrącona.
Była założycielką kilku klasztorów i matką św. Salomei; zm. w r. 1258. Podpis pod rzeźbą: „Illustrissima Domina Grimislava Ducissa, mater inditi Boleslai Ducis Cracov. et Sand., fundatrix locis istius. Hic est humata. Regnat cum Christo beata A. MCCLVIII die VIII Novembris.“