Wysoki Zamek/II
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wysoki Zamek |
Rozdział | II |
Wydawca | Wydawnictwo Towarzystwa Miłośników Przeszłości Lwowa |
Data wyd. | 1910 |
Druk | Drukarnia Ludowa |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Bezdzietna śmierć Jerzego II. poruszyła wszystkich bliższych i dalszych sąsiadów: Polskę, Węgry, Litwinów i zwierzchniczych Tatarów. W Polsce Kazimierz Wielki, na Węgrzech Karol Robert, od dawna śledzili bacznie wewnętrzne sprawy Rusi i na wypadek bezpotomnej śmierci księcia wzajemnie pozawierali układy, by z swemi do niej wystąpić prawami. Pierwszy jako szwagier księcia, drugi jako spadkobierca historycznych praw królów węgierskich, noszących od czasów Andrzeja II. († 1237) tytuł królów „Galicyi i Lodomeryi“. Katastrofa włodzimierska zastała ich właśnie przygotowanych do wyprawy na Ruś, aby księciu udzielić pomocy przeciw buntującemu się bojarstwu. Na pomoc było już za późno, natomiast atoli nadeszła chwila, w której nadarzała się sposobność urzeczywistnienia zawartych co do Rusi układów, węzły zaś pokrewieństwa wkładały obowiązek pomszczenia haniebnej zbrodni.
Ledwie o niej do Krakowa pierwsze doszły wieści, a już w połowie kwietnia w pogotowiu trzymane hufce, pod osobistem dowództwem Kazimierza, wkroczyły na Ruś, zajęły Przemyśl i spieszyły ku Lwowu. Tylko pospiech mógł wprowadzić w czyn ius primi occupantis, więc nie dziw, że szybko dążono pod stolicę czerwonoruską, od której zajęcia zawisł wynik wyprawy. Z za Karpat nadciągały posiłki węgierskie.
Przed końcem kwietnia 1340 r. był już Kazimierz pod Lwowem[1].
Niespodziewane zjawienie się polskich hufców zastało miasto nieprzygotowane do dłuższego oporu. Mieszkańcy i bojarzy zaledwie tyle mieli czasu, by schronić się do warownych części wyższego i niższego grodu, które samem położeniem i środkami obrony mogły jakiś czas stawić przeciwnikowi czoło.
Kazimierz zająwszy bez trudu podgrodzie, otoczył gród i rozpoczął oblężenie, a raczej ścisłe osaczenie. Wśród oblężonych znalazł dla się żywioł przychylny, a byli nim Niemcy, od dawna we Lwowie osiadli, którzy zagrożeni przez krwawe zamieszki — w Kazimierzu swego teraz widzieli zbawcę. Przy ich poparciu opór grodu nie mógł się przeciągnąć. Jaki był wogóle i jak długo trwał — nie wiadomo; w każdym razie zdaje się, że obeszło się bez większego rozlewu krwi. Długosz († 1480), który, jak wiadomo, kronikę swą pisał na źródłach dziś zaginionych, podaje, że oblężeni, niespodziewający się z nikąd rychłej pomocy, głodem wielkim przyciśnieni, wysłali posłów do króla, oświadczając gotowość poddania się, jeżeli zapewni, że wiarę ich zachowa nienaruszoną. Kazimierz, nie chcąc doprowadzić do ostateczności, z chęcią zgodził się na ten warunek, poczem oblężeni otworzyli bramy grodu i nie tylko poddali się, lecz złożyli hołd i przysięgo wierności.
Z zajęciem stołecznego grodu przeszedł w ręce polskie klucz do całej Rusi. Należało tylko zapewnić sobie jego posiadanie lub uniemożliwić opór na przyszłość. W tym celu musiało miasto dać zakładników, poczem, by pozbawić go środków obrony, miał król wydać rozkaz zniszczenia i spalenia fortyfikacyi obu części grodu.
Co do ostatniego rzekomego faktu można mieć poważne wątpliwości. Niszczenie fortyfikacyi grodu, który się poddał i dał zakładników, a tem samem pozbawianie się możności obrony najważniejszej placówki, zdobytej na Rusi, wydaje się wręcz niewiarogodnem. Być może, że w czasie oblężenia jakaś część warowni grodu uległa zniszczeniu i spaleniu, ale że zupełne ich zburzenie nie leżało w interesie króla — jest zupełnie zrozumiałe. Przeciwnie, prawdopodobniejszą jest wiadomość, że Kazimierz zdobyty gród osadził polską załogą i tak jej, jak Niemcom od dawna we Lwowie osiadłym, powierzył jego bezpieczeństwo i obronę.
W ten sposób wyprawę pomyślny uwieńczył wynik. Razem z grodem dostały się zwycięzcy bogate łupy, a zwłaszcza znaczny książęcy skarb, przechowywany niewątpliwie w miejscu najwarowniejszem, t. j. w górnym grodzie. Według zgodnych relacyi[2] skarb ów składał się z przedmiotów złotych, srebrnych i klejnotów, przez wieki zebranych. Były w nim przedewszystkiem insygnia książęce, dwie drogocenne korony, tron złotem i kamieniami sadzony, bogaty złocisty płaszcz, dwa szczerozłote krzyże, z których jeden mieścił w sobie wielką część krzyża Chrystusowego i różne inne kosztowności o wybitnym bizantyńskim typie. Wszystko to stało się własnością Kazimierza, od którego następnie niejedno przeszło do skarbca koronnego, do katedry wawelskiej i wielu kościołów.
Na zdobyciu Lwowa ograniczyła się na razie pierwsza, próbna niejako, wyprawa Kazimierza na Ruś. Skończyła się ona w ciągu dni trzydziestu. Do dalszego zdobycia kraju trzeba się było najpierw przygotować. Zabrawszy więc zdobycz i zakładników, wracał Kazimierz do kraju w tryumfie i 15. maja był już w Krakowie. Upokorzył Ruś, zajął jej stolicę, zakładnikami i posiadanemi insygniami książęcemi wpływał zarówno na Rusinów, jak na własnych poddanych i nie dziw, że w połowie czerwca tegoż roku (1340), po nadejściu posiłków węgierskich, stał na czele wielkiego już wojska około dwudziestu tysięcy zbrojnych.
Dzieło zajęcia Rusi, a tem samem uwolnienie jej od wiekowego tatarskiego jarzma — było dopiero rozpoczęte. Aby go dokończyć, z końcem czerwca podjął Kazimierz nową, drugą wyprawę na Ruś[3], pokonał bez trudu opór nielicznych bojarów, odebrał od nich przysięgę wierności, zakazał składać haracz Tatarom i zajął wszystkie grody aż poza Trembowlę.
Mimo pomyślnych wypraw Kazimierza nieprędko jeszcze Polska zawładnęła Rusią, bo jak pisze kronikarz współczesny, Janko z Czarnkowa [4]: „Jeden bardzo zły bojar, Dymitr Detko nazwiskiem, dzierżący gród przemyski, wspólnie z niejakim Danielem z Ostrowa i innymi bojarami donieśli hanowi Tatarów, że król Kazimierz napadł i zajął Ruś i w ten sposób przeszkodził składaniu haraczów, jakie Rusini Tatarom składać byli zwykli“.
W obronie zajętego kraju musiał Kazimierz stoczyć najpierw ciężką walkę z hordami tatarskiemi[5]. Potężny han Uzbek pospieszył na obronę swych praw zwierzchniczych, wyparł polskie załogi z Rusi, zajął ją dla siebie i dotarł do Wisły. Drugi zagon uderzył na Węgry. Papież Benedykt XII. ogłosił krucyatę na obronę Polski i Węgier. Pomoc napływających krzyżowców, zacięte walki, sroga zima 1341 roku, a wreszcie wieść o śmierci Uzbeka — skłoniły Tatarów do odwrotu.
Ryc 2. Kazimierz Wielki. Według rys. J. MatejkiDymitr Detko, pozbawiony ich poparcia, dobrowolnie przerzucił się teraz na stronę króla polskiego. Kazimierz zaprzysiągł zachować Ruś w jej „wierze, prawach i zwyczajach“, a Detko zatrzymał rząd kraju jako polsko-węgierski namiestnik (capitaneus), z siedzibą we Lwowie. Władza jego obejmowała jedynie dawne księstwo halickie, ziemię zaś bełską, chełmską, włodzimierską i łucką zajął książę litewski, Lubart, syn Gedymina.
Jako rządca Rusi zajmował Detko stanowisko prawie udzielne, zawierał samoistne traktaty handlowe i pobierał opłaty celne, a przez czas jego rządów, które w tym charakterze trwały, zdaje się, do r. 1346, Kazimierz co najwyżej posiadał ziemię sanocką i przemyską.
W roku 1346 Kazimierz przybiera tytuł „pana i dziedzica ziemi ruskiej“, co dowodziłoby, że rządy Detka skończyły się i że Rusią chwilowo zawładnęła bezpośrednio Polska. Nim jednak utrwaliła się w jej posiadaniu, niemało jeszcze o to musiała stoczyć bojów z Litwą. Wspomniany ks. litewski, Lubart, również rościł sobie prawa do posiadania Kazimierzowej zdobyczy i pretensye te urzeczywistnił w roku 1347, najechał Ruś, zagarnął ją siłą oręża i przyłączył do swego wołyńskiego księstwa jako prowincyę litewską.
Wojowniczy, przebiegły Lubart — był przeciwnikiem, którego Kazimierz nie lekceważył wcale i postanowiwszy z nim rozpocząć walkę o odzyskanie Rusi — dwa lata przygotowywał się do niej. Otrzymawszy posiłki węgierskie i zapewniwszy sobie nadto neutralność Tatarów — jesienią 1349 r. ruszył z znacznemi siłami na Lubarta.
Wyprawę nader pomyślny uwieńczył rezultat. Nie tylko Ruś Czerwona została napowrót odzyskaną z wszystkimi jej grodami, ale także Wołyń razem z stołecznym Łuckiem został zdobyty, potęga Lubarta legła złamana, on sam dostał się do niewoli.
Cała Litwa z Kiejstutem na czele wystąpiła teraz w jego obronie przeciw Kazimierzowi. Wojna przybrała szersze rozmiary i toczy się odtąd przez szereg lat z rzędu na szerokich przestrzeniach ziem ruskich i na pograniczu polskiem. Jednym z głównych celów wypraw litewskich staje się Lwów.
Rok za rokiem bawi Kazimierz na Rusi, broni jej wszelkiemi siłami, a król węgierski Ludwik dopomaga mu do tego posiłkami, pieniądzmi i własną osobą.
W sierpniu 1350 r. widzimy Kazimierza we Lwowie [6] niewątpliwie w tym tylko celu, aby go zabezpieczyć i przygotować należytą obronę — przeciw wielkiemu najazdowi litewskiemu, który w tym właśnie czasie uderzył na Ruś, spustoszył ją srogo i mnóstwo uprowadził jeńców.
To samo powtarza się z wiosną następnego 1351 r.[7], Kazimierz na czele licznych hufców jest znowu we Lwowie. Nowy najazd Litwy dąży prosto ku czerwonoruskiej stolicy, podstępuje pod nią, lecz na wieść o Kazimierzu i jego sile zbrojnej cofa się napowrót i ogranicza się na strasznem zniszczeniu i wyludnieniu podlwowskich okolic.
Kazimierz opuszcza Lwów, wyrusza za ustępującymi, stacza szereg zwycięskich bitew i dochodzi do Lublina. Tutaj w połowie lipca król węgierski Ludwik przyprowadza mu swą armię i połączonemi siłami ruszają ku Litwie[8]. Przebiegły Kiejstut, widząc przewagę, skłania Ludwika do zawarcia pokoju i za cenę uwolnienia Lubarta godzi się na wszystkie warunki, co więcej, przysięga udać się natychmiast do Budy i tam przyjąć chrzest.
Gdy Lubart odzyskał wolność, okazało się niebawem, jaką wartość miały litewskie przysięgi. Kiejstut trzeciego dnia w nocy uciekł z obozu Ludwika, neutralni dotąd Tatarzy, jako sprzymierzeńcy Litwy, zjawili się w ziemi lubelskiej. Wołyń napowrót został stracony. O dalszem prowadzeniu wojny nie było na razie mowy. Sprawy węgierskie powoływały Ludwika z powrotem do Węgier, Kazimierz zaś ciężką chorobą złożony ledwo żywy dojechał do Krakowa. Wskutek tego Ruś pozostawiona bez obrony — rychło odczuła następstwa zmarnowanej wyprawy. Co się nie udało Litwie z wiosną, w całej pełni powiodło się jej w jesieni i katastrofa, grożąca Lwowowi — nie ominęła go teraz.
Jeszcze hufce polsko-węgierskie nie wróciły do domów, a już z początkiem września zastępy litewskie pod wodzą Lubarta zjawiły się pod Lwowem, szerząc mord i pożogę. Najazd był tem groźniejszy, że niespodziany. Nie może ulegać wątpliwości, że warowny gród, mający polską załogę, musiał stawić opór, jak długo jednak się bronił, czy poddał się, czy uległ wskutek zdrady lub szturmem został zajęty — nie wiadomo. Źródła współczesne stwierdzają krótko, że został „zdobyty, spustoszony, spalony i że wielu chrześcijan przytem zginęło lub zostało wziętych do niewoli“, a stara lwowska zapiska kronikarska powiada[9], że stało się to we środę, którego atoli dnia i miesiąca, niestety nie można odczytać.
Lubart dopiął swego, a że w tym wypadku chodziło mu przedewszystkiem o zniszczenie warowni grodu, o zniszczenie jego obronności, a tem samem o pozbawienie Kazimierza najważniejszego punktu oparcia na Rusi, jest zupełnie zrozumiałe. Kazimierz jednak nie dał za wygranę. Dla pomszczenia wiarołomstwa i odzyskania utraconych ziem i grodów już w połowie marca 1352, wśród śnieżnych roztopów przybył pod Bełz, załogą litewską obsadzony. Od strony Sanoka nadciągnęły hufce węgierskie pod dowództwem Ludwika[10].
Mimo wysiłków zdobycie bełskiego grodu, zewsząd bagnami otoczonego, nie powiodło się. Polacy i Węgrzy ponieśli znaczne straty, sam Ludwik otrzymał ranę i zniechęcony wrócił do Węgier. Kazimierz cofnął się do zniszczonego Lwowa, a Litwini z Tatarami dalej łupieskiego dokonywali dzieła i polskim zagrozili ziemiom.
Kazimierz pozostał na Rusi i w sierpniu widzimy go jeszcze we Lwowie[11]. Wszystko przemawia za tem, że głównym celem tego królewskiego pobytu — była troska o zabezpieczenie czerwonoruskiej stolicy i że król oglądając jej ruinę, w tym właśnie czasie ważne dla niej snuł plany, które niebawem wprowadzone w czyn, miały się stać podwaliną nowego jej rozwoju.
Przyspieszyła je nowa klęska, a dotknęła ona Lwów zaraz w następnym roku 1353. Powodem jej był znowu zawzięty Lubart. Nie ustając w zabiegach co do Rusi, w maju wspomnianego roku ponownie najeżdża Lwów i dopełnia miary klęski, jaką poniósł w czasie swego pierwszego napadu. Co z niego wówczas ocalało lub na nowo z gliszczów zaczęło się podnosić — do szczętu teraz zostało zniszczonem. Odsiecz Kazimierza przybyła za późno. Roczniki[12] krótko zapisują ów fakt:
„Roku 1353 po święcie Trójcy, t. j. po 19. maja — Litwini spustoszyli Lwów, wiele ludzi zabili“, ale w tych kilku słowach mieści się wielka tragedya dziejowa naszego miasta.
Stary gród lwowski — antiqua civitas Leopoliensis — znikł prawie z widowni.
Najazdy i łupieże litewskie — zrobiły swoje, a zarazem nie pozostały bez ważnych następstw dla Rusi i Lwowa. Trapiona przez najazdy ludność czerwonoruska w Kazimierzu zaczęła widzieć swego obrońcę i na jego tylko liczyć pomoc, opozycya bojarów ustała, co siłą faktu musiało zbliżyć Ruś ku Polsce, coraz ściślejsze nawiązać z nią węzły, a przez nią z cywilizacyą Zachodu.
Katastrofa, jaka wskutek najazdów litewskich dotknęła Lwów, stworzyła dla niego nową epokę. Pierwotny, po górach wspinający się gród, przestał istnieć, a z nim skończył się ruski okres jego dziejów. Wyrok Opatrzności skazał go na zagładę, aby obok zgliszcz i gruzów ruskiego grodu powstał gród nowy. Lwów polski, o innym, zupełnie odmiennym wyglądzie.
Walki Kazimierza z Litwą o posiadanie Rusi zakończyły się (1366) wzajemnymi układami, mocą których Ruś Czerwona pozostała przy Polsce.
Fakt ten był dla niej prawdziwem dobrodziejstwem. Polska nie tylko stawała się jej oswobodzicielką z pod wiekowego jarzma tatarskiego, lecz odzyskując swą dawną własność, przynosiła jej teraz owoce swej odmiennej, pod wielu względami wyższej cywilizacyi, otaczała opieką i do nowego budziła życia.
A stan tej Rusi w tym czasie był nader opłakany. Ludność przerzedzona najazdami tatarskimi i litewskimi, nieliczne miasta i sioła spustoszone, olbrzymie obszary odłogiem leżące, porządek społeczny zakłócony, oświata, handel, przemysł w zupełnym zastoju. Wszystkie dokumenta z pierwszych lat panowania polskiego mówią zgodnie o pustkach, odłogach, o wielkim braku ludności i zniszczeniu kraju.
W miarę utrwalania się na Rusi, rozpoczyna na niej Kazimierz ową wielką pracę nad zorganizowaniem ziem czerwonoruskich pod względem administracyi państwowej, pracę nad utwierdzeniem w nich dobrobytu, podniesieniem miast osadnictwem i rozszerzeniem handlu, a równocześnie i dalszą pracę cywilizacyjną, pełną umiarkowania, taktu i rozumu na polu polityki kościelnej.
Pod czujnem okiem wielkiego króla porządek wewnętrzny ustala się co raz bardziej, wzrasta ufność miejscowej ludności. Przez przyłączenie bowiem do Polski nie nagiął Kazimierz Rusi pod jarzmo nowego poddaństwa, nie wydarł jej żadnych praw, nie naruszył tego, co zastał, lecz przeciwnie, przypuszczając Ruś do wszelkich praw, swobód i urządzeń, jakie z biegiem czasu wyrobiły się w Polsce, zostawiał zarazem wszystkim jej mieszkańcom ich dawne urządzenia, zwyczaje, język i zupełną wolność religijną, a nawet własną monetę.
Świadoma celu polityka i praca gospodarcza wielkiego króla obfite wydała rezultaty i z dumą powiada o nim współczesny kronikarz[13], że „za jego czasów więcej w lasach, borach, gajach i dąbrowach powstało wsi i miast, niźli ich dotąd było w całem Królestwie polskiem”.
W ich rzędzie i Lwów w nowej powstał szacie.
Los czerwonoruskiej stolicy, zniszczonej do gruntu przez Lubarta, zbyt żywo obchodził Kazimierza, zbyt wiele zależało mu na niej, więc nie mógł pozwolić na to, aby na zawsze znikła z widowni, jak tyle innych grodów ruskich, zniszczonych przez Tatarów w r. 1211 i następnych. Niewątpliwie zaraz po pierwszej klęsce (1351) powziął myśl, aby ją odbudować. Następna ciężka katastrofa (1353) rozstrzygnęła o postanowieniu królewskiem, które rychło zaczęło zamieniać się w czyn.
Brak miejscowej ludności, znacznie uszczuplonej najazdami, zapełnili liczni osadnicy, ciągnący z Polski i Niemiec. Ich napływ i praca ułatwiły Kazimierzowi dzieło odbudowania Lwowa, a zarazem sprawiły, że ten nowy Lwów, prócz nazwy, nie zatrzymał nic z pierwotnego grodu.
Nowe miasto, powstające według typu miast zachodnich, zaczęło przybierać nie tylko inne zupełnie kształty, ale przedewszystkiem zmieniło miejsce swej pierwotnej posady. Ani góra z jej terasami, ani stare podgrodzie, trudne do obwarowania z powodu owej dominującej nad niem góry, nie nadawało się do zbudowania na nich miasta na modłę zachodnią, dotąd na Rusi nieznaną, miasta, któreby było nie wyłącznie warownią, jak pierwotne, ale zamykało w sobie zarazem wygodne ognisko życia handlowego i przemysłowego na Rusi.
W takiej właśnie postaci postanowił Kazimierz odbudować swój Lwów, takim pragnął go widzieć, t. j. nie wspinający się po górach i broniony wyłącznie położeniem i palisadą, jak dotąd, ale trwałemi fortyfikacyami: murami i basztami z kamienia i cegieł, zamykającymi domy, kościoły i regularnie rozłożone ulice z rynkiem pośrodku. W pełni przeto zrozumiałe są powody, które skłoniły Kazimierza, że odbudowując Lwów, przeznaczył mu miejsce nowe, poniżej dawnego podgrodzia — nad Pełtwią. Tutaj to na bagnistej kotlinie, na której dotąd chyba jaki istniał monastyr, wzniósł się po roku 1353 Lwów polski, otoczony w czworobok murem, basztami i głębokim rowem. Miejsce pierwotnego grodu na górze opustoszało na razie, podgrodzie zostało z czasam przedmieściem i (Krakowskiem) i nowego miasta.
W ten sposób Kazimierz Wielki słusznie zasłużył na miano drugiego założyciela Lwowa i pamięć tego faktu mieszczaństwo lwowskie przechowywało z wdzięcznością przez wieki. Nowy założyciel uposażył je nadto w warunki, które się stały podwalinami przyszłego rozwoju tego miasta. Przedewszystkiem obdarzył je (1356) prawem niemieckiem. t. j. zupełnym samorządem, a nadto gruntami przyległymi do miasta[14]. Liczni przybysze z Zachodu. Polacy, a zwłaszcza Niemcy, którzy głównego dostarczyli żywiołu osadniczego, od razu przeważające, uprzywilejowane, zajęli stanowisko. Mieszkańcy innych narodowości, jak Ormianie, Żydzi, a zwłaszcza Rusini, pozostali w mniejszości.
Upodobawszy sobie czerwonoruską stolicę, zjeżdżał do niej Kazimierz prawie co rok na czas dłuższy. Doglądał osobiście postępu robót wznoszącego się miasta, z orężem w dłoni czuwał nad jego bezpieczeństwem, a zarazem nad podniesieniem Rusi, którą z pod tatarskiego wyswobodził jarzma i od litewskiego obronił zaboru.
Opieka i czujność wielkiego króla była tem potrzebniejsza, że nad wznoszącem się miastem wisiała, jak miecz Damoklesa, nieustanna groza zawsze możliwego najazdu ze strony Tatarów lub Litwy. Pospiech więc, z jakim wśród tych warunków dzieło obwarowania nowego Lwowa doszło do skutku, słuszny musi budzić podziw i na tem większe zasługuje uznanie.
Nie zaniedbał Kazimierz niczego i po kilku latach pracy z dumą mógł spoglądać na jej wyniki. Potężne mury, baszty i bramy obronne, zapasy przyborów wojennych i żywności, liczna załoga i mieszczaństwo wdzięcznością dla króla przejęte — wszystko to razem złożyło się, że ten nowy gród, mimo niekorzystnego położenia, zamienił się w najsilniejszą polską placówkę na Rusi i pozostał nią odtąd przez wieki.
- ↑ Długosz: Hist. Poloniae t. III. p. 197.
- ↑ Mon. Pol. hist. t. II., str. 860, t. III., str. 200.
- ↑ Długosz: Hist. Pol. t. III.
- ↑ Mon. Pol. hist. t. II. str. 621.
- ↑ Przewodnik nauk. i liter. r. 1891, str. 91.
- ↑ Archiwum XX. Sanguszków t. II. str. 25.
- ↑ Mon. Pol. hist. t. II. str. 885.
- ↑ Kronika dubnicka w Kwart, histor. rocz. III. str. 208—9.
- ↑ Mon. Pol. hist. t. III., str. 251.
- ↑ Kronika dubnicka L. c. str. 110—112.
- ↑ Akta grodz, i ziem. t. II., str. 2.
- ↑ Mon. Pol. hist. t. II., str. 885.
- ↑ Mon. Pol. hist. t. II. 627.
- ↑ Akta grodz. i ziem. t. III., str. 111.