Wspomnienia z maleńkości/Opowiada Stasiek P.

<<< Dane tekstu >>>
Autor Dzieci „Naszego Domu“ w Pruszkowie
Tytuł Wspomnienia z maleńkości
Wydawca Spółdzielnia Księgarska „Książka“
Data wyd. 1924
Druk L. Bogusławski
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Opowiada Stasiek P.

Bo jak wtenczas tak brali do wojska i my mieszkali w Warszawie i zabrali mojego tatusia i mojej mamie było przykro i my pojechaliśmy, mama, brat mój, siostra i ja na wieś. I my pojechaliśmy do jednej znajomej i przeszło dwa dni tak i później ta kobieta, co my u niej mieszkaliśmy, to wszystko nam kradła i prawie jak moja mama poszła szukać jakiej pracy, a ja poszłem na ulicę i aby została siostra moja, to widziała jak ona ukradła dwie koszulki, to byłyby dobre dla mnie. I później mama moja przyszła i przyniosła 4 jajka. A ona zabrała jeszcze i te rzeczy, które mojej mamie potrzebne. Moja mama upiekła taki ogromny placek i dała mojemu bratu. Mój brat aby zjadł kawałeczek tylko i więcej nie zjadł. I później jak moja mama zostawiła resztę, to mnie dała kawałek, mojej siostrze i podzieliła nas. I później pobyliśmy na tej wsi i później wypuszczały się wojska i mój tata przyjechał. I miał trochę pieniędzy, to kupił kartofli, słoniny i to co było potrzebne, i tam w domu został taki mały garnczek — jak ten kałamarz, włożył to wszystko i ugotował sobie. A później my przyjechaliśmy, a mój tata wyszedł na tę stację, co jest w Warszawie, żeby pomóc mojej mamie zabrać rzeczy i później jak mój tata pomógł, to później tata mój i mama wszystko zanieśli do domu, pościel, garnki, rondelek i mialiśmy jeszcze taki woreczek, jak ręcznik na dużość i później poukładaliśmy wszystko, dzień przeszedł i nadszedł drugi dzień i jak on nadszedł, to moja mama przed obiadem zachorowała. Jak zachorowała, to pełna była taka miska krwi, jak się myjem. I jak to wyżygała i 3 dni w łóżku leżała, przyszedł doktór i kazał żebyśmy ubrali moją mamę i do szpitala oddaliśmy. Moja mama się przedźwigała, bo tyle rzeczy niosła do przystanku. I zaprowadziliśmy do szpitala moją mamę, a jak leżała w szpitalu, to jak u nas były na obiad kartofle na sucho, kotlety i rosół, to my zostawiliśmy, kartofle do rondelka, a rosół do garnuszka i 4 kotlety i wzięliśmy poszliśmy do mamusi i zanieśliśmy, a moja mama była chora na zapalenie płuc. I jak moja mama była chora, to co tylko mialiśmy, jajecznicy, czy co tylko mogliśmy, to wszystko zanieśliśmy mojej mamie. Jak my zanieśliśmy, to moja mama poleżała w szpitalu, to później karetka przyjechała i przywiozła do domu. I doktorzy przychodzili prawie każdego dnia. A moja mama była ciężko chora. Jak była ciężko chora, to był wieczór, tak, to w tej samej sieni mieszkała nasza znajoma, my po tej stronie, co podwórko, a ona z drugiej strony, i u tej znajomej były na kolację kluski i były dobre kluski. No, ta znajoma wiedziała, że moja mama ciężko chora, to ona wzięła, zostawiła i przyniesła mojej mamie na talerzyku. To jak przyniesła, to moja mama zjadła i poszliśmy spać. I później dzień przeszedł, to mój tata kupił (mieliśmy taki mały dzbanuszek, taki biały i taki ładny, a drugi blaszany, a ten blaszany to był z kwiatkami, takiemi wymalowanemi. On był jeszcze dobry, ale trochę dziurawy). Mój tata z tym mniejszym dzbanuszkiem poszedł, jak tylko trochę dzień się zrobił, żeby mleka przynieść, żeby mama gorzej nie zachorowała. To mój tatuś przyniósł mleka w tym garnuszku. Moja siostra się ubrała, ja się ubrałem i jak my się ubraliśmy, to moja siostra wzięła, postawiła gotować, a tata poszedł do sklepiku, kupił kartofli, moja siostra ugotowała — i dała mamie żeby jadła. A mój tata postawił żeby miała, co się napić, jak będzie chciała, a jakby wypiła wszystko mleko, toby wziął tatuś i znowuż kupił.
I później ja poszłem na podwórko i moja mama umierała, a ja wcale nie wiedziałem, bo ja byłem na podwórku. Tylko był mój tatuś i moja siostra. A potym moja siostra przyleciała raz-dwa na podwórko, żebym ja wiedziałem i powiedziała, że moja mamusia umiera. Ja raz-dwa poleciałem — stałem koło krzesełka i płaczę. I jak moja mama później umarła i poleżała parę dni, no jak poleżała, to poszedł i kupił trumnę. Kupiłby trumnę prędzej, tylko nie miał pieniędzy. I ludzie przyszli, naschodziło się, mój wuj przyszedł, ciocia moja, chrzestna przyszła. I mój wujek, moja ciocia, mój stryjek, moja chrzestna dali pieniędzy tacie i każden dał pieniędzy; jak dał każdy pieniędzy, to poszedł tata i obstalował trumnę. Potym zawołał stryja, przynieśli trumnę, włożyli moją mamusię i ja naostatku pocałowałem moją mamę. No i jak pocałowałem, to zara mój stryjo i mój tata przykryli moją mamę tym drugim, co się przykrywa i przykryły moją mamę i wcale nie wieźli moją mamę na karawanie, tylko nieśli, tu — taki kij, tu — taki kij, a te kije przykryte takim czarnym były. Postawiły i niesły. I wtenczas był pogrzeb i moja chrzestna mie niesła na ręku. I wtenczas miałem 5 lat. Jak miałem 5 lat, to był pogrzeb. Później zdjęła mię z ręku, a ja szłem. I zanieśli moją mamę na Leszno, jak zanieśli do tego kościoła, co na Lesznie, a w tym kościele, to pracował mój chrzestny. I jak ja miałem 5 lat, to ja wcale nie wiedziałem, że to mój chrzestny, tylko dopiero powiedział mi tata. Jak mnie powiedział, to ja dopiero wiedziałem. Dopiero jak wiedziałem, to wołałem „chrzestną“ a u mojego chrzestnego no to była taka kobieta, żona. I ona była chrzestna i do teraz żyją — I oni mieszkali wpierw na Lesznie i teraz mieszkają na Lesznie. Moja mama jak umarła, to mój tata poszedł do roboty, siostra do szkoły. I wtenczas było lato. Jak było lato to na podwórku obce chłopaki rąbali drzewo i ja stojałem, się patrzałem, a później przyszłem do mieszkania. I później przeszło 3 dni i ja, mój tatuś, moja siostra to żyliśmy bez mamy i było nam przykro i nie miał kto nam gotować, to moja siostra gotowała, ale niedobrze gotowała. I jak niedobrze gotowała moja siostra, to mój tata krzyczał na moją siostrę. I tam na Nowolipkach gdzie my mieszkaliśmy, to tam było aby jedno okno i było wilgoć. I mój tatuś powiedział, że wynajmie inne mieszkanie i wynajął na Średnio Obozowej. I jak wynajął, to tam tak samo było wilgoć. I mój tatuś znowuż powiedział, że się przeprowadzi i przeprowadził się na Średnią. I ta Średnia, to mój tatuś powiedział, że się nazywała Średnia-Czysta. A później były zmienione ulice, to się nazywała inna ta ulica, co my mieszkamy i do teraz. I jak my mieszkamy do teraz, to mój tatuś poszedł na robotę, siostra do szkoły, to ja sam jeden byłem w domu, to mie było przykro i ja płakałem. I ja płakałem i jak mie przykro było, to tatuś przyszedł wpierw nieraz, a siostra potym, ale jak nieraz tylko. I ja poszłem później na podwórko i się bawiłem. Jak się bawiłem, to i siostra moja była na podwórku, a tatuś został w domu i druga nasza znajoma. A tamta nasza znajoma jak się wyprowadziliśmy, to mieszkała na Nowolipkach, a teraz nie wiem, gdzie mieszka. Ja wyglądnąłem oknem, a tam w mieszkaniu był mój tata i moja znajoma, a tam na środku był czekoladowy szczur. Patrzył na moją znajomą i na tatusia i wcale się nie bał.
I koniec już.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie .