[241]WYSPA POETÓW
Pociąg wdół pędził. Oczy się mrużyły
Pod wiatru świeżem tchnieniem w dali sennej,
Wielką słodyczą napawał mi żyły
Dech przedjutrzenny.
Poddawała się głowa; w stukach trasy
Pociągu dźwięki jedne, wciąż te same,
Wdół obsuwały swe miękkie zawiasy
Na ócz mych bramę.
Potem stuk cichnął i wsiąkał w powietrze,
I nagle, jak fal toczonych na żwiry,
Szum się potoczył w jednostajnym metrze
Czwórstrunej liry.
Po tamtej stronie snu ktoś opowiadał
O dwu syrenach rzucających czary,
O wiotkim śpiewie, co go powykradał
Wiatr z morskiej czary.
Więc o słonecznym powiadał ostrowie:
Pasą się zielem i skalnym porostem
Trzody; pasterki idą przez pustkowie,
Olbrzymki wzrosłem.
W szerokich chustach; dzwoneczków brzękadła
Ustępowały fletni skotopasej;
Widziałem smugę dymów, co się kładła
Między szałasy.
Zagrodę w kwiatach i letnie południe,
I opieszałe świerszczyków pacierze,
Poszumy ułów i pachnące cudnie
Mórz tchnienie świeże.
[242]
Głuchemi dźwięki doryckie cymbały
I lotusowej fujarki przeczysty
Pogwizd, radośnie w jeden się wiązały
Pean strzelisty.
Orzeł polata w podniebnym eterze,
Lśniący od blasku; łup krzywemi szpony
Dzierży; na ziemię spada ptasie pierze,
Strzęp sczerwieniony.
Wyżej i wyżej nad przełęczą śnieżną
Etny, zaszyte w gąszcz sosen i buków
Konary trzeszczą pod czernią drapieżną
Krzyczących kruków.
Ten krzyk mię zbudził; Sycylji różany
Obłoczek, piany średniomorskiej córa;
Pośród niej wsparta o błękitne ściany
Śnieżysta góra.
Witaj, Sycyljo! Czemkolwiek tu tchnie się,
To granie cytry, to fletniane pieśni,
Śpiewa i mija. Poszedłem tam, gdzie się
Dochodzi we śnie.
We śnie, gdy wznoszę na wiatr żagiel nowy
W godzinę mroku, niepewny, czy w gości
Przyjmie go jutrznia w dwudziestowiekowej
Lat odległości!
(G. Pascoli, Odi e Inni, Bologna, Zanichelli l. d.)