<<< Dane tekstu >>>
Autor Władysław Matlakowski
Tytuł Wspomnienia z Zakopanego
Wydawca Księgarnia E. Wendego i S-ki
Data wyd. 1901
Druk Rubieszewski i Wrotnowski
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


7 stycznia.

Zdaje się, że dzień taki jak wczoraj: to samo wspaniałe słońce i takie samo szafirowe, przeszafirowe niebo — i tak samo cicho, i mróz około 10° — a mimo tego dziś nieco inaczej. Dość było pocałunku słońca, aby okiść spadła i śnieg zmienił się nie do poznania. To już nie puch, usypany leciuchno, jakby od niechcenia, który zdawało się sfrunie, uleci jak nasiona ostowe — lecz gruby, ziarnisty, mieniący się jak brylanty, ogniami, które przelewają się od żółtego płomienia do omdlewających fosforencyjnych niebieszczy. Kiedy idziesz, to pole iskrzy się miryadami gwiazdeczek; a drzewa są tak oszadziałe, szczególniej wierzby nad potokami, że na tle lazurowego nieba wyglądają jak fantastyczna, najbielsza siatka koronkowa, pogmatwana tak, że wzoru upatrujesz napróżno; a w tej pajęczej siateczce jaśnieją i pałają ognie brylantów, tu i owdzie w oczka koronki powtykane. Dzisiejsza szadź to nie rzędy igiełek, prosto na gałązce ustawionych, lecz grupy, krzewiny całe blaszek potwornie wysokich, przytwierdzonych na jednej stronie gałązki, jak suta grzywa. Takie same gromady blaszek, jakby z miki, znajdują się na dosłonecznej stronie śniegowych czapek na palikach i kołkach, na żerdziach i na poręczach mostu. Najoczywiściej powstały one pod wpływem promieni słonecznych, gdyż na stronie, zostającej w cieniu, niema ani śladu tych najwspanialszych śniegowych wykwitów. Prędko jednak znikają te nieporównane cuda natury; tysiące blaszek i piórek leży pod wierzbami, tysiące leci w powietrzu, tak, że słychać ich delikatny, leciuchny szelest, jak chmary jętek lub motyli. A pole całe iskrzy się zatrzęsieniem migających ogników, jak gdyby nam się w oczach mroczyło, lub jakbyśmy patrzyli nie na świat rzeczywisty.
I wszystko wygląda jak sen — sen dnia zimowego, którego nie zdążył opisać Szekspir.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Matlakowski.