Wojna chocimska (Krasicki)/Pieśń V
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Dzieła Krasickiego |
Podtytuł | Wojna chocimska |
Wydawca | U Barbezata |
Data wyd. | 1830 |
Miejsce wyd. | Paryż |
Źródło | skany na Commons |
Indeks stron |
Ty, coś z przepaści piekieł wyzioniona,
Na ziemny okrąg nieszczęśliwie padła:
Ty, co rwiesz dzieci z nędznych matek łona,
I osierocasz zgodne małżeństw stadła,
Głucha na jęki, płaczem niewzruszona,
Wojno okrutna, bezbożna, zajadła!
Niesyta klęski, nędzą i ruiną,
Tobą narody, tobą państwa giną.
Groziłaś Polszcze: ale co od wieka
Trzyma ją w straży dobrotliwie swojéj,
Bóg stróż niewinnych nad nią się opieka;
Pod jego skrzydły niewzruszona stoi.
Zgrzytaj zębami, i szarp się zdaleka,
Próżnych się twoich zamachów nie boi.
Darmo się srożysz i rzucasz postrachy,
Większa moc pańska, niż twoje zamachy.
Gdzie szybkim pędem płytkie biegły łodzie,
I drżał przewoźnik w odmętach zdradliwych:
Wznoszą się trwałe pomosty na wodzie,
Dzieło przemysłu i prac nie leniwych,
A co nurt nagły działał ku przeszkodzie,
Wzdęty w zapędach groźnych i straszliwych,
Zwycięża praca: przez śpienione wały,
Grzbiet dumnej rzeki rycerze deptały.
Nie już grożący ostatecznym zgonem,
Na widok straszny mnogiego szeregu,
Jak Cezarowi ponad Rubikonem,
Smutny stał posąg ojczyzny na brzegu;
Stała ojczyzna chlubna wielkim plonem,
Chlubna w ochoczym dzieci swoich biegu:
Stanęła wolność, co ją szli ochronić,
Stanęła wiara, którą mieli bronić.
Na takie hasła, na takie widoki,
Orzeźwiał umysł mężny i wspaniały;
Wzbił się radośny okrzyk pod obłoki,
Ochoczym wrzaskiem okolice brzmiały,
A gdzie brzeg Dniestru wznosi się wysoki,
W porządnym szyku tam wojska zmierzały.
Oczekujący na nieprzyjaciele,
Stanęli mężni, stanął wódz na czele.
Stanął, a który od Boga zesłany
Mieszkaniec niebios, co Polską opieka,
Swemi go skrzydły okrył; pożądany
Instynkt wzmógł wodza; tłum dzielny zdaleka
Większym nad ludzkość widokiem zagrzany,
Z uszanowaniem wodza swego czeka.
Ten się przybliża, a z wspaniałej twarzy,
Jak płomień serca roznieca i żarzy.
Wpośród okrzyków, któremi witały
Złączone wojska wodza walecznego,
Którego ręce dotychczas dzierżały
Losy ojczyste; wśród półku mężnego
Szedł Lubomirski, postacią wspaniały:
I gdy się zbliżył do wodza samego,
Na znak, że mu się w władzę z wojskiem poddał,
Tę, co niósł w ręku, buławę mu oddał.
Bierze Chodkiewicz, na boje ochoczy,
Bierze znak władzy z zwykłem dziękczynieniem;
Wtem, kiedy w ręku swych buławę zoczy,
Niezwykłem zaraz wzruszon rozrzewnieniem,
Łzami się smutne napełniły oczy,
Żal powtórzonem obwieścił westchnieniem:
W tym znaku, co miał, rządu najwyższego,
Poznał łup drogi przyjaciela swego.
Tento był niegdyś, co w sławie, honorze,
Hetman waleczny, piastował i nosił;
Ten był, co w szczęścia i tryumfów sporze,
Zawżdy zwycięztwa rokował i głosił;
Ten był nakoniec w nieszczęsnej Cecorze,
Co ostatecznie Żółkiewski podnosił;
Ten znak Chodkiewicz w ręku swoich zoczył,
Co się krwią swego piastownika zbroczył.
Rzekł Lubomirski po krótkiem milczeniu:
«Ten znak ojczyzna w ręku twoich składa.
«Polski i Litwy masz wojska w dzierżeniu,
«Wszystkiemi wzajem cnota z męztwem włada.
«Nie pragną płochych różnic w prowadzeniu,
«Miłość ojczyzny o pierwszość nie bada.
«Pod znakiem Orła, czyli pod Pogonią,
«Równi, bo bracia, wspólnej matki bronią.»
Jak groźny obłok, co ulewę nosi,
A pełen grzmotu i straszliwej tuczy,
Coraz się srożej wzmaga i podnosi,
Coraz okropniej błyśnie i zahuczy;
Tak mnogość tłumów niewiernych się głosi.
Niezliczonemi wrzaski echo mruczy,
Drżą okolice pod niezmierną zgrają,
Gęste tumany zewsząd się wzbijają.
Osiada tuman: natychmiast orszaki
Wojsk niezliczonych oglądać się dały,
Świetne chorągwie, proporce i znaki,
Pola, niziny, góry przykrywały.
Śklnią się zdaleka zbroje i szyszaki,
Blask się odbija zewsząd okazały.
Góry pagórki, i pola i puszcze
Pokryły, okiem nieprzejrzane tłuszcze.
Państw wielorakich narody zebrane,
Odmienne życiem, mową, obyczajem,
W jednę się mnogość zeszły zawołane,
W jednę potęgę spoiły się wzajem.
W pewnej nadziei kładł Osman wygranę,
Już się nad polskim pastwił dumny krajem.
Stał widok wielki, tylu mocarstw wspólnych,
Widok straszliwy, — ale nie dla wolnych.
Wolności! której dobra nie docieka,
Gmin jarzma zwykły, nikczemny i podły,
Cecho dusz wielkich! ozdobo człowieka!
Strumieniu, cnoty zaszczycony źródły!
Tyś tarczą twoich Polaków od wieka,
Z ciebie się pasmem szczęścia nasze wiodły.
Większaś nad przemoc; a kto ciebie godny,
Pokruszył jarzmo, albo padł swobodny.
Nie mnóztwem dumne, ani blaskiem świetne.
Stanęły w szykach prawowierne roty:
O własne życie bynajmniej nieskrzętne,
Hasłem ojczyzny wzmożone i cnoty,
Stanęły wojska na dzieła pamiętne,
Pełne walecznej do boju ochoty,
Wódz widząc na śmierć, lub tryumf gotowe;
Taką natychmiast miał do nich przemowę:
«Tu pole, bracia, oddać, cośmy winni
«Bogu, ojczyźnie i potomkom naszym;
«Tu plac, gdzie światu całemu uczynni,
«Obrońcy wiary, w męztwie teraz waszém
«Całość narodów; niech się trwożą inni,
«Niechaj drżą podli, my się nie zastraszym;
«Pokażmy światu przez chwalebne blizny,
«Co może miłość wiary i ojczyzny.
«Gdzie cnota każe, nie trzeba słów wiela:
«Nie mówić, bracia, lecz działać przystoi.
«Idźmy z ochota na nieprzyjaciela,
«Kto w Bogu ufa, śmierci się nie boi.
«Ojczyzno! której wzgląd syny ośmiela,
«Poznasz, odrodni jesteśmy, czy twoi:
«Kto Polak ! za mną.» Rzekł: a w mgnieniu oka,
Padł na niewiernych, jak piorun z obłoka.
Co impet zdziałał wówczas zapalczywy,
Któreż to pióro określi wyrazem?
Świst strzał, blask mieczów, nastąpił straszliwy;
Wrzaski okropne powstały zarazem,
Powyprężane brzęknęły cięciwy,
Stal szczęka płytkiem ujęta żelazem.
Zjadłość niewiernych dodaje ochoty,
Cnota i honor wzmaga polskie roty.
Wsparły się wojska zapalczywe zbliska,
Mimo różnicę mnogości niezmierną;
Nie jeden oszczep zdruzgotany pryska,
A krwią się ziemia rumieni niewierną;
Niezwyciężonym wódz orężem błyska,
Wzmaga przykładem rzeszę prawowierną.
Uchodzi z pola bisurmańska dzicza,
Na wstęp rażący męztwa Chodkiewicza.
Okrzyk radośny po smutku nastąpił,
Spójrzał na swoich Pan pełen litości:
Nigdy on wiernym pomocy nie skąpił;
I chociaż przewlokł przyczynę radości,
Dał ją w dwójnasób temu, co nie wątpił,
A w jego wsparciu kładł swoje ufności;
Nie zginął, choć się los twardy nasrożył,
Kto w Bogu swoję nadzieję położył.
Wpośród tryumfów wieści się rozniosły,
Że się Władysław z posiłki przybliża:
Syna Zygmunta chęci żywe niosły
Gromić świętego nieprzyjaciół krzyża.
Naprzeciw niemu wyznaczone posły,
Hetman się z wojskiem czcią winną uniża.
Wysłani, wojska żądaniem niezmiernem,
Dzielny Sobieski z Żórawińskim wiernym.
Wysłani, aby w serca rozrzewnieniu
Uprzejme chęci braci oświadczali,
I w krwi monarchy swojego uczczeniu
Miłość poddanych wierną oznaczali:
Ku panujących zawżdy pokoleniu
Sercem się nasi ojcowie skłaniali.
A choć je prawo wraz z innemi równa,
Krew królów zawsze Polakom szacowna.