Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku/XXIII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku
Rozdział XXIII.
Wydawca T. Glücksberg
Data wyd. 1845
Druk T. Glücksberg
Miejsce wyd. Wilno
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XXIII.
22. Lipca. Domy w Odessie — Dom P. Naryszkina
23. Lipca. Założenie Twierdzy przy chadżi-bejskiej przystani w roku 1765.
24. Lipca. Widok morza.
25. Lipca. Nowe znajomości, poszukiwania, i t. d.
22. Lipca.

Dziś chodziłem wedle zwyczaju podróżnych, obejrzeć jeden z najpiękniejszych domów tutejszych; o piękne tu wcale nie trudno, wszyscy bowiem posiadacze domów, tak wytwornie przy łatwości nabycia ozdób i wszelkich zbytkowych sprzętów je urządzają, że każdy dom, zwłaszcza z przedniejszych, wart jest oglądania. Rzadko w stolicach, taki przepych — w czasie kąpieli, znaczna bardzo część domu najmuje się i to powraca z czasem nakłady; a na zimę znowu przybywające tu rodziny z Rossji, Bessarabji, Multan, drogo płacą za wygodne i pięknie urządzone mieszkania. Domy tutejsze są nie na krajowéj, ale na zagranicznéj stopie wytworu. Łatwo o takie, w których sali jadalnéj krzesełka same i stoły, kilka tysiçey rubli kosztują; w innych wszystkie meble sprowadzane z Paryża, fortepiany angielskie — Trudnoby się tego spodziéwać w mieście zajętém handlem i z handlu żyjącém, ale tak jest. — Dwa są w Odessie fortepiany Erarda; a jeden z nich u Bankiera Izraelity. — W proporcja przepysznych znaczniejszych domów, idą mniejsze, najmniéj do wytworności pretensji mające, a jednak wcale smakownie ubrane w mahonie, laki, zwierciadła, chińszczyzny, porcellany francuzkie i bronzy. Ile mi się tylko zdarzyło widzieć różnych domów w Odessie, na rozmaitych ulicach, w różnych zakątach, wszędzie znalazłem przepych wielki, zbyteczny, szkodliwy nawet i nie potrzebny.
Ale bo też tu życie nie na skalę innych miast naszych, pieniądz nabywa się dosyć łatwo, ceni się mniéj a znaczenie rubla (assygnacjami) jest stosunkowo odpowiedne naszemu w domu u nas złotemu polskiemu. Słudzy są płatni bardzo drogo, dla powszechnie dającego się czuć ich braku — pobiérają od 150 do 600 rubli i więcéj — wszystko tedy w miarę. Zagadką tylko jest życie urzędników nie więcéj płatnych niż gdzie indziéj, a utrzymywać się zmuszonych wedle miejscowych warunków. Dodajmy, że nigdzie urzędnicy niżsi i wyżsi nie są bezinteresowniejsi.
Domy mieszczan i Kupców są wszystkie prawie niezmiernie smakownie urządzone. Te które odwiedzałem szukając mieszkania, zadziwiły mię nawet wytworen, ozdobnością. Najmniéj piękne, jeszczeby u nas uszły za najwytworniejsze. Styl budowli (zwłaszcza nowszych) piękny, prosty, smakowny; wnętrza mu zupełnie odpowiadają. Jednym z najexcentryczniejszych, jest gotycki, roskoszny domek, stojący nie daleko balki, którą się jedzie do kąpieli, należy on do Xiężnéj Kantakuzenowéj (z domu Renaud), drugi podobnyż gotycki, na Peresypie; innych wiele po mieście rozsypanych. Omijam szczegóły, które zajmować nie mogą, wejdźmy tylko do jednego z domów, uważanych, za najpiękniejszy po pałacu worońcowskim; położonego na Bulwarze (jak wszystkie piękniejsze budowy) — domu Marji Naryszkinowéj (z domu X. Czetwertyńskiéj) Powierzchowność jego skromna nie zastanawia wcale, niklby się pod nią nie domyślił zbytku, zamkniętego tak niepozornemi drzwiami, nie odróżniającémi się od innych na Bulwarze — Wewnętrzne urządzenie zadziwia z dziedzińca dość ciemnego i ciasnego, podwójne z włoskiego marmuru białego wschody wiodą do górnych apartamentów. Wchodzi się przez salę billarową przedzieloną kilką kolumnami o kapitelach verde anticho, na dwie części.
Wśród tych kolumn stoi podtrzymywana przez bronzową figurę ogromna czasza malachitowa. W téj części pokoju, do któréj się następnie przechodzi, ozdobionéj portretami X. Naryszkina i Xiężnéj z dziecięciem, konin ładny marmurowy, konsole pokryte kamieniami malachitowemi, meble sliczne i kształtne — Portrety swą wartością artystyczną, dystynkcji apartamentu wcale nie zdają się odpowiadać, zwłaszcza portret xięcia.
Następująca wielka sala, jasniejąca białością i złotem przepyszna, zajmuje całą domu szerokość. Lustra, kandelabry, Konsole, krzesła, wszystko z bronzu złoconego, naczynia i kominki z alabastru i marmuru białego. Jest to najwytworniejszy salon w całym domu, nie wielkim, ale ze starannością największą urządzonym. Z téj sali wchodzi się do mniejszéj podłużnéj, którą otacza w górze gallerja zamykająca biblioteczkę. Wejście na nią po krętych, ciasnych i niewygodnych wschodkach. Tu na kominie i stoliku kilka pięknych statuetek bronzowych, główek, grup. — Jest tu i wzór maleńki z kości słoniowéj, pomnika dla Minina i Pożarskiego, wystawionego. Osobna galerja za tą salą położona, zawiera głowy, popiersia i posążki marmurowe dawne, kopje z dawnych i nowe, w przewożeniu wielce uszkodzone, bardzo jednak zastanawiające i jedyny tego rodzaju zbiorek w Odessie stanowiące. Druga podobna galerja przeznaczona na obrazy, dotąd nie rozwieszone, w pośrodku stojące — Znać z nich artystyczny gust właścicielki. — Ze stu około sztuk jest kilka, może kilkanaście ładnych, a kilkadziesiąt dość ciekawych. Są tu, jeżeli mamy wierzyć nadpisom na ramach — Łukasza z Leidy (małego formatu zmartwychwstanie) Jean’a de Bruges, ładny nie wielki obrazek, i kilka jeszcze pierwiastkowéj szkoły niemieckiéj — piękny Palamedes jeden, kilka starych włoskich, kilka pejzażów dobrych, jedna bardzo piękna Madona — ale za to kopji nie mających wartości i bazgranin dość dużo, dla powiększenia liczby wtłoczonych.
Na dole w apartamencie pani, portrety: Katarzyny Cesarzowéj, Alexandra, Pawła i biusta tychże — kilka familijnych także portretów. Jest tu i piano Erarda, którego nam jednak (z resztą bardzo sprawiedliwie) otworzyć nie chciano.
23. Lipca. Ranek spędziłem znowu u Pana Skalkowskiego, na przeglądaniu z nim ciekawych aktów zaporożskiego Archiwum i innych w jego ręku znajdujących się dokumentów. Oglądałem tu rozmaite pieczęcie kozackich Pałanek, wyobrażające albo konnego Kozaka z kilką literami dokoła, wyrażającémi palankę, albo (na większych) Kozaka w polsko-kozaczém ubraniu pieszo, stojącego z rusznicą i całém uzbrojeniem. Archiwa kozackie, bogaty plon dla historji ostatnich czasów obiecujące, tém się szczególnie odznaczają, że w nich zawiera się niezmierna liczba prostych a pełnych kolorytu relacji ustnych. Oprócz bowiem rozkazów (Ordynansów) rozporządzeń i t. p., pełno jest sprawozdań wysłańców, w różne strony rozsyłanych na zwiady, których opowiadania słowo w słowo spisywano potém, gdy za powrotem sprawy z czynności zdawali.
Tego rodzaju dwa czy trzy dokumenty, wyżej mówiąc o Bałcie i Tatarach przywodziliśmy. Tu dołączamy jeszcze jeden mający interess miejscowy odesski, o założeniu przez Turków twierdzy w Chadżi-Beju, wynaleziony w czasie naszego pobytu przez P. Skalkowskiego i nam przez niego łaskawie udzielony (19 Lipca). — Oto ciekawy ten dokument w wierném tłumaczeniu.[1].
1765 roku wojska zaporożskiego Sędzia wojskowy Paweł Hołowaty (gdyż naówczas nie było koszowego w Siczy, jeździł on do stolicy za sprawami Zaporoża) w tajemném doniesieniu Hr. Rumiańcowi podanym 30 Czerwca 1765 roku — świadczy, jak następuje:
Posyłany od Kosza Wojska zaporożskicgo za Boh rzekę do Kauszan do Chana krymskiego Selim-Gireja z listami, wojskowy tutejszy tłumacz, Konstanty Iwanow, dzisiaj powróciwszy ze zwiadów, stawił się w Koszu i objawił co następuje: że jadąc do kauszan, dowiedziawszy się na pewne, iż Chana krymskiego tam nié ma, oddał listy na trzecim Kujalniku leżącym nie daleko Dniestru, jedyssańskiéj Ordy Seraskierowi Sułtanowi Adil-Girejowi, synowi Selim-Gireja Chana — który tam miał stanowisko. A od będących przy nim tłumaczów, dowiedział się że Chan krymski, w samym końcu przeszłego miesiąca Maja, pojechał do Carogrodu lądem, z nie wielkim dworem, za rozkazem Porty, z którym przysłany był umyślnie Kapidżi Pasza. I z nim Chan pojechał, ale go wkrótce spodziewają się na powrót. Opowiedzieli mu także ci tłumacze, że myslą, czy nie będzie przysłany od Porty inny Chan, to nie wiadomo, dla czego byłby wezwany terazniejszy. Z Kujalnika zaś Iwanow powracając z listami odpowiedzi od Sułtana, przejechał do Oczakowa, we wszystkich tatarskich koczowiskach i nigdzie w tamtych stronach, wojennego nowego przyboru i ludu i przygotowań nie widząc. Za Oczakowem zaś ku Białogrodowi o 50 werst od Oczakowa, nad morzem, budują twierdze, której imię dano:
Jeni-dunia (sie) t. j. Nowy świat. Wprzód zaś była tam wioska i nazywała się Kużdabéj (Chadżibéj) Ta zaś twierdza poczęła się budować tego roku na wiosnę a budują ją Wołochy; na którą kamień ze stepu od rzeczek i bałek okolicznych zwożą. Także od przybyłych w Oczakowie, z Krymu Greków i ze Stambułu na statkach Reizów (Reiz-reis-Szyper, Kapitan, dowodzca okrętu) dla ciekawości dowiedział się; że Turcy z Gruzińcami mają spór i dla tego wielkie wojsko tureckie wyprawione do Anatolji przez Porte i nie dawno, przed czlerdziestą dniami zamiast tureckich leżących nad brzegami morza czarnego, z Warny dwa, z Pirgusa (Burgaz) trzy okręty wojenne, a na nich wojska Arnautów i Bośniaków do dwunastu tysiący wyprawioGruzińcy i kusatbasy (Kizilbaszi) wzięli jakoby nie dawno dziewięciu tureckich paszów, z wielkiem wojskiem w niewolę, a, że Gruziócy w potyczkach nad Turkami biora górę, jeden z będących przy Stanicy sułtanskiej w Kujalniku, w wielkiem mnóstwie Murzów pytał nawet Iwanowa. — Słychać, że w Gruzji jest posiłkowe wojsko ruskie, bo gdyby go tam nie było, Gruzińcyby się nieoparli sile wojsk tureckich, a Iwanów odpowiedział mu: że wszystkie wojska ruskie, leżą rozłożone w Rossji, i nigdzie za granicę się nie poruszały. A nie słychać w jedysańskiej Ordzie, którą on przez wszystkie prawie jéj Auły przejechał do Oczakowa, także i w Oczakowie i nigdzie w tamtéj stronie, niebezpiecznéj choroby, o której nic nawet nie mówią, wszędzie spokojnie i zdrowo.“ —
24 Lipca. Przepędziłem nad xiążkami ucząc się Historji Krymu i Noworossji. Tegoż dnia poznałem się z Professorem Linowskim, autorem rozprawy o bessarabskich miejscowych prawach, z której przywiedziemy nieco niżéj, mówiąc o Bessarabji. — poznałem także miłego i uczonego P. E. Jacobi.
Wieczorem morze ukazało mi się znowu dotąd z niewidzianą przeze mnie fizjonomją — oświecał je xiężyc, a pod jego światłem drżącem, fantastycznie malowały się stojące w porcie okręty. O! ileż to różnych obrazów w jednym morza kawałku — Ląd, nigdy, ani tyle, ani tak dziwnie mienić się nie może. Ktoby pod względem malowniczym tylko uważał morze, mógłby xiążkę o niém napisać, a tysiąc obrazów stworzyć. Nie dziwi mnie wcale, że nagle tylko morze malując P. Gudin, tak rozmaitym być umie i tyle tworzy.
25. Lipca. Była Niedziela, zacząłem naturalnie od kościoła. Udałem potém do General Gubernatora Naczelnika miasta, Achlestyszewa, który uprzejmém przyjęciem i miłą rozmową, zajął krótką chwilę odwiedzin. Towarzysz mój powiedział Generałowi, że będę pisał o Odessie i dodał — prośmy, niech o nas dobrze pisze — Niech tylko pisze prawdę, odpowiedział General — i miał zupełną słuszność, Odessa nic lęka się prawdy, a żądać może tylko, aby jéj oddano sprawiedliwość.
Tegoż dnia poznałem się z tutejszym Professorem wschodnich języków, uczonym, wielkich nadziei młodzieńcem, P. Grigorjewem, który wydał: Opis monet kuficznych, wyżéj przez nas wspomniany. Jest on uczniem Instytutu petersburskiego i naszego ziomka P. Sękowskiego, którego z wielką czcią wspomina. Mówił mi P. Grigorjew, że w Odessie zakład Instytutu wschodnich języków, nigdy wielkich korzyści dać nie może, dla małych tu i rzadkich bardzo stosunków ze Wschodem. W istocie ledwie jednego czy dwóch Turków, w ciągu kilku miesięcy zdarzy się widzieć w Odessie.
Dészcz, który nas złapał na Bulwarze, rozpędził i do domów zagnał. — Chmury zaciągały niebo, xiężyc skrył się za niemi, a niepojęte morze, znowu nowe przy burzy i błyskawicach, oświecone niémi stanęło. —
Przymuszony pozostać w domu, wieczór poświęciłem xiążkom znowu, mianowicie tutaj, a tutejszym kraju wydanym. Są one w tak wielkiej liczbie i dowodzą tak silnego zajęcia umysłowego, naukowego, że Odessa w tym względzie, może między miastami ruskiémi, dzisiaj pierwszeństwo trzyna. Ten ruch i życie, w znacznéj części popędowi danemu przez dwa towarzystwa Starożytności i Gospodarstwa południowego, Rossji, przyznać należy; wszakże ruch ten w pięćdziesiąt-letniem mieście, wielce zastanawia. Prac własciwie literackich, mało wychodzi — historycznych i historyczno-statystycznych najwięcéj; także w przedmiotach nauk przyrodzonych, prawa i t. d. Maleńkich brosziur o Odessie, o kraju, rozpraw o starożytnościach, historycznych śledzeń mnóstwo; każde wydarzenie ważniejsze, ma historyka jednego przynajmniéj, czasem dwóch i więcéj. Tak nieszczęśliwa Czuma, najdokładniéj historyczno-medycznie opisaną została, i t. p. Nic lepiéj nie dowodzi i uznania swéj własnéj ważności i zamiłowania w umysłowéj pracy niepospolitego. Drukarnie są w ciągłym ruchu. Nie będziemy tu wykazywać stanu Literalury, który czytelnik znajdzie wyłuszczony starannie i Athenaeum[2] dodamy, że z Professorów Lyceum i innych Zakładów naukowych, z ludzi jakkolwiek dotykających nauki, mało jest, coby w swoim przedmiocie nie wydali książek. Nie podobna nie dziwić się razem i nie pochwalać.







  1. W podróży J. B. Chevalier Paris 1800. 2 V. l.Voyage de la Propontide et du Pont-Euxin etc. T. II. p. 361. Takie jest opisanie przystani Kodjabej.
    „La rade de Kodjabej, située entre l’embouchure du Nieper et celle du Niester, à peu prés à distance égale l’une de l’autre paraît sûre et peut recevoir les vaisseaux de ligne. Une tour avec fanal, en indique l’entrée aux bâtimens, mais il serait essentiel de la mieux protéger. Le très petit château actuel, avec sa garnison de 20 ou 25 hommes ne pourrait étre d’aucun effet pour sa defense. Les tartares ont formés auprès de ce château deux villages considérables, l’un plus ancien, l’autre nouvellement construit par ceux qui se trouvent sur les terrains cédés à la Russie, ont mieux aimé les abandonner, que de rester soumis, a cette puissance. La côte entre le Nieper et le Niester, généralement escarpée snr 50 à 60 pieds de hanteur, excepté dans les endroits ouverts par des petits valluns et ruisseaux qui débouchent à la mer ne fournit que quelques anses peu favorables à un débarquement. — Toute cette partie dénuée d’arhres, où l’on ne decouvre de culture qu’auprès des habitations, offre un terrain uni, très plat surmonté seulemont par quelqnes monticules, indices d’anciens tombeaux semblables à ceux de la plaine de Troie etc.
  2. Oddział III. Zeszyt II.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.