Wyroki ławicy sandeckiej 1652—1684/II

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Sygański
Tytuł Wyroki ławicy sandeckiej 1652—1684
Podtytuł Karta z dziejów dawnego sądownictwa prawa magdeburskiego w Polsce
Pochodzenie Przegląd prawa i administracyi 1917
Data wyd. 1918
Druk Drukarnia Jakubowskiego
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


II.

7. Szlachetni wojacy z pod chorągwi Krzysztofa Krupki, rotmistrza czchowskiego i sandeckiego powiatu, pochwycili i odstawili do Nowego Sącza Jacka Cioka z Łabowej[1], obwinionego o rozboje i napady na dwory szlacheckie. Zeznał on między innemi, że ich w tej rocie było wszystkich 26: z Łabowej, Królowej i Maciejowej. Dnia 3. maja 1656 ogłoszono nań wyrok: Ponieważ Jan Ciok wiedział i słyszał o tem, że surowe prawo przeciwko najezdnikom i publicznym łupiezcom wydano i tu w Sączu po czterech rogach rynku[2] przy dźwięku trąby ogłoszono i obwołano, a przecież na to wszystko nie zważał, owszem na zbrodniczym uczynku świeżo pochwyconym został, przeto skazany jest na ćwiertowanie na cztery części pod szubienicą[3]. W księdze wydatków miejskich zapisano: „Exekutorowi od ścięcia rozbójnika 3 złp.“
8. Dnia 22. maja 1656 zasiedli na ławie obwinionych: Albert Tumidajczyk i Jan Nakręcajczyk, obydwaj z Przydonicy[4], oskarżeni przez pana Mikołaja Chronowskiego, starego podsędka sandeckiego grodu, z powodu napadów rozbójniczych na jego dzierżawę w Kobylu, oraz na inne domy i dwory w Falkowej, Lipiu i Lipnicy. Rozciągani na torturach, zeznali, że wspólnie z innymi chłopami z Lipnicy napadli na pana Chronowskiego, wywlekli go z łóżka, rzucili się nań i bili go kijami. Przyznali się także do różnych kradzieży: pochwycili trzos z pieniędzmi, ubrania białogłowskie, broń, kobierce, skrzynkę sporą z pieniędzmi i kosztownościami, puzderko czyli 12 srebrnych łyżek, łańcuszek złoty, puharek, dwie szable oprawne, a trzecią nieoprawną, lecz zamaszystą; nie wzgardzili i końmi, na które powsiadali zaraz. Nazajutrz 23 maja 1656 wydano na nich ostateczny wyrok: Chociaż Tumidajczyk i Nakręcajczyk, jako jawni napastnicy i publiczni rozbójnicy, na cięższe zasłużyli kary, jednakowoż sąd wójtowski ławniczy, łagodząc surowość i mając wzgląd na ich prostotę, skarał ich ucięciem głowy na miejscu tracenia, mocą wydanego dekretu[5].
9. Wojciech Sroka, młynarz, z Łęki, wsi dziedzicznej pana Marcina Strońskiego[6], wskutek zażyłości i niegodziwych stosunków ze służącą Agnieszką Ferensówną, pewnej nocy udusił swą własną żonę, Dorotę Feydziankę, potem zawiesił na jej szyi powróż, „ażeby się zdawało, że to sama zrobiła“, wreszcie zaciągnął uduszoną do stawu i utopił w wodzie. Oskarżyli go o to dwaj bracia uduszonej: Wojciech i Adam Feydowie z Librantowej, wsi dziedzicznej OO. Norbertanów[7] w Nowym Sączu, i donieśli do urzędu radzieckiego w mieście. Sąd wójtowski ławniczy, przesłuchawszy naprzód kilku postawionych z Librantowej i Mogilna świadków, a następnie zeznań samego winowajcy na torturach rozciąganego, zawyrokował 18 maja 1657: Ponieważ Wojciech Sroka, jak sam osobiście zeznał, dopuścił się podwójnego hańbiącego czynu przeciwko Boskim i ludzkim prawom, przeto, żeby się świętej sprawiedliwości zadość stało, a inni podobnych warowali się zbrodni, ręka prawa ma mu być ucięta w bramie miejskiej, a potem ma być ćwiertowany na cztery części na miejscu zwykłem tracenia, mocą niniejszego dekretu[8].
10. Mikołaj Podoliński, rotmistrz piechoty krajczego koronnego[9], był doświadczonym i wytrawnym wojakiem, umiejącym czatować na rozbójników. Cichaczem wyruszył do Starego Sącza, a stamtąd do wsi Kamienicy, gdzie pochwycił pięciu zbójców: Stanisława Ciurkę[10] alias Mierackiego, Melchiora Kuchciaka, Jakóba Kowalczyka, Kaspra Wnęka i Jakóba Saławę. Skrępowanych dobrze, pytał Podoliński o innych wspólników i wywiedział się o tych, co napadli na dwór pana Marcina Gębczyńskiego w Porębie. Więźniów pod ścisłą strażą wojaków i chłopów uzbrojonych odesłał do Sącza, sam zaś udał się do wsi Dobrej, gdzie pochwycił jeszcze innych opryszków: Sebastyana Mikołajczyka, Walentego Kussę z Poręby i Mateusza Florczaka. Tych naprzód przedstawił sądowi wójtowskiemu ławniczemu 4 czerwca 1657. Badani po dobrej woli, a potem na torturach rozciągani, zeznali szczegóły napadu na dwór pana Marcina Gębczyńskiego w Porębie. Skazani zato na śmierć 13 czerwca 1657: Walenty Kussa ćwiertowany żywcem, Sebastyan Mikołajczyk i Mateusz Florczak ścięci[11]. Wyrok na Stanisława Ciurkę i jego wspólników zapadł nieco później, jak zaraz zobaczymy.
11. Stanisław Ciurka alias Mieracki z Rokicin (koło Raby wyżnej), służył za woźnicę po różnych dworach, przyczem dopuszczał się publicznych rozbojów: napadał na dwory i kościoły, ludzi żelazem zabijał lub ogniem przypiekał, gwałcił i bezcześcił niewiasty i inne jeszcze okrucieństwa popełniał. Pomagali mu w tej niecnej robocie: Melchior Kuchciak z Dobrej, Jakób Kowalczyk z Bystrej, Kasper Wnęk ze Skrzydlnej i Jakób Saława z Odrowąża, „który za młodu służył jegomości panu kasztelanowi sendomirskiemu[12], a potem u jegomości księdza biskupa krakowskiego[13] służył za harnika“[14]. Skoro po niejakimś czasie rzecz cała na jaw wyszła, pojmał i odstawił ich do urzędu radzieckiego Mikołaj Podoliński, rotmistrz krajczego koronnego. Sprawę tę oczywiście, jako kryminalną, oddano sądowi wójtowskiemu ławniczemu, ten zaś, przesłuchawszy świadków, skazał 14. czerwca 1657 Kowalczyka i Wnęka na ścięcie, jako wspólników rozboju. Ciurkę zaś, że był przewodnikiem w rozbojach, za porąbanie podstarościego w Czarnym Potoku, za męczenie księży, łupienie kościołów, gwałcenie niewiast, zasądzono na śmierć okropną: zawieszono go za żebro żywcem na żelaznym haku[15]. Kuchciaka i Saławę ćwiertowano na cztery części na miejscu zwykłem tracenia, mocą wyroku wydanego we środę przed św. Janem Chrzcicielem (20. czerwca 1657)[16].
12. Jan Kościelniak z Tylmanowej, za publiczne rozboje, a mianowicie, że ludzi rozbijał i ogniem przypiekał, na plebanie napadał i księży męczył, taki 30. czerwca 1657 otrzymał wyrok: Ma być sam szczypany i przypiekany rozpalonemi obcęgami, i to trzy razy na rynku, a czwarty raz przed bramą miejską, potem ma być ćwiertowany na cztery części na miejscu zwykłem tracenia, kawałki mają być powieszone na żerdziach, a głowa odcięta ma być przybitą do szubienicy[17].
13. W lipcu 1657 oddano sądowi wójtowskiemu Jana Banasika z Faliszówki i Błażeja Pałkę z Tropia[18], obwinionych o rozbój. Przywiedli ich harnicy, a natomiast na prośbę pani Wilkoszewskiej wypuścili na wolność Jędrzeja Wacławka. Na katuszach przyznali się do winy, że łupili dwór w Drogini, twierdząc, że ich do tego namówiła[19] szlachta: Marcinkowski i Podoski, zięciowie Kosseckiego, którzy przedtem mieszkali u niego, a teraz wyprowadzili się do Tymowej. Dnia 31. lipca 1657 zapadł na nich wyrok: Banasik i Pałka, jako zwiedzeni przez szlachtę, otrzymają publicznie na rusztowaniu (ad catastam) po 50 plag, a po ucięciu jednego ucha skazani są na pół roku roboty koło miasta w kajdanach[20].
14. Jan Maciaszek z Wolicy, wsi dziedzicznej Stefana Wielogłowskiego, oskarżony o rozbójniczy napad na dwór pana Jana Podoskiego w Przyszowej, stawiony przed sądem wójtowskim ławniczym 24. stycznia 1659, zeznał:
Dnia 20. grudnia (1655) w nocy przyszło ich do mnie na Wolicę z 50. Przywódcą był Grzegorz Kępa, karczmarz z Zagórskiej Woli i Tarnawczykowie. Byli tam z Ochotnicy: Józek i Jasiek Chlipawczyki, synowie wójta, Błażej Jaszczur i Marcin Rusnak; z Kamienicy: Wojciech Kurzela, Stanisław Sopała, Jan Więcław, Stanisław Gromczyk z bracią rodzoną, Marcin i Tomek Prokopczyki, Tomek Nogawczyk, Jasiek Maziarczyk i chłopi z Łącka. Poczęli kołatać do mej chałupy, jam wyszedł boso, już się rozebrawszy. Rzekli mi: Wzuj buty, prowadź nas do lutra Podoskiego[21] do Przyszowej. Jam rzekł, że go nie znam. Wtem poszedłem z nimi i zmyliwszy drogę, zaszliśmy do młynka. Weszło ich kilku do chałupy i wzięli rusnaczka Jerzego, syna Walentego Kowacza, poddanego Ojzranowskiego, który im lepiej powiedział o panu Podoskim.
Tam, jakeśmy zaszli, postawiliśmy dwu we wrotach z bronią, a drugich dwu dalej na podwórcu zasadzili, ale ich nie znam. A Tarnawczykowie w czarnych guniach z Łącka wołali: Nie bój się panie Podoski, włos ci z głowy nie spadnie. Skoczyli potem ciż Tarnawczykowie do okien, a Grzegorz Kępa i Jan Gargula, co teraz (1659) mieszka w Zarzeczu, a pierwiej obaj mieszkali w Czorsztyńskiem państwie, skoczyli do drzwi. Tamże brali, co im się spodobało. A drudzy, co byli ze mną na straży, nie mając już co brać, brali konie, a mnie kazali, żebym sobie wziął krowę, alem nie wziął. Kępa też wziął dwa połcie mięsa. Kiedyśmy pana Podoskiego drugi raz rabowali, mnie, com z drugimi na straży był postawion, dali tylko wór, w którym był kożuch[22].
Sąd wójtowski ławniczy, przesłuchawszy tego zeznania, odłożył sprawę na następny poniedziałek, dalszego jednak wyroku nie znajdujemy w aktach. Zdaje się, że tę sprawę umorzono zupełnie. Wiadomo bowiem, że po wypędzeniu Szwedów z Nowego Sącza (13. grudnia 1655), bandy chłopskie, uzbrojone w rusznice, siekiery i inny oręż, napadały na dwory aryańskie w sandeckiem i grybowskim powiecie, jako to w Przyszowej na dwór Jana Podoskiego, w Koniuszowej Krzysztofa Przypkowskiego, w Janczowej Olbrachta i Samuela Kempińskich, w Brzeznej Sebastyana Sternackiego, w Męcinie Jana Krzesza[23], z tego głównie powodu, że Aryanie w czasie najazdu szwedzkiego na Polskę sprzyjali otwarcie Szwedom. Nie ulega jednak wątpliwości, że także chciwość łupu odgrywała tu niemałą rolę. Nie jest też dziś już tajnem, że Karol Gustaw, król szwedzki, jednał sobie łapówkami Aryan polskich w Sandeckiem. Tak n. p. Mikołaj, Jan i Stefan Przypkowscy otrzymali razem 300 dukatów od króla szwedzkiego, 5. października 1655[24].
15. Mateusz Mamczarczyk z Sokołowic, zabił Chrzanowskiego, sługę i włodarza pana Joachima Rarowskiego, dzierżawcy dóbr królewskich w starostwie sandeckiem. Prócz tego napadał i rabował dwory szlacheckie w Włostowicach, Jankowicach, Majkowicach i w miasteczku Uściu solnem. Oddany sądowi wójtowskiemu ławniczemu 3. lutego 1659, zeznawał tamże, jakich miał wspólników, gdzie rabowali i co zabierali. Sławetny Wawrzyniec Waganowski, instygator urzędu radzieckiego, prosił ławicy, by go oddano na męczarnie w celu lepszego wyjaśnienia sprawy. Rozciągany na torturach i trzy razy przypiekany, zeznał, że zabił włodarza Chrzanowskiego kijem, a Wieczorek i Milek zanieśli go do wody i utopili. Hetmanem w tym rabunku był im Ogórek[25], który sam jeden miał strzelbę ze sobą, a żaden inny nie miał. Mocą wyroku, wydanego 4. lutego 1659, Mateusz Mamczarczyk ćwiertowany był na cztery części na miejscu tracenia, a potem zawieszony na palu przy drodze publicznej[26].
16. Dwaj wyrodni szlachcice: Andrzej i Kasper, synowie Kaspra i Elżbiety Stockich, właścicieli Kątów, już dawno chcieli się pozbyć rodziców swoich, aby potem zagarnąć ich majątek. Do osiągnięcia swych niecnych zamiarów różnych używali sposobów. Spełniona zbrodnia nie mogła się jednak długo ukrywać i z czasem na jaw wyszła. Marcin Woźniak ze Słopnic raz po raz powtarzał przed sądem wójtowskim: „Odzywali się z tym przy drugich i na to się zmówili, żeby ojca i matkę zabić kazali, a ktoby się podjął tego uczynku, dobrze mu to nagrodzić obiecywali, prosząc swych poufników, żeby tego nikomu nie powiadali“. Inny znów świadek, Jan Węgrzynowski z Łososiny, zeznał: „We wsi Siekierczynie pod Bożą męką za browarem, jadając pan Andrzej Stocki z Stanisławem Zielińskim, księdza plebana Słopnickiego (ze Słopnic) krewnym, spostrzegli mnie tamże za parkanem i spytali mnie, jeślim słyszał, o czym rozmawiali. Obiecał mi wtedy pan Andrzej Stocki dać złotych 100, żebym był z Zielińskim do Kąt jechał i tam ojca jego pozabijał, alem nie chciał jechać“.
Naco się jednak Jan Węgrzynowski nie odważył, dał się namówić do tego Marcin Woźniak ze Słopnic. Stawiony przed sądem wójtowskim ławniczym 23 stycznia 1660, zeznał sam dobrowolnie, a potem rozciągany na torturach dośpiewał reszty, że to z namowy młodych panów: Andrzeja i Kaspra Stockich, zabił[27] ich rodziców: Kaspra Stockiego i jego małżonkę Elżbietę. Wyrok wydany 27. stycznia 1660 tak opiewał: Ażeby tego rodzaju zbrodnie nie uchodziły bezkarnie i żeby inni nie odważali się na nie: Marcin Woźniak ma być ćwiertowany przez kata na cztery części, głowa zaś jego ma być zatknięta na włóczni obok publicznej drogi[28].
17. Maciej Wyczka z Kobyla koło Starego Wiśnicza, pojmany z dwiema ukręconemi kłódkami i odstawiony do Nowego Sącza 11. marca 1660, zeznawał dobrowolnie przed sądem wójtowskim ławniczym, że był piwowarem w Zagorzanach wedle Gdowa u jegomości pana podczaszego. Namówiony przez Wojciecha Brzezinkę z Kobyla, puścił się razem z nim do dworu pana Baltazara Niewiarowskiego w Dąbrowicy, gdzie oderwali i połamali kłódki od śpichlerza, a dostawszy się do środka, napełnili swe worki prosem i grochem. Wyznał także, że przedtem kradł nocą cudze kopy z pola. Wziął też w Kobylu młynarce suknię brunatną morawską i pół połcia mięsa, ale jeszcze przed ośmiu laty. Kiedy indziej, gdy brał mąkę i zboże w młynie w Boczowie, pan Wierzbicki obił go zato i wsadził do więzienia, skąd jednak wyłamał się żelaznym klinem. Oddany katowi i rozciągany na torturach, to samo zeznanie powtórzył ponownie, a do tego przydał jeszcze jeden szczegół: „Podczas najazdu Kozaków[29] chłop jakiś z Zawiśla mieszkał razem ze mną w lesie. Gdy nas Kozacy napadli, odbiegł ów chłop ode mnie, porzuciwszy torbę z pieniędzmi w krzakach, na Kozakach zdobytą. Wziąłem ją, bo chłop gdzieś zginął i nie pokazał się więcej. Te pieniądze były wszystkie graniaste, wyjąwszy dwóch czy trzech okrągłych. Rachując je po jednemu, naliczyłem ich 200. Wróciłem do chałupy, okazałem je żonie, poczem poszedłem ku lasowi w krzaki sosniny i jałowcu. Zakopałem je pod krzakiem jałowcowym, o jakie stajanie od mojej chałupy i tam są dotąd, bo nikt o nich nie wie, tylko ja“. Z tem poszedł na sąd Boski, powieszony na szubienicy, jako jawny złodziej, mocą wyroku z dnia 18. marca 1660[30].





  1. Łabowa i Nawojowa z przyległościami była własnością Aleksandra Lubomirskiego, koniuszego wielkiego koronnego. Nawojową trzymał na siebie, a rządcą był Felicyan Kochowski, stryj dziejopisarza Wespazyana Kochowskiego († 1700). Łabową zaś dzierżawił Krzysztof Wąsowicz, rotmistrz dragonii królewskiej, pułku Stefana Czarnieckiego, kasztelana kijowskiego. — W r. 1753 do dóbr nawojowskich księcia Franciszka Lubomirskiego, starosty olsztyńskiego, należało w Sandeckiem wsi 34.
  2. Podług relacyi z 1. kwiet. 1651, istniało w Now. Sączu (intra moenia civitatis t. j. w obrębie warowni miejskiej), oprócz obszernego rynku, siedm ulic: polska, szpitalna, św. Ducha, młyńska, drwalska, furmańska czyli węgierska i różana. Nazwy tych ulic figurują już w XV wieku: platea polonicalis, hospitalis, sancti Spiritus, molendinalis, lignalis, vectoralis seu hungaricalis, rosarum.
  3. Str. 59—63.
  4. Istnieje tam drewniany kościółek, gdzie na odrzwiach napis: Paulus Carpentarius A. D. 1527, wskazuje rok stawiania przez cieślę Pawła.
  5. Str. 54—58.
  6. Do Marcina Strońskiego należała prócz tego Korzenna, a za Dunajcem naprzeciwko Nowego Sącza, dwa łany w Brzeznej, wydzierżawione Sebastyanowi Sternackiemu, synowi słynnego Sebastyana, drukarza aryańskich książek w Rakowie 1600—1636.
  7. Do opactwa Norbertanów należało 10 wiosek w najbliższej okolicy Nowego Sącza. Po ich kasacie 1784 stały się własnością austryackiego rządu, wreszcie w r. 1829 sprzedano je na licytacyi za 17560 złr. Zob. Kornel Czemeryński: O dobrach koronnych byłej Rzeczypospolitej polskiej. Lwów 1870 str. 92. Istnieli tu Norbertanie od roku 1410, fundowani przez króla Władysława Jagiełłę.
  8. Str. 63—73.
  9. Był nim podówczas Konstanty Lubomirski, starosta grodowy sandecki 1646—1663.
  10. Bardzo burzliwe prowadził życie. Zbiegł przedtem z pod chorągwi Jędrzeja i Samuela Wilkoszewskich, więc lękał się kary i przebywał na Tęczynie pod opieką Szwedów, wreszcie stał się hetmanem opryszków.
  11. Str. 74—83.
  12. Stanisław Witowski, kasztelan sandomierski 1645—1662.
  13. Piotr Gębicki, biskup krakowski 1642—1657.
  14. Harnik (Harnisch), była to straż bezpieczeństwa, rodzaj dzisiejszych żandarmów. Harników utrzymywali w zamku sandeckim starostowie grodowi, w zamku nawojowskim Lubomirscy, w zamku muszyńskim biskupi krakowscy. Przeznaczeni byli do tropienia i chwytania rozbójników. W Halickiem, Przemyskiem i Sanockiem, tego rodzaju straż ziemską bezpieczeństwa nazywano smolakami.
  15. W wydatkach miejskich zanotowano: „Gdy mieli tracić zbójcę, od haku kowalowi 10 groszy“.
  16. Str. 83—99.
  17. Str. 109—113.
  18. Św. Świrad, zwany u nas Jędrzejem Żórawkiem, rodem z Opatowca w pobliżu Wiślicy, zmarły 1009 blisko Nitry na Węgrzech, miał przez pewien czas przemieszkiwać w swej pustelni w Tropiu nad Dunajcem niedaleko Czchowa. Jest tam kościół parafialny pod jego wezwaniem. Sama nawet wieś, Tropie w dawnych aktach figuruje zwykle pod nazwą: Świrad, albo Fara Świrad.
  19. „Namawiali nas, mówiąc: pójdźmy, nabędziemy tam wszystkiego dostatkiem“.
  20. Str. 102—107.
  21. Jan Podoski był wyznania aryańskiego. Lud w Sandeckiem nazywał Aryan pogardliwie lutrami. Stąd to i Jerzy Tymowski, kupiec sandecki, wpisując do swej księgi kupieckiej (1607—1630) długi aryańskiej szlachty, nieraz z naciskiem dodaje: „dałem, pożyczyłem lutrowi...“
  22. Str. 116—119.
  23. Acta Castr. Sandec. Rel. T. 127 pag. 1396, 816, 1363, 1399.
  24. Rękop. pol. muz. nar. w Rapperswilu, T. III. z lat 1651—1659.
  25. Stracony na Wiśniczu, jak czytamy w zeznaniu Mamczarczyka.
  26. Str. 119—126.
  27. Stało się to niezawodnie w roku 1658 lub 1659, gdyż na uniwersale Konstantego Lubomirskiego, wydanym w Nowym Sączu 1. maja 1657, figuruje jeszcze Kasper Stocki, jako kwatermistrz twierdzy sandeckiej. Acta Castr. Sandec. Rel. T. 127 p. 950.
  28. Str. 126—140.
  29. Najazd Siedmiogrodzian z Kozakami na Małopolskę w r. 1657, pod wodzą Jerzego II. Rakoczego, księcia siedmiogrodzkiego.
  30. Str. 141—147.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Sygański.